poniedziałek, 19 kwietnia 2021

28 - Klucz do jej marzeń

 

ROZDZIAŁ XXVIII

Klucz do jej marzeń

HANK

 

 

Następnego ranka Hank Nightingale ruszył ceglanym chodnikiem przed domem do bliźniaka Lee i Indy.

Uderzył w dzwonek, a minutę później Lee otworzył drzwi.

Hank uniósł brodę do brata, gdy Lee usunął się z drogi. Wszedł słysząc wymioty.

Zatrzymał się w salonie, ale spojrzał w sufit i z powrotem na Lee.

„Poranne mdłości?”

„Nie, skoro, to trwa do popołudnia” - Lee spojrzał w górę schodów, mrucząc - „Ona nie może niczego powstrzymać.”

Hank przyjrzał się swojemu bratu i widział to wyraźnie. Lee był zmartwiony.

„Kobiety robią to już od jakiegoś czasu, człowieku” - powiedział cicho, a Lee spojrzał na niego.

„Wiem o tym. To nie znaczy, że muszę to lubić.”

Hank skinął głową. Jemu też by mu się to nie podobało.

Lee wskazał głową w stronę kuchni - „Nalej sobie kawę. Tylko pobiegnę na górę, żeby sprawdzić, co u niej.”

Nie czekając na odpowiedź, Lee wbiegł po schodach.

Hank przeszedł do kuchni.

Miał w ręku kubek z kawą i opierał się o blat, kiedy Lee pojawił się ponownie, mówiąc - „Położyła się. Mówi cześć. Ale o tej porze dnia to przychodzi często i szybko, więc chce być blisko łazienki.”

Hank ponownie skinął głową. Lee wziął swój kubek, uzupełnił go, oparł biodra o blat i spojrzał na brata.

„Powinniśmy wrócić do oglądania domów później. Myślę, że kiedy to się skończy” - zauważył Lee.

„Przyprowadzacie się?” - zapytał Hank.

„Zachowamy to miejsce. Jest po babci Ellen. Indy chce, żeby było w rodzinie. Wynajmiemy to, ale potrzebujemy więcej miejsca.”

Absolutnie tak. Dwie sypialnie, Indy, cała jej szaleństwo (nie wspominając o ubraniach) i dzieciak?

Potrzebowali więcej miejsca.

„Nie ujawniaj tego” - ostrzegł Lee - „Nie powiedziała jeszcze Todowi i Steviemu. Stevie podejmie to spokojnie. Todowi nie będzie to gówno pasowało, nie mając Indy ani zawartości jej szafy blisko. Indy już wkurza się na myśl o odejściu od nich, nie wspominając o tym, że Chowleena nie będzie często w pobliżu. Jest więc prawdopodobne, będę potrzebował jej kupić też psa, aby wypełnić pustkę w Chowleenie.” - Lee wypił trochę kawy, po czym skończył - „Chociaż to nie będzie pieprzony pies Chow”.

Hank ponownie skinął głową, odrzucając w myślach myśl, że jego brat miałby mieć Chow, jednocześnie robiąc notatkę, by nie być w pobliżu, kiedy Indy będzie przekazywała Todowi wiadomość, że ona i Lee rozbijają rodzinę.

Upił łyk kawy, po czym powiedział - „Bracie, wezwałeś mnie na spotkanie, ale najpierw mam coś do powiedzenia.”

„Tak?” - zapytał Lee.

„Zanim wyszedłem, zadzwonił do mnie Mace.”

Hank patrzył, jak Lee bierze łyk z kubka, jego zachowanie było swobodne, ale jego oczy były skupione. Kiedy skończył, stwierdził - „Do mnie też”.

„Wyszedł wczoraj wieczorem z Ally” - Hank powiedział mu coś, co już wiedział.

Tym razem Lee skinął głową, ale poza tym nic nie zdradził.

„Powiedział, że nie robiła dobrze, zrobiła dobrze. Wykonała wszystkie właściwe ruchy. Pewna siebie, nie zarozumiała. Twarda, kiedy musiała być. Gdy sytuacja stała się niepewna, bez walki ustąpiła i przyjęła rozkazy. Powiedział, że ma wyczucie. I powiedział, że Hector uważa, że jest gównem.”

„Hector to dziki człowiek, a ona nie jest jego siostrą” - zauważył Lee.

„Lee” - powiedział cicho Hank - „razem dorastali. Nie jest, ale jest.”

Lee wciągnął powietrze przez nos. Oznaczało to, że rozumiał rację Hanka.

Hank to wyłożył - „Dam jej przestrzeń. Poproszę cię również, żebyś ją szkolił.”

„Hank …”

„Ona tego chce” - powiedział cicho Hank. - „A sprawiłoby, że spałbym cholernie lepiej, wiedząc, że dałeś jej umiejętności, których potrzebuje.”

Lee zacisnął szczękę.

Hank kontynuował - „I jest w tym dobra. Widziałeś taśmę. Lodowata w Lincoln's. Jakby robiła to gówno od lat.”

„Łatwo jej było to zrobić, kiedy wiedziała, że ma za plecami siłę ognia” - sprzeciwił się Lee.

„Tak. Masz rację. Ale Darius powiedział nam obu, ponieważ krył ją od kilku miesięcy, że nigdy nie zrobiła żadnego ruchu bez tego, by o nim wiedział, a on byłby za nią, gdyby go potrzebowała. Nie jest napalona i nie udowadnia racji. Idzie mądrze do przodu i robi to, co trzeba.”

Niewyraźne odgłosy dalszych wymiotów dotarły do pokoju. Hank stracił uwagę Lee, gdy jego brat odwrócił głowę i spojrzał na drzwi.

„Chcesz do niej iść?” - zapytał, a następnie zaproponował - „Poczekam.”

Lee spojrzał na swojego brata - „Ona się wkurza, za dużo wchodzę w jej przestrzeń.”

To była Indy. Jak Ally, dwa ziarnka piasku. Potrzebowały wszystkich, ale piekło by zamarzło, niż pozwoliłyby sobie to pokazać.

Hank wziął łyk kawy, myśląc, że nie może się doczekać robienia dzieci z Roxie. Nie mógł się doczekać założenia rodziny.

Nie czekał jednak na to gówno.

Dał bratu sekundę, po czym oznajmił - „Porozmawiam z Ally. Rób to, co musisz, ale poproszę cię, abyś o tym pomyślał. Mógłbyś ją nauczyć rzeczy, które powinna wiedzieć. Możesz też pomóc jej uzyskać licencję, aby mogła to zrobić lepiej.”

„Ona nie ma problemów z rozwiązywaniem spraw” - zauważył Lee - „Ona nie ma nawet biura, a dwa razy upadła na kolana.”

„Czy może to być spowodowane tym, że zdobyła już reputację osoby wykonującej swoją pracę?” - zasugerował Hank.

Lee nic nie powiedział.

„Po prostu pomyśl o tym, tak?” - podpowiedział Hank.

Lee skinął mu głową.

Hank upił łyk kawy, po czym zapytał - „Dlaczego chciałeś mnie tutaj?”

„Mój telefon był dziś rano zajęty. Mace. Hector. Tex. Nawet pieprzony Kumar” - powiedział mu Lee.

„Tak?” - powiedział Hank.

„A także Brody” - ciągnął Lee.

„I?”

„Jane napisała tę książkę Rock Chick” - oznajmił Lee.

Hank zamarł, zanim wyszeptał - „Co?”

Lee potrząsnął głową, ale powiedział - „Tak. Jane. Wczoraj w środku nocy Brody znalazł ślad od osoby, która przesyła pocztę czytelników do Jane.”

„Kurwa” - warknął Hank.

„Tak” - zgodził się Lee.

„Co teraz?” - zapytał Hank.

„Dlatego cię tu zaprosiłem” - odpowiedział Lee - „Nie wiem. Nie wiadomo, co zrobi Indy. Myśli o Jane jak o rodzinie. Nie wiem, czy postrada zmysły, czy jej będzie broniła. Jednak będąc Indy, przypuszczam, że broniłaby ją. Ale teraz, ciągle chora, nie potrzebuje tego gówna. Opowiedziała mi też o Jane. Ta kobieta kocha książki, zawsze chciała zostać pisarką. Napisała cholerne dziesiątki z nich, które nigdzie nie poszły. Teraz żyje swoim marzeniem.”

„Z naszego życia” - zauważył Hank.

„To jest problem” - stwierdził Lee. - „Bo co to boli, kiedy dajemy jej jeden z naszych własnych kluczy do jej marzeń?”

Hank spojrzał na swojego brata - „Robisz mnie w dupę?”

„Tod i Stevie byli tutaj, chichocząc nad tą książką co najmniej tuzin razy, odkąd Indy i Ally ją znalazły. Kurwa, wyróżnione fragmenty Tod czyta nam na głos. I muszę przyznać, że to gówno jest zabawne. Wtedy nie było. Moja kobieta w moim łóżku, nosząca moją obrączkę, w ciąży z moim dzieckiem, teraz to jest.”

„Nie jestem pewien, czy to zrozumiem” - odpowiedział Hank.

„Gdybyś zapytał mnie wczoraj wieczorem, powiedziałbym to samo. Potem, kiedy Brody powiedział mi, że to Jane, Indy rzygała w łazience i oglądaliśmy większe miejsce, żeby przygotować je dla naszej rodziny, nie miałem ochoty się wkurzyć. Jane nie ma nic w swoim życiu poza tą księgarnią i nami.” - Przerwał - „A teraz jej książkami.”

Hank pomyślał o Jane. Cicha. Zawsze pracująca. Przeważnie tam, ale zawsze na uboczu. Znał ją od dziecka i zawsze była taka sama. Nie chodziło o to, że trzymała się z dala. Hank uznał, że ma to więcej wspólnego z faktem, że nie bardzo wiedziała, jak się zaangażować.

A Roxie przeczytała książkę. Hank słyszał, jak się śmieje przez całą pieprzoną rzecz. Wiedziała, że Hank był z tego powodu wkurzony i nic mu nie powiedział, ale wiedział też, że gdyby dowiedziała się, że to Jane, nic by jej nie obchodziło.

„Myślę, że…” - ciągnął Lee, a Hank skupił się na nim - „… powiem mężczyznom. Mówią swoim kobietom. Nie mam zamiaru mówić gówna o tym, jak reagują, widząc, że mogą zareagować tak, jak chcą. Poczekam, aż Indy będzie w lepszym stanie i jej powiem. To samo dotyczy jej. Jane zrobiła to, co zrobiła, a wióry spadną, gdy spadną.”

„Nie myślę, żeby któraś z kobiet miałaby z tym problem” - zauważył Hank.

„Wydaje się, że tak” - zgodził się Lee.

„Ale nawet jeden z tych facetów gubi go i wygarnie Jane w twarz, jak to się skończy?” - zapytał Hank.

Wyraz twarzy Lee mówił dokładnie, jak to się stanie. Jane ledwo miała odwagę żyć swoim życiem. Gdyby jeden z mężczyzn wpadł w jej gówno z powodu tych książek, mogłaby się zepsuć. Co może oznaczać, że by opuściła księgarnię.

Co oznaczałoby, że Indy by ją straciła.

Co nie byłoby dobre.

Podobnie jak jej babcia, Indy traktowała każdego, kto regularnie chodził po tej księgarni, jak krewną. Babcia Ellen opiekowała się Jane. Indy też zrobiła to na swój sposób.

Straciłaby zmysły, gdyby któryś z mężczyzn zgubił to z Jane.

„Domyślam się …” - zaczął Lee - „… że ci mężczyźni też pomyślą o tym, jak to się potoczy. A jeśli się z nią skonfrontują, będą mieć na to ochotę.”

Na szczęście była to prawda.

„Mają też prawo wiedzieć” - kontynuował Lee.

Hank skinął głową i napił się kawy.

„Powiesz Roxie?” - zapytał Lee.

Brwi Hanka uniosły się - „Rockowe Laski wiedzą coś, czego ona nie wie? A jakby ona wiedziała, że ja wiedziałem i nie powiedziałem jej?” - Hank potrząsnął głową - „Cholerne by się wkurzyła. Ujeżdżała mój tyłek przez połowę naszego miesiąca miodowego o Ally i Zano.”

Lee uśmiechnął się, ale Hank nie uznał tego za zabawne. Ally robiąc scenę z Zano na przyjęciu weselnym, sugerując Rockowym Laskom coś, co mężczyźni już wiedzieli - to nie było mile widziane przez jego nową wówczas żonę.

Na szczęście był w stanie wykazać się kreatywnością, zmuszając ją do milczenia.

„Darius mówi, że Zano też szuka autora tych książek. Jak usiądziesz z Ally, czy dasz jej to znać?” - zapytał Lee.

„Tak” - odpowiedział Hank - „A skoro ja odpadam, to jest następne.”

Wziął ostatni łyk kawy, opłukał kubek i włożył do zmywarki. Lee podszedł z nim do drzwi.

Przy drzwiach Hank podniósł ich wcześniejszą rozmowę - „Pomyślisz o Ally?”

„Powiedziałem” - odparł Lee.

„Ma wszystko, czego potrzeba, Lee” - zauważył Hank.

„Również się nie boi” - odpowiedział Lee - „Nigdy. A czasami to nie jest dobra rzecz.”

„Boisz się, zanim wykonasz pracę, czy po prostu wiesz, że możesz to zrobić?” - zapytał Hank.

Lee znowu nic nie powiedział.

„Mierzysz ją inną miarą, bracie” - zauważył cicho Hank - „Uważaj na to. To nie tylko niesprawiedliwe, jeśli ona to owinie, rezultaty tego nie będą ładne. Ale wskażę, że trzymasz klucz do jej marzeń. Nasza siostra to taka dziewczyna, która i tak rozwali drzwi. I ona to robi. Ale to by było łatwiejsze, po prostu podaj jej ten klucz.”

Hank przez długie chwile wytrzymał intensywne spojrzenie brata, zanim Lee uniósł podbródek.

Ponownie, argument przyjęty.

Nie mógł nic więcej zrobić, więc Hank otworzył drzwi.

„Wychodzisz, Hank?” - usłyszał wołanie Indy z góry.

„Tak, Indy. Mam gówno do zrobienia” - zawołał Hank.

„Przepraszam, że nie mogłam zejść” - krzyknęła.

„Zrozumiale. Innym razem” - odkrzyknął Hank.

„Później” - nie ustępowała.

„Później” - odparł Hank.

Kiedy skończył, przyłapał Lee na uśmiechu.

Jego uśmiech zgasł, gdy obaj usłyszeli więcej wymiotów.

„Człowieku, siedem miesięcy i jesteś tatą” - zauważył Hank.

To było to.

I wywołało kolejny uśmiech.

*****

ALLY

„Mała.”

Wtuliłam się w poduszki.

„Ally.”

Machałam wokół głowy, jakby był tam irytujący komar.

Ciepła dłoń na moich plecach zsunęła się na biodro i ścisnęła mnie.

„Mała, obudź się. Już prawie południe.”

Zatrzepotałam powiekami. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Rena siedzącego na boku łóżka nade mną w dżinsach i koszulce.

Jego brwi uniosły się, a ton był drażniący, kiedy zapytał - „Sen jest przereklamowany?”

„Cokolwiek” - mruknęłam, odwracając wzrok i wtulając się z powrotem w poduszki.

Słyszałam już jego chichot - „Mała, twój telefon brzęczy od SMS-ów, a Hank dzwonił. Jest w drodze.”

Gówno.

Przeturlałam się z boku na plecy i zapytałam - „Dlaczego Hank jedzie?”

„Nie powiedział. Zadzwonił do mnie, kiedy nie mógł cię złapać, i po prostu powiedział, że przyjdzie.”

Ciekawe.

„A Eddie przyniósł twoje rzeczy” - ciągnął Ren.

Ciekawe.

Czas sprawdzić, czy są moje płyty DVD Firefly.

Czas też wyciągnąć dupę z łóżka.

Odrzuciłam kołdrę, oparłam się o niego, dotknęłam ustami jego ust, po czym wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam do łazienki.

Myłam zęby, kiedy Ren wszedł i wsunął kubek kawy obok umywalki. Spojrzał mi w oczy w lustrze, uśmiechając się, zanim zobaczyłam, jak pochyla głowę i całuje mnie w ramię.

Miło.

Potem zostawił mnie z tym.

Byłam w ubraniu do biegania, zanim zeszłam na dół. Miałam też telefon w dłoni i zobaczyłam, że mam SMS-y od różnych Rockowych Lasek (Roxie pytała mnie, czy chcę iść na zakupy; Jules mówiła mi, że jej wujek Nick miał zamiar opiekować się Maxem, a Vance był na drodze jakiegoś kolesia który nie wpłacił poręczenia, więc zapytała, czy chcę iść do kina i Daisy pytała, czy chcę przyjść i zrobić domowe maseczki).

Dostałam też SMS-a od właściciela byłego lokalu.

Ren wyszedł z kuchni, kiedy zatrzymałam się przy pudełkach na podłodze w salonie i spojrzałam na niego.

„Czy znasz Snookie Riversa?” - zapytałam.

„Kogo?” - zapytał, zatrzymując się obok mnie.

„Snookie Rivers. Zapytałam właściciela, kto mieszka w tym mieszkaniu, gdzie widziałeś wyglądającego gościa, a on powiedział, że nazywa się Snookie Rivers.”

Ren potrząsnął głową - „Nigdy o nim nie słyszałem.”

Spojrzałam z powrotem na telefon, szepcząc - „Ja też”.

„Brzmi jak imię palacza” - skomentował.

Uśmiechnęłam się i spojrzałam na mojego mężczyznę.

Mój mężczyzna spojrzał na mnie.

Kiedy odzyskałam jego oczy, płonęły - „Idziesz pobiegać?”

„Po rozmowie z Hankiem.”

„Dobrze” - mruknął, myśląc, jak mogłam powiedzieć, o szczęśliwych rzeczach.

Myślałam o tych samych rzeczach, kiedy upadłam na kolana i zaczęłam grzebać w pudełkach.

Ren przykucnął obok mnie.

„Cokolwiek dobrego?” - zapytał.

Nie. Nie było nic dobrego. Przybory kuchenne. Lampa bez klosza. Ramka ze zdjęciem lekko przypalona. Ale zdjęcie przedstawiało Rockowe Laski na jednym z koncertów Stelli, stojących na scenie wraz z nią i jej zespołem The Blue Moon Gypsies. Wszyscy robiliśmy rogi diabła (nawet zespół, z wyjątkiem jej saksofonisty Hugo; on sprawdzał tyłek Avy).

Każda Rockowa Laska miał jedno z tych zdjęć, więc mogłam dostać kolejną kopię.

Mimo wszystko miło to mieć.

A w pudełku drugim, chociaż wymagał oczyszczenia z sadzy, mój wibrator Lelo Lily.

Najwspanialsze!

„Co to jest?” - zapytał Ren, a ja spojrzałam na niego, żeby zobaczyć, jak to ogląda.

„Czysta dobroć” - odpowiedziałam.

„Co?”

Przetestowałam to, naciskając przycisk.

Wibrował.

Idealne warunki pracy (po usunięciu sadzy).

Oczy Rena spojrzały na mnie i znów płonęły. Rozległo się pukanie do drzwi.

Ren wstał ze swojego przykucnięcia i skierował się do drzwi. Wrzuciłem Lelo z powrotem do pudełka i wyprostowałem się, widząc, jak Ren wpuszcza Hanka.

„Yo” - zawołałam do mojego brata.

„Ally” - odparł Hank.

Ren spojrzał na mnie i Hanka, podszedł do mnie i przesunął dłonią wzdłuż mojej talii, pochylając się.

„Idzię do sklepu, potrzebujesz czegoś?” - zapytał.

Dawał nam czas na cokolwiek to było.

Mój mężczyzna.

Taki spoko.

„Nie, ale czy chcesz poczekać, a ja pójdę z tobą?” - zapytałam w odpowiedzi.

„Nie. Chcę to zrobić i wrócić, kiedy wrócisz z biegu.”

Ja też tego chciałam.

Wielki czas.

„W porządku” - powiedziałem.

Dał mi całusa i odwrócił się do Hanka - „Hank.”

Uniesienie brody, a potem: „Ren”.

Ren ponownie spojrzał mi w oczy z lekkim uśmiechem, zanim wyszedł przez frontowe drzwi.

„Chcesz kawę?” - zapytałam brata.

„Uderzyłem w Fortnum, zanim trafiłem tutaj. Jestem napity” - odpowiedział.

„I nie przyniosłeś mi?” - zapytałam.

„Przepraszam, Ally. Nie pomyślałem o tym. Muszę z tobą porozmawiać o kupie rzeczy, a potem muszę wrócić do Roxie.”

Hmmm.

Byłam zaciekawiona, więc postanowiłam nie przejmować się nim, że mi odmówił kawy.

Ułożyłam się na kanapie i usiadłam z podkuloną pode mną nogą. Pochyliłam głowę na drugą stronę, a Hank przeniósł się tam, usadawiając się.

„Co tam?” - zapytałam.

„Ustaliliśmy, kto napisał tę książkę” - odpowiedział.

O cholera.

„Kochanie, to Jane” - dokończył.

Wzięłam oddech i przyznałam - „Wiem”.

Powoli mrugnął - „Wiesz?”

„Rozgryzłam to kilka dni temu. Próbowałam się zdecydować, co z tym zrobić.”

„Rozgryzłaś to” - stwierdził.

„Uch… tak” - potwierdziłam.

Mój brat spojrzał na mnie.

Potem potrząsnął głową, odwracając wzrok z małym uśmiechem bawiącym się na jego ustach.

To było dziwne, więc zawołałam - „Hank?”

Spojrzał na mnie - „Mace dzwonił dziś rano.”

Oto jest. Miałam się dowiedzieć, czy zdałam Test Mace’a.

„I?” - podpowiedziałam.

„I powiedział, że zeszłej nocy byłaś świetna, Ally.”

Zdałam. Więc się uśmiechnęłam.

„Poprosiłem Lee, żeby cię szkolił” - kontynuował Hank.

Przestałam się uśmiechać i zagapiłam się.

Potem zapytałam - „Co?”

„Potrzebujesz doświadczenia z wykwalifikowanym śledczym. Najlepszy w mieście to Lee. Potrzebujesz licencji, aby móc pobierać opłaty wystarczające do pokrycia wydatków - w  tym osobistych. Może ci w tym pomóc. Więc poprosiłem go, żeby cię wyszkolił.”

O mój Boże!

Miałam głos Hanka!

„I?” - powiedziałam ponownie.

„Zastanawia się nad tym”.

Cholera.

„Co oznacza nie” - stwierdziłam.

„To nie znaczy nie. To po prostu nie oznacza, że tak.”

Mm-hmmm.

Nieważne.

„Powiem mu, że zrozumiałaś sprawę Jane” - powiedział Hank - „I powiem mu, że usiadłaś na tym, żeby wymyślić, co robić, zamiast reagować i pieprzyć gówno. Nawet Lee nie wiedział, co robić. I złapałaś się przed Brody’m. A jeśli chodzi o mnie, we wszystkim będę cię wspierać.”

Zaczynałam się wkurzać.

Nie na to, że Hank ma mnie wspierać - to bardzo mi się podobało. To było świetne uczucie. Był niesamowitym bratem i to był tylko jeden z wielu sposobów, w jaki to udowodnił. Byłam wściekła na Lee.

„Właściwie to nie muszę mieć jego błogosławieństwa, Hank. Wskazywałby na to fakt, że już zajmuję się sprawami.”

„On może cię wiele nauczyć” - zauważył Hank.

„Tak samo jak Darius, który już to zrobił, Vance, który też już to zrobił, Hector, Bobby, Ike i Mace” - odparłam.

„Zgadza się” - przyznał.

„Więc nie musisz go przekonywać. Nie musisz nic robić.” - wyciągnęłam rękę, złapałam go za rękę, ścisnęłam i puściłam - „A wsparcie to wszystko, czego potrzebuję” - mój głos ucichł, kiedy skończyłam - „To znaczy wszystko, kochanie”.

Nagle wyciągnął rękę i złapał mnie za kark. Pociągając mnie do przodu, pochylił się we mnie i oparł nasze czoła razem. A jego głos był cichy, kiedy też się odezwał - „Moja mała siostrzyczka, żyje z facetem i jest twardzielką.”

Moje oczy robiły się gorące.

Uniosłem rękę, żeby owinąć palce wokół jego przedramienia. "Hank"

„Nigdy nie będziesz starszym bratem, kochanie, więc nigdy nie zrozumiesz, jakie to uczucie. Odpuszczam. Opiekuje się dziewczyną, którą kochasz i opiekujesz się po długim pieprzonym czasie innym facetem. Widzę, jak radzi sobie w takim świecie. "

O Boże.

Dobijał mnie.

Tak.

Kochany.

Mój starszy brat!

„Kochanie …”

„To jest do bani. Jestem szczęśliwy, ale to nie znaczy, że nie wydaje mi się, żebym coś tracił.”

O Boże.

„Proszę …”

„Daj mu czas” - szepnął.

Miał na myśli Lee.

I teraz to zrozumiałam. Byłam jego młodszą siostrą, a Lee nie był gotowy, by to odpuścić.

Zacisnęłam usta, a potem skinęłam głową, a nasze czoła się przesunęły po sobie. Hank odsunął się nieco, ale nie puścił mnie, głównie dlatego, że ścisnęłam jego ramię.

„Rozumiem - powiedziałam cicho - „Ale mam nadzieję, że nigdy nie odpuścisz”.

„Dobrze jest mieć twoje pozwolenie, ponieważ widzę w nim, że jesteś tym dla niego. On myśli o tobie. Jego świat stał się tobą. I może to mieć.” - jego palce zacisnęły się na mojej szyi - „Mimo wszystko, na tyle, na ile mogę, będę się trzymał blisko.”

Hank zobaczył w Rena, że jego świat stał się mną.

To mi się podobało.

Zastanawiałam się, czy siostry Rena widzą to samo we mnie.

A mój brat miał zamiar trzymać się blisko.

Najwspanialsze.

„Dobrze” - odpowiedziałam.

„Teraz pójdę, zanim staniesz się dziewczyną i wybuchniesz płaczem.”

Odskoczyłam i oświadczyłam - „To się nie stanie.”

To nie było kłamstwo. To była prawda.

Mimo to byłam blisko.

Mój starszy brat uśmiechnął się do mnie.

Potem puścił mnie i wstał, mamrocząc - „Gówno do zrobienia.”

Ja też miałam gówno do zrobienia. Musiałam pobiegać, spocić się, wrócić do domu i być uprawianą przez mojego mężczyznę.

Nie podzieliłam się tym.

Odprowadziłam Hanka do drzwi.

Otworzył je. Poszłam za nim i zatrzymałam się w progu.

Wtedy przypomniałam sobie, że miałam zapytać - „Co ty i Lee zdecydowaliście w sprawie Jane?”

Odwrócił się i odpowiedział - „On powie mężczyznom. Powie Indy. Ja powiem Roxie. I będziemy mieć oko na gówno, ale pozwolimy, by się rozniosło.”

Czas dołożyć sobie rozmowę z Jane na liście rzeczy do zrobienia i postanowiłam dać jej znać, zanim pobiegnę.

Dobra wiadomość była taka, że ani Hank, ani Lee nie szli na wojnę. To może sprawić, że Jane będzie mniej się martwić.

Mimo wszystko musiałabym też mieć oko na te rzeczy.

Hank nachylił się do mnie i pomyślałem, że pocałuje mnie w policzek.

Nie zrobił tego.

Przyłożył usta do mojego ucha i powiedział - „Jak on cię rani, spieprzę go”.

Kochałam mojego starszego brata.

„To się nie stanie” - odpowiedziałam.

Odsunął się, mówiąc - „Lepiej nie”.

Przewróciłam oczami i zobaczyłam, że się uśmiecha.

Pokazałam mu język.

Uśmiechnął się mocniej.

Potem zniknął.

*****

Pobiegłem ze sceny w lokalu Smithiego po moim ostatnim tańcu, chcąc wydostać się stamtąd do diabła i wrócić do domu do łóżka.

I Rena.

To był kolejny wieczór w lokalu Smithiego. Chociaż podeszłam do kilku dziewczyn i porozmawiałam z Tanyą, jedną z kelnerek, nie doszło do rozmrożenia informacyjnego lodu.

Rozmawiałam też ze Smithiem o tym, co wiedział o Gibbonsie. Nie mówiłam mu o naszych postępach w tej sprawie, ponieważ nie chciałam, żeby to zdradził i pieprzył psiaka, gdyby to, co robili Steiner i Gibbons, sięgało głębiej.

Ale Smithie zwracał uwagę na wszystko w swoim klubie. Więc wiedział dokładnie, o kim mówię.

A jego odpowiedź brzmiała - „To dupek. Gówniany klimat. Ale dobry klient. Pije. Daje dobre napiwki dla dziewczyn. Każdej nocy bierze taniec na kolanach. Nie kocham każdego z moich stałych bywalców. Ale nie narzekam na nich, kiedy kupują drinki i opiekują się dziewczynami.”

Gibbons dawał dziewczynom „dobre” napiwki, ponieważ widział zwrot tych pieniędzy, ale nie w normalny sposób.

„Dlaczego pytasz?” - Smithie zakończył.

„Po prostu pilnuję rzeczy, a on daje mi złe wibracje” - powiedziałam.

„Tak” - odpowiedział - „Dupek jest na nim wypisany. Z drugiej strony, to każdy inny facet, który przechodzi przez moje pieprzone drzwi.”

Miał rację. Ale nie ta marka dupka.

Zostawiłam to tak.

Potem zajęłam się swoimi sprawami, mając nadzieję, że Bobby i Darius coś znajdą, albo jedna z dziewczyn wyssie odwagę, by dać mi przewagę.

I to szybko.

Ale teraz noc się skończyła i mój dzień pracy mnie dobiegł końca. Dziewczęta miały pół godziny tańca, zanim skończą, ale nie było powodu, bym został. Dlatego gdybym to zrobiła, ktoś mógłby by to zauważyć i zastanowić.

Więc udałam się do garderoby, podczas gdy dziewczyny zmierzały w stronę sceny, by przejąć kontrolę, gdy Lottie skończy.

„Bawcie się dobrze” - powiedziałam z szerokim uśmiechem.

„Mm-hmmm” - odpowiedziała JoJo na siłę.

„Miłej nocy, Ally” - powiedziała Meena, mijając mnie.

Chwyciła mnie też za rękę. Pomyślałam, że to dziwne.

Dopóki nie poczułam, jak wciska mi coś w dłoń.

Zacisnęłam palce na czymś, co przypominało kartkę papieru i wstrząs energii przepłynął przeze mnie, utrudniając modulację głosu, kiedy zawołałam - „Do zobaczenia jutro wieczorem”.

„Później, kochanie” - zawołała JoJo.

Meena odwróciła się i pomachała. Ale jej twarz mówiła wszystko.

Strach.

Gówno.

Pobiegłam do szatni, ubrałam się, złapałam swoje rzeczy i wyciągnęłam tyłek. Dłonie mnie swędziały, ale nie chciałam, aby ktokolwiek widział, jak czytam notatkę.

Zaczekałam więc, aż stałam na światłach, zanim wyciągnęłam kartkę z kieszeni, rozłożyłam i przeczytałam.

Płacimy albo oni to robią. Mówimy, a oni to robią.

Mają więcej facetów. Patrzą cały czas.

Nie płacimy albo mówimy, oni skrzywdzą Smithiego.

Gapiłam się na papier.

Potem szepnęłam - „Kurwa”

*****

Siedziałam po turecku na łóżku w dżinsach i T-shircie (ale zdjęłam klapki).

Ren siedział oparty o wezgłowie łóżka, z prześcieradłem do pasa i z widoczną klatką piersiową. Tym razem nie podziwiałam widoku. Myślałam o innych rzeczach.

Studiował notatkę, która, nawiasem mówiąc, była tym, o czym myślałam.

Innymi słowy, miałam obsesję na tym punkcie.

Ren zdecydował, że nie pójdzie tej nocy do Smithiego, a zamiast tego zostanie w domu i trochę się prześpi. Ale obudziłam go po tym, jak zdjęłam klapki i zapaliłam światło. Potem pokazałem mu notatkę.

Spojrzał na mnie - „Chcesz, żebym zaangażował w to Lucky’ego i Santo?”

To mnie zaskoczyło.

„Czy Lucky i Santo byliby pomocni?”

„Jedną z wielu rzeczy, do których tych dwóch są powołani, jest to, że wszyscy ich nie doceniają” - Trzymał moje oczy - „Uwaga, nie lekceważ ich”.

Przytaknęłam.

Dobrze było to wiedzieć, a jako Ciekawska Rockowa Laska również z ulgą miałam te informacje.

„Więc chcesz, żebym ich na to położył?” - nacisnął.

Pochyliłam się do niego i położyłam dłoń na jego piersi - „Nie, kochanie. Ale dzięki za ofertę ”.

„Ally…” - zaczął ostrożnym głosem i wiedziałam, dokąd idzie.

To było większe ode mnie. Nawet większy niż ja i Darius. To wymagało gry zespołowej.

Więc przerwałam mu, żeby się nie martwił - „Muszę porozmawiać z Lee”.

Ren wypuścił oddech.

Ja wciągnęłam i powiedziałam - „Miałam takie przeczucie, kiedy się zaczęło. Nie było złe. To było złe. Z Dariusem, wprowadzając Bobby’ego i Brody’ego, poczułam się lepiej.” - przechyliłam głowę do notatki - „Tak więc? Smithie potrzebuje wielkich dział.”

Na to Ren dziwnie zapytał - „Czy wiesz, co jest niesamowite?”

„Cóż… nie” - odpowiedziałam, zdezorientowana tym obrotem rozmowy.

„Że przejmujesz się wystarczająco mocno tym, co robisz, i Smithiem, żeby być na tyle dużym, by odłożyć na bok dumę i dobrze wykonywać swoją pracę.”

On.

Był.

Tak.

Niesamowity.

„Mówisz to tylko, żebym cię pocałowała” - odpowiedziałam.

„Nie. Mówię to, bo to prawda. Chociaż mówię to też, żebyś mnie pocałowała. Ale przede wszystkim to mówię, żebyś mnie przeleciała.”

Moje szczęśliwe miejsce drgnęło, ale moje brwi się złączyły.

„Tańczyłam całą noc i chcesz, żebym wykonała całą pracę?

„Mała, tańczysz góra przez osiem, dziesięć minut. To prawie nie zwalnia cię z prowizji.”

„Dzisiaj też biegałam” - przypomniałam.

Uśmiechnął - „Ta, pamiętam.”

Ten uśmiech - kolejny skurcz w szczęśliwym miejscu.

„Więc myślę, że mój mężczyzna musi włożyć trochę wysiłku” - kontynuowałam.

„Zrobiłem to po twoim biegu.”

To była prawda. I to było więcej niż trochę. To dlatego, że zanim wróciłam z biegu, Ren wyczyścił mój Lelo.

„Okej, trochę więcej wysiłku” - poprawiłam się.

„Czy mówisz, że dobrze sobie radzisz z misjonarzami?” - zapytał.

„Misjonarz rośnie we mnie” - powiedziałam.

Ren wyszczerzył zęby w uśmiechu, który poczułam w moich sutkach i moim szczęśliwym miejscu. Następnie położył notatkę na stoliku nocnym i rzucił się w moją stronę, biorąc mnie na plecy na łóżko z nim na górze.

Kiedy jego usta były na moich ustach, jego oczy wpatrzone w moje, zasugerował - „Zobaczmy, czy mogę wziąć to na numer jeden”.

Chciałam tego wszystkiego.

Całkowicie.

Podzieliłam się tym, podnosząc głowę i całując go.

Twardo, mokro i dziko.

Ren odwzajemnił pocałunek w ten sam sposób.

 

 

5 komentarzy: