sobota, 17 kwietnia 2021

24 - Całkowicie szczęśliwy

 

ROZDZIAŁ XXIV

Całkowicie szczęśliwy

 

 

 

Przeszłam do środkowego przejścia między regałami z książkami i zrobiłam to po kryjomu. Jeśli bym znalazła swój cel, nie chciałam, żeby mi przeszkadzano.

To był następny dzień, późny poranek w Fortnum. Kawiarnia miała być zamknięta za godzinę, byśmy wszyscy mogli przygotować się na ślub Texa i Nancy. Ale Jet, Indy i ja startowałyśmy za trzydzieści minut, żeby udać się do centrum handlowego, by kupić sukienki (i prawdopodobnie buty).

Więc nie miałam dużo czasu.

Znalazłam ją w końcu pomieszczenia, za stołem na środku wypełnionym skrzyniami, skrzyniami wypełnionymi winylem.

Odkładała książki na półkach w studiach kobiecych.

Wysokie, wyjątkowo cienkie, ciemne włosy, które siwiały i tak je zostawiła.

Jane.

„Hej” - zawołałam, a ona podskoczyła.

Potem zwróciła się do mnie - „Hej, Ally.”

Podeszłam blisko i zapytałam - „Idziesz do Texa?”

„Tak” - odpowiedziała.

„Pójdziesz później do Blanki?” - zapytałam.

„Na chwilę.”

To oznaczało, że pokaże swoją twarz, zostawi prezent i ucieknie stamtąd do diabła. Powiedzmy, że Jane nie była towarzyska.

„Piszesz te książki Rockowych Laskach?” - kontynuowałam w tonie konwersacji, a jej oczy zrobiły się wielkie. Zrobiła krok do tyłu.

Kurwa. Moje przeczucie było słuszne.

Robiła to.

O kurczę.

Poszłam za nią. Zrobiła kolejny krok do tyłu i szłyśmy dalej, ale kiedy to robiliśmy, przyszło mi do głowy, że pomyśli, że atakuję. Więc wyciągnęłam rękę, złapałam ją i przytrzymałam w chwili, gdy jej ramię uderzyło o półkę.

„W porządku” - szepnęłam.

„W porządku?” - zapytała z niedowierzaniem.

Przytaknęłam - „Nie jestem zła.”

„Nie jesteś?”

Potrząsnęłam głową - „Nie jestem. Ale jeśli mam cię osłaniać, muszę wiedzieć, dlaczego je napisałaś i dlaczego nikomu nie powiedziałaś, że to zrobiłaś.”

„Będziesz mieć mnie osłaniać?”

To szło zbyt wolno. Musiałam przyspieszyć.

Ścisnęłam jej dłoń - „Tak, Jane. Będę cię osłaniać. Ale musisz ze mną porozmawiać. Nie mamy dużo czasu i nie chcemy dać się złapać na rozmowie.”

„Tu na tyły nigdy nikt nie wchodzi” - mówiła głównie prawdę.

„Duke wchodzi, jak jest tutaj i unika mnie, więc jest taka możliwość” - znowu ścisnęłam jej dłoń - „laseczko, gadaj”.

Patrzyła na mnie.

Potem oblizała usta i powiedziała cicho - „Prawdopodobnie wiesz, że odkąd byłam małą dziewczynką, jedyne, czego kiedykolwiek chciałam, to pisać”.

Kiedy przestała mówić, kiwnęłam zachęcająco głową i trzymałam ją za rękę.

„Romanse” - ciągnęła.

„Okej” - powiedziałam.

„Napisałam wiele książek, Ally” - powiedziała mi.

„Wiem, kochanie” - odpowiedziałam.

„Wszystkie romanse” - stwierdziła.

„W porządku.”

„Cóż, głównie romanse, jakieś zagadki.”

„Racja” - powiedziałam ze słabnącą cierpliwością i zmagałam się z okazywaniem braku cierpliwości.

Jej oczy przesunęły się poza mnie i szepnęła - „A te romanse są najlepsze w historii”.

Wiedziałam, co widziała oczami wyobraźni i wiedziałam, że się nie myliła.

Spojrzała na mnie - „Są prawdziwe” - powiedziała cicho.

„Tak” - odpowiedziałam.

„Ale oni są czymś więcej. Chodzi o wszelkiego rodzaju miłość. Chodzi o rodzinę. Rodzinę wszelkiego rodzaju.”

W tym też się nie myliła.

Poczułam łaskotanie w gardle i powtórzyłam - „Tak”.

„To niezwykłe. Więc musiałam się tym podzielić, Ally.” - tym razem jej dłoń ścisnęła moją i nachyliła się do mnie - „Musiałam.”

„Rozumiem cię” - szepnęłam.

„Ale jak to zrobiłam i pierwsza już była, było mi dobrze, że mogłam to zrobić. Skończyłam jedną. Potem drugą. I następną. I wypuściłam je. Ale kiedy to opublikowano, coś się wydarzyło.”

„Co się stało skarbie?” - zapytałam.

„Ludzie… czytelnicy… sprawiło, że się śmiali” - przerwała - „W głos”

Wciąż tego nie czytałam, ale byliśmy dość dziką gromadą. Wiedziałam to.

Przytaknęłam.

„To dar” - powiedziała śmiesznym, głębokim z emocji głosem - „Patrzeć, jak wszyscy się zbliżacie, być świadkami tego, co się wydarzyło, zbliżając się do tego, czując tę miłość. Ale to był kolejny dar, może nawet większy, cenniejszy, wiedząc, że dzielenie się nim sprawia, że ludzie, których nie znam, śmieją się. To ich uszczęśliwia. Niektórzy z nich do mnie piszą. Mówią mi, że w ich życiu dzieją się złe rzeczy. Ale czytają moją książkę i to ich zabiera. To sprawia, że się uśmiechają. Śmiech. Nawet jeśli na chwilę, a jeszcze lepiej na godziny, mogą zapomnieć o złym, być z nami w Fortnum i się śmiać.” - przechyliła głowę na bok - „To jest piękne. Więc jak to może być złe?”

„To nie jest złe” - powiedziałam jej.

„Lee jest zły” - odpowiedziała.

Był.

Gówno.

„Czy to dlatego nikomu nie powiedziałaś, że zamierzasz to zrobić? Ponieważ miałaś przeczucie, że będą źli?”

Skinęła głową.

Jezu. Jane.

Prawie codziennie dzieliłam z nią przestrzeń, coś dla niej znaczyłam, ona znaczyła coś dla mnie, ale nie miałam pojęcia, że dobrze się ukrywała.

„Gazety?” - nacisnęłam.

„To byłam ja” - powiedziała cicho - „Kiedy to się działo ze Stellą, dzwonili tutaj. Mówiłam bez komentarza. Następnie wysłałam listy anonimowo. Reporter, który to wydał, nawet nie wie, że to ja.”

Kolejna zagadka rozwiązana.

„Ci czytelnicy, którzy do ciebie piszą. Czy można to prześledzić?” - zapytałam, a ona potrząsnęła głową.

„Idą do kogoś innego i odsyłają je do mnie. Ale zapewniono mnie, że jest to niemożliwe do wykrycia.”

„Brody jest całkiem niezły, Jane”.

Zacisnęła usta.

Studiowałam ją. Była zmartwiona.

Potem powiedziałam - „Zostaw to mnie”.

Jej brwi się złączyły - „Co zamierzasz zrobić?”

„Nic, dopóki nie będę musiała. Wtedy się tym zajmę.”

Spojrzała na mnie, zanim zapytała - „Dlaczego mi pomagasz?”

Uśmiechnęłam się i jeszcze raz ścisnęłam jej dłoń, zanim uniosłam ją między nas i zbliżyłam - „Ponieważ bez względu na to, ile mamy lat, zawsze musimy wierzyć w bajki”.

To było wtedy, Jane odwzajemniła uśmiech.

Przede wszystkim, jak wiedziałam: bo zgadzała się ze mną.

*****

„O mój Boże, Herb!”

„Co?”

„Mój Boże!”

„Kobieto! Co?”

„Możesz zostawić trochę dla innych gości.”

Wzięłam garść orzechów nerkowca (dodatek Indii do przyjęcia i część tego, co Herb połykał) i włożyłam kilka do ust, obserwując mamę i tatę Roxie (oraz siostrę i szwagra Texa), Herba i Trish - z miasta z Indiany przybyli na wielkie wydarzenie - walczących na podwórku Blanki.

Nie przejmujcie się. Byłam wokół nich więcej niż raz. To właśnie robili.

Blanca była mamą Eddiego i Hectora. Znałam ją od wieków, a kiedy coś robiła, szła na całość.

Dziś wieczorem, mimo że to była „tylko rodzina” (choć dla Rockowych Lasek oznaczało to wielką imprezę), Blanca nie zawiodła zespołu. W powietrzu wisiały zygzakowate papierowe lampiony w jaskrawych kolorach, zawieszone na linkach od domu do słupków ogrodzenia w poprzek podwórka. Lampiony świetlne były wokół ogrodzenia. Muzyka grała cicho wszystkie piosenki o miłości po angielsku i hiszpańsku. Stoły uginały się od jedzenia, a na środku były duże, jasne bukiety kwiatów (kwiaty: dar Sadie). Blanca założyła nawet bar, w którym jej najstarszy syn, Carlos, razem z Williem Mosesem, robił ludziom drinki.

Jet zrobiła kwadraty z warstwą karmelu (trzy partie). Jak wspomniałam, Indy przyniosła orzechy nerkowca. Ren i ja przynieśliśmy pudło pełne mieszanych butelek alkoholu i kilka skrzynek piwa. Roxie, Stella i Sadie spędziły poranek pomagając Blance i jej córkom Rosie, Glorii i Elenie, w przygotowywaniu i gotowaniu.

Tex, ubrany w inny garnitur (i choć raz, najwyraźniej, w nim zadowolony) i Nancy, ubrana w ładną miętowo-zieloną sukienkę z fantazyjną rzeczą, która była czymś w rodzaju kapelusza, ale o wiele mniejszą, więc była to głównie ozdobna opaska na głowę, zostali złapani wcześniej przez Sędziego Pokoju. Zrobili to, gdy Indy, Duke i ja stanęliśmy obok Texa, a Trixie, Ada (Nancy starej sąsiadki, a mówiąc „stara” mam na myśli to na dwa sposoby) i Blanca stanęli obok Nancy. Nawiasem mówiąc Jet i Lottie, córki Nancy, szły u jej boku, prowadząc ją do Texa.

Sprawa zrobiona, czas na imprezę.

Mój ulubiony czas.

A teraz Herb i Trish, jak zawsze, zajęli się tym.

Herb spojrzał od stołu, przy którym wcześniej wpychał usta (zastawiony jedzeniem) do innego stołu, pięć stóp dalej, który również był pokryty jedzeniem, a potem przez podwórko do kolejnego stołu, który - jak się domyślacie - był pokryty jedzeniem.

Potem spojrzał na swoją żonę - „To nie tak, że Blance zabraknie jedzenia.”

„Nie jesz z miski, Herb” - odparowała Trish - „Dostajesz talerz i nigdy nie bierzesz dokładki.”

„Po pierwsze, nie potrzebuję talerza, kiedy mogę tu stać i jeść” - odpowiedział Herb - „Po drugie, nie mam robaków. Kogo obchodzi, czy jem prosto z miski?”

Obrzydliwe.

„Mnie” - odparła Trish i powstrzymałam się od werbalnej zgody.

Spojrzał na nią.

Potem oświadczył - „Potrzebuję piwa”.

„Wypiłeś już pięć” - poinformowała go Trish.

„Czy mamy ograniczenia?” - zapytał.

„Nie możesz upić się na weselu Texa, tak jak na Roxie” - odpowiedziała.

„A czemu do licha nie?” - zapytał.

„Ponieważ to niegrzeczne” - odpowiedziała

„To jest impreza!” - wskazał głośno.

Co zaskakujące, Trish nie miała na to odpowiedzi. Z drugiej strony Herb miał absolutną rację. Herb odbiegł.

Trish zwróciła się do mnie - „Roxie powiedziała mi, że znalazłaś sobie mężczyznę”.

„Tak, pani Logan” - potwierdziłam.

„Uciekaj” - stwierdziła, po czym odepchnęła się.

Kiedy to zrobiła, podeszła Jules, zauważając - „Wymagana scena Herb i Trish”.

Uśmiechnęłam się do niej - „Jestem trochę zdenerwowana, że stało się to tak szybko i nie trwało to zbyt długo.”

Uśmiechnęła się do mnie i sięgnęła po kilka orzechów nerkowca. Kiedy to zrobiła, przyszła mi do głowy pewna myśl i poszłam za nią.

„Hej, Jules, czy mogę z tobą o czymś porozmawiać?”

Włożyła orzechy nerkowca do ust, przeżuła, przełknęła i odpowiedziała - „Jasne”.

„Martwię się o Dariusa” - powiedziałam.

Kiedy to powiedziałam, jej oczy przeskanowały tłum. Moje też. Zrozumiałam, że byliśmy tylko godzinę na imprezowej części uroczystości, ale zarówno Dariusa, jak i Jane, którzy byli na zaślubinach i pokazali się u Blanki, już nie było.

Widziałam też Rena uśmiechającego się do gadającej Roxie, która stała obok również uśmiechającego się do Roxie Hanka. Mój brat (jak zwykle) trzymał żonę blisko siebie.

Ciepło (lub więcej ciepła; odkąd zajęłam miejsce obok Duke’a, by stanąć z Tex’em, byłam całkiem przepełniona ciepłem) przeniknęło przeze mnie.

„Wymigał się” - zauważyła Jules, a ja oderwałam oczy od mojego mężczyzny i spojrzałam na nią.

„Tak. On zawsze się wymiguje” - powiedziałam - „Pytanie brzmi: dlaczego? Jest tu bezpieczny. Ludziom tutaj zależy na nim. Dba o ludzi tutaj. Dlaczego więc akceptuje naszą akceptację, ale pozostaje na marginesie?”

Jules nawet nie zastanawiała się nad tym pytaniem, zanim się odezwała.

„Vance mi o nim opowiedział” - powiedziała cicho - „Powiedział, że jego ojciec został zamordowany z powodu czegoś, co robił jego szwagier. Nie miał z tym nic wspólnego. To było ostrzeżenie.”

„Wiem” - powiedziałam jej i tak było. Znałam całą pieprzoną smutną historię Dariusa.

„Vance powiedział również, że ten Leon, zmarły mąż Shirleen, zaoferował Dariusowi szansę na zemstę, a także zabezpieczenie finansowe jego rodziny, jeśli zaangażuje się w interesy Leona” - ciągnęła Jules.

„To też wiem” - odpowiedziałam - „Był młody, podjął głupią decyzję i dał się w to wciągnąć. Ale teraz już w tym nie jest, Jules, i nie było go tam od jakiegoś czasu. Ale zachowuje się jak…” - Pokręciłam głową - „Nie wiem. Jakby nie przynależał, kiedy tu należy. On zawsze tak robił. Kiedy mieliśmy szansę, a przyznaję, nie dawał nam ich wiele - ale trzymał się blisko Lee i Eddiego - więc kiedy mieliśmy okazję, zawsze zachowywaliśmy się tak, jakby tam należał. Shirleen wśliznęła się do środka. Nie wiem, dlaczego Darius sobie na to nie pozwala. I to po prostu wszystko. On sobie na to sam nie pozwoli.”

Z naszych stron dobiegł chrapliwy głos, odpowiadający na moje pytanie - „On nie odkupił”.

Zaskoczona spojrzałam na Duke’a. Byłam nie tylko zaskoczona tym, co powiedział, ale i tym, że był blisko mnie.

„Czy mogę ukraść Ally?” - zapytał Jules.

O cholera.

„Jasne” - odpowiedziała Jules, spoglądając na nas oboje.

Duke zacisnął palce na moim bicepsie.

Spojrzałam na Jules i zapytałam - „Czy możesz po prostu mieć na oku Dariusa? Próbuję znaleźć sposób, aby do niego dotrzeć i może możesz pomóc.”

„Nie ma problemu” - powiedziała z uśmiechem - „Chętnie.”

Duke pozwolił mi to powiedzieć, a potem zaprowadził mnie daleko - daleko od wesołego, śmiejącego się, gadającego, hałaśliwego tłumu na sam skraj ogrodu przy bramie ogrodzeniowej.

Kiedy nas zatrzymał, wziął rękę z mojego ramienia.

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego.

„Duke…”

„Dolores i ja mieliśmy syna” - oznajmił, a ja zatrzasnęłam usta.

Nie wiedziałam tego.

Nie miałam pojęcia.

O kurwa.

Nie podobało mi się to, jak to się zaczęło.

„Jeździł na rowerze po ulicy przed naszym domem pewnego popołudnia i został potrącony przez pijanego kierowcę.”

O kurwa.

To nie tylko mi się nie podobało, ale też, kurwa, tego nienawidziłam.

„Miał osiem lat” - ciągnął Duke.

O mój Boże.

„Duke” - szepnęłam.

„Dolores, źle przechodziła całą ciążę i rodziła siedemdziesiąt osiem godzin. Wreszcie, zarówno ona, jak i mój chłopiec, byli w opałach, ale uratowali ich. Ale prawie straciłem ich oboje.”

O mój Boże.

„To oczywiste” - kontynuował - „Że nie byłem zbyt wielkim fanem, żeby ją znowu zapłodnić. Dolores chciała więcej. Nie chciałem o tym słyszeć.” - patrzył na mnie uważnie - „W końcu był wszystkim, co mieliśmy”.

„Nie wiedziałam” - powiedziałam cicho.

„Nikt tego nie wiedział. Z wyjątkiem Ellen. Dlatego zrezygnowaliśmy. Opuściliśmy Cali. Wróciliśmy do domu. I prawdopodobnie Lee wie, skoro wszystko sprawdza. Ale on też trzyma buzię na kłódkę, kiedy tego potrzebuje.”

Przytaknęłam.

„Było popołudnie, Ally” - powiedział mi.

„Co?” - zapytałam.

„Mój Joshua miał połamane wszystkie kości, zmiażdżone wnętrzności, głowę wgniecioną przez jakiegoś faceta, który spędził cały ranek na chlaniu, a po południu usiadł za kierownicą. Który dzieciak nie może być bezpieczny, jeżdżąc po ulicach przed swoim domem po pieprzonym południu?”

Potrząsnęłam głową, ponieważ nie znałam odpowiedzi - „To nie ma sensu”.

Pokiwał głową - „Na pewno, kurwa, nie”.

Nic nie powiedziałam.

Duke to zrobił - „Nie było za późno. Moglibyśmy spróbować ponownie. Ale to nas złamało, oboje. Prawie straciłem Dolores. Nie mogła znieść jego wspomnień, nawet mnie. Ale przeszliśmy przez to, porzuciliśmy życie, które dzieliliśmy z naszym chłopcem i postanowiliśmy nie próbować ponownie. Ale zostawił dziurę, Ally. Dziurę, o której nie sądziłem, że mogłaby zostać wypełniona, tracąc moje dziecko, nie mając innego. I cholerna ziejąca dziura.”

„Rozumiem” - szepnęłam.

„Zapełniło się, kiedy ty i Indy weszłyście do mojego życia.”

Mój żołądek cofnął się, jakbym została uderzony, gdy ścisnęło mi się serce.

„Wy dwie, tak cholernie szalone, spędzałyście czas z Ellen w kawiarni, zawsze wpadałyście w kłopoty. Zakochałem się w was obu, gdy tylko was ujrzałem.”

Moje oczy płonęły, mój głos był chrapliwy, powiedziałam - „Duke”.

„A potem ty, tam sama, robisz niebezpieczne rzeczy, nie rozmawiasz o tym z rodziną, przyjaciółmi, mną…” - Potrząsnął głową - „Wkurzyło mnie to.”

Teraz zrozumiałam. Boże, zrozumiałam.

„Tak mi przykro” - powiedziałam delikatnie.

„Martwiłem się o ciebie.”

Chcąc go dotknąć, niepewna, czy powinnam, ale mimo wszystko sparaliżowana bólem słuchania tego wszystkiego, co powiedział, po prostu stałam tam i powtarzałam - „Tak mi przykro”.

„Ale potem rozeszła się wieść o tym, co wydarzyło się w Lincoln’s. Tex powiedział mi wszystko. Nie powiedziałby ci, ale był z ciebie dumny, dziewczyno. Prawie o tym krzyczy. Powiedział, że wiesz dokładnie, co robisz. Powiedział, że od stóp do głów, na wskroś, jesteś Nightingale.”

Moje gardło zamknęło się.

Cholernie kochany Tex.

„To było wtedy” - kontynuował - „… zdałem sobie sprawę, że nadszedłby taki czas w życiu Joshuy, czas, do którego ja i Dolores nie mogliśmy się dostać, kiedy byśmy musieli odpuścić. Musielibyśmy pozwolić mu być sobą. Żyć własnym życiem. I wtedy zdałem sobie sprawę, że byłem dupkiem, ponieważ byłem na ciebie wkurzony, a musiałem pozwolić ci zrobić to samo.”

„Racja” - odpowiedziałam, a mój głos był nadal zachrypnięty.

„Więc muszę to zrobić i stać przy tobie. Nie wkurzać się. Zostawiłaś tę wiadomość, zajęło mi to trochę czasu i Dolores rozwierciła mój tyłek, ale oto jestem, wysysam to, żeby przeprosić za to, że byłem wkurzony, zamiast dać ci swobodę latania.”

Znowu nic nie powiedziałam. Po prostu przełknęłam (mocno) i skinęłam głową.

„Mówiąc to, bądź ostrożna i przychodź do mnie, kiedy tylko będziesz mnie potrzebowała.”

„Dobra, Duke” - wydusiłam się przez zaciśnięte gardło.

„Kiedy będziesz mnie potrzebować, Ally.”

Przytaknęłam.

Patrzył na mnie.

Pozwoliłam sobie wtedy wyszeptać - „Kocham cię, Duke”.

„To samo” - mruknął.

To sprawiło, że się uśmiechnęłam. Drżąco, ale zrobiłam to.

„Teraz, Darius” - stwierdził, po czym odchrząknął i wiedziałam, że idziemy dalej i byłam za to cholernie wdzięczna.

„Tak?” - podpowiedziałam.

„Zdobył ciemne znaki w jego własnej duszy, kochanie.”

„Wiem, Duke, ale…”

Potrząsnął głową, a ja się zamknęłam.

„Przyglądałem się. Ten chłopiec nie jest na drodze do odkupienia. To, co on robi, to poświęcenie swojego czasu i poświęcenie sobie tego czasu, aby być z ludźmi, którzy coś dla niego znaczą. Robi to, wiedząc, że to jest tyle dobrego, ile może osiągnąć, ponieważ czeka go potępienie i nie może nic na to poradzić.”

Moje plecy wyprostowały się - „To nieprawda”.

„Masz rację. Tak nie jest. To nie znaczy, że on nie wierzy w to aż do kości.”

Gówno.

„Twoim wyzwaniem” - zbliżył się do mnie - „naszym wyzwaniem jest przekonanie go ostatecznie, że to nieprawda.”

„Jak to zrobimy?” - zapytałam.

„Dwie możliwości. Robimy to, co robimy i mamy nadzieję, że się obudzi, rozejrzy i zrozumie, że nie myśli dobrze. Albo go z tego wyrwiemy.”

„Jestem za opcją, żeby go wyrwać z tego” - wymamrotałam.

„Ja też” - odparł Duke.

„Dobrze, jak to robimy?” - zapytałam.

„Do diabła, jeśli wiem” - odpowiedział.

Wspaniale.

„Po prostu wiem, że kiedy mam do czynienia z wami, kobiety, zawsze jest czas, właściwy czas, kiedy możesz zrobić coś, co przejdzie przez mury, nasiona, pąki i wzrost, a wtedy zasadzisz mądrość. Musimy więc po prostu poczekać na odpowiedni czas, aby zasiać to ziarno.”

Skinąłam głową, ponieważ to był mędrzec. Miał rację i widziałam, jak robi to raz po raz z Rockowymi Laskami, więc wiedziałam też, że to działa. To było do niczego. Traciłam przez to cierpliwość i nie chciałam musieć więcej ćwiczyć.

Ale miał rację.

„Dzięki, Duke.”

Uniósł brodę, zanim spojrzał na podwórko i wymamrotał - „Lepiej wrócę do Dolores”.

„Okej.”

Spojrzał na mnie - „Jesteś dobrym dzieckiem, Ally.”

Uśmiechnęłam się do niego, ale ostrzegłam - „Dzięki. Ale jeśli sprawisz, że znów będę chciała płakać, kopnę cię w goleń.”

Potrząsnął głową, usta drgnęły i odszedł.

Już miałam rzucić się do baru i zamówić serię szotów tequili od Williego, kiedy nagle zostałam napadnięta przez Roama and Sniffa.

Spojrzałam na dwóch nastolatków.

Roam and Sniff byli uciekinierami, z którymi Jules rozmawiała w schronisku. Potem zbliżyła się do nich. Byli tak blisko, że Roam wziął kulę, próbując uratować jej życie.

Potem Shirleen wzięła ich pod swoje skrzydła i od tamtej pory mieszkają z nią. A kiedy powiedziałam „wzięła ich pod swoje skrzydła”, miałam na myśli, że traktowała ich jak własnych. Innymi słowy, matkowała im tak, jak zrobiłaby to tylko Shirleen. Z bezczelną, twardą miłością.

Ale kluczowym słowem w tym była miłość.

Roam był wysokim Afroamerykaninem, który zawsze był przystojny. Nie było więc zaskoczeniem, że w miarę upływu miesięcy stał się potężnie wyższy, wyolbrzymiony, chłopiec zaczął wyciekać z jego twarzy, stawał się męski i był wręcz przystojny.

Zaskoczeniem było to, że Sniff, zawsze mały, chudy, z twarzą podziurawioną trądzikiem, późno rozkwitł. Kiedy Shirleen go karmiła i zabrała do dermatologa, nie był już chudy, a jego twarz się rozjaśniła. Ale uderzył w zryw wzrostu i wystrzelił dziesięć centymetrów w górę. Mało tego, jego rysy również dojrzewały i robiły to dobrze. Bardzo dobrze. Tak więc dzieciak, który był teraz zawsze mądry i zabawny, dawał szansę na przewagę w dziale wyglądu.

Poważnie.

Nadal często kręcili się z Jules, ale swój męski wpływ wywarli na nich Vance i Gorąca Drużyna. Spędzali dużo czasu w Nightingale Investigations, pracowali w pokoju monitoringu, jeździli i ćwiczyli razem z chłopakami.

Uwielbiali to, całkowicie się z tym uporali w taki sposób, że nietrudno było przewidzieć ich przyszłą karierę, a to zostanie nieodwołalnie udowodnione, co będzie dalej.

„Masz chwilę, Ally?” - zapytał Roam, gdy obaj chłopcy zaczęli się koło mnie zbierać.

„Tak” - odpowiedziałam, przyglądając się im uważnie.

Całkowity trening twardzieli. Ich twarze nic nie zdradzały.

„Słyszeliśmy, że pracujesz na występach Smithiego” - stwierdził Sniff.

O rany.

Spięłam się i powtórzyłam - „Tak”.

„Faceci rozmawiali w biurach” - ciągnął Sniff - „Słyszałem, jak mówili, że pracujesz pod kątem bramkarza.”

Jeszcze nie pracowałam. Ale ja im tego nie powiedziałam. Tylko skinęłam głową.

„Więc pilnujemy dziewczyn” - oświadczył Roam.

Walczyłam z przewracaniem oczami. Obaj mieli po siedemnaście, prawie osiemnaście lat. Nie byłam więc zszokowana, że wykorzystali tę okazję do pracy przy striptizie, żeby „pilnować” grupy striptizerek.

„Chłopcy…” - zaczęłam.

„Po prostu posłuchaj, Ally, tak?” - prychnął Sniff .

Przyjrzałam mu się przez chwilę i skinęłam głową.

„Wciąż mamy szkołę, więc nie możemy wiele zrobić, ale Sniff wziął kilka, ja wziąłem inne, a po szkole poszliśmy za nimi” - powiedział Roam.

Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Po prostu wiedziałam, że byli w Gorącej Drużynie nie trochę, ale często, więc prawdopodobnie nie robili głupiego gówna.

Chciałam też wiedzieć, co widzieli.

Więc zapytałam - „I?”

„I widziałem jedną rękę na kopercie do twojego bramkarza” - stwierdził Roam - „Miałem lornetkę i widziałem, jak facet przegląda kopertę. Wiele banknotów. Jedynki, piątki, dziesiątki.”

„Napiwki” - powiedziałam cicho.

„Nie możemy wejść do klubu, więc nie wiemy, skąd to, ale przypuszczamy, że tak” - odparł Roam.

Dlaczego tancerka miałaby dawać temu facetowi pieniądze z napiwków?

„On coś ma na nie” - odpowiedział Sniff na moje pytanie, a ja skupiłam się na nim - „Nie wiem, co, a Roam widział tylko jedno, ale tak uważamy.”

„Widziałeś, że te kobiety robią coś jeszcze?” - zapytałam - „Coś, czym może do tego nakłaniać? Czy jest coś, co mógłby nad nimi trzymać?”

Miałam dwa negatywne potrząśnięcia głową.

Choroba.

„Chcesz, żebyśmy zostali przy nich?” - zapytał Sniff.

„Tylko jeśli Shirleen wie, że to robicie i nie przeszkadza jej to” - odpowiedziałam.

Spojrzeli na siebie, a potem na mnie.

Sniff wyszczerzył zęby. Roam wyglądał na skupionego.

Ale wiedziałam z ich reakcji, że Shirleen powie, że to w porządku. Z drugiej strony wychowywała twardzieli i wolałaby, aby ich twardość była dobra, a nie zła, więc nie odmawiała.

Uniosłam rękę i machnęłam nią w geście przejdź dalej. - „Idźcie, poproście o pozwolenie, miejcie oczy na tych dziewczynach i składajcie mi raporty często. Jeśli jeszcze go nie macie, zdobądźcie mój numer od Shirleen.”

To sprawiło, że przytaknęli.

„I informujcie Dariusa na bieżąco” - dodałam.

Więcej przytaknięć.

„Dzięki, chłopaki” - skończyłam.

Kolejny uśmiech Sniffa. Szarpnięcie podbródkiem od Roama.

Jezu.

Szarpnięcie podbródkiem od Roama.

Ratunku.

Wystartowali.

Strzeliłam do baru.

Właśnie wypiłam szot tequili, kiedy ramię owinęło się wokół mojego brzucha od tyłu, usta dotknęły mojej szyi, a głos mojego mężczyzny zabrzmiał w moim uchu - „Bawisz się dobrze?”

Odwróciłam się w zagięciu jego ramienia, spojrzałam na niego i skinęłam głową - „Tak. A ty?”

„Mm-hmmm” - wymamrotał i jego oczy ześlizgnęły się na moją klatkę piersiową - „Najlepsze jest to, że patrzę na ciebie w tej sukience.”

To był ślub, ale mimo to sukienka była obcisła, obnażająca i seksowna. To był mój sposób. Tym razem jednak nie czarna. Lawendowa.

„Chcę cię zadowolić” - powiedziałam mu.

„Dobrze sobie radzisz” - odpowiedział.

Uśmiechnęłam się.

Pochylił się i dotknął moich ust swoimi ustami.

„Herb!” - usłyszeliśmy trzask (głośny) z drugiej strony podwórka.

Dobre wieści. Trish poczuła potrzebę drugiej rundy.

Opierając się o Rena, zwróciłam uwagę na środkowo-zachodni kontyngent naszej grupy, gdy Tex zagrzmiał - „Jezu Jones, kobieto, zostaw go!”

„Ugh! Dlaczego jestem zdziwiona? Wy faceci trzymajcie się razem!” - odkrzyknęła Trish.

„Moi ludzie to Włosi, głośni i cholernie szaleni” - szepnął do mnie Ren - „A mimo to twoi ludzie pokonali moich o milę.”

Spojrzałam na niego - „Wiem. Czy nie mamy szczęścia?”

Ren potrząsnął głową.

Potem się uśmiechnął.

*****

Ponieważ większość ludzi miała plastikowe kubki, trzy godziny później, kiedy Blanca chciała zwrócić na siebie uwagę wszystkich, uniosła dzbanek z margaritą i stuknęła w niego długą, cienką łyżką.

Kiedy tłum ucichł i odwróciła się, oznajmiła - „Lee ma coś do powiedzenia”.

Stojąc w zakrzywionym ramieniu Rena, właśnie strzelając gówna ze Stellą, Macem i Shirleen, wszyscy zwróciliśmy naszą uwagę na Lee, który trzymał butelkę piwa w jednej ręce i Indy blisko siebie w zagiętym drugim ramieniu.

Nawiasem mówiąc, Indy miała puszkę Fresca.

Lee nie zwlekał - „Dwa lata temu poznałem Texa, kiedy pomagał mojej obecnie ciężarnej żonie przy B&E”.

Rozległy się chichoty i rechot, i głośny śmiech, ale Lee nie przestawał - „Niedługo potem uratował jej życie”.

Wszyscy przestali się śmiać.

„Od tego czasu spadło mnóstwo gówna. Jak to się działo, zawsze wiedzieliśmy o dwóch rzeczach. Po pierwsze, nie bylibyśmy w stanie odgadnąć, co będzie dalej. Po drugie, będzie tam Tex.” - Lee przypiął Texa oczami i stwierdził - „Wiedzieliśmy, że Tex zawsze tam będzie.”

O cholera. Moje oczy znowu zrobiły się gorące.

Lee szedł dalej.

„W ciągu ostatnich dwóch lat nauczyłem się, że kiedy życie staje się ciężkie, a nawet jeśli nie, najlepszą rzeczą, jaką może mieć mężczyzna, jest dobra kobieta u jego boku”.

Spojrzałam na Indy i zobaczyłam, że zaciska usta.

Tak jak ja.

„Więc jeśli było coś, czego dla ciebie życzyłem, Tex” - kontynuował Lee - „Po tym , jakim jesteś człowiekiem, to takim, który na to zasługuje, tego właśnie dla ciebie życzyłem. Więc powiemy, że jestem cholernie zadowolony, że ją dziś znalazłeś i przywiązałeś do siebie.” - uniósł butelkę - „Obyś miał z nią tu wiele lat. Do Texa i Nancy!”

Wszyscy spojrzeli na Texa, który trzymał Nancy blisko siebie, a ona pochylała się do niego, robiąc to samo, uśmiechając się nokautującym uśmiechem, który odziedziczyła jej córka, a łzy spływały jej po policzkach. Wszyscy podnieśliśmy nasze drinki i wielu (w tym ja, ale nie Ren) krzyczało - „Dla Texa i Nancy!”

Kiedy trochę wypiliśmy, okazało się, że Lee nie skończył i nadal patrzył na Texa i Nancy - „Teraz: Luke i Ava nie mogli tu być, ale chcieli dać ci coś do świętowania. Ava powiedziała mi, że najlepszą rzeczą, jaką mogą ci dać, będzie coś, co docenisz. Coś głośnego i prawdopodobnie okropnego, ale zdecydowanie spektakularnego. Więc oto twój prezent od Luke’a i Avy, którzy są nieobecni, ale są tutaj duchem.” - Następnie odwrócił się i krzyknął w kierunku tylnego ogrodzenia, za którym znajdowała się aleja - „Start!”

Ledwo wypowiedział to słowo, a usłyszeliśmy wrzeszczący świst. A nad świątecznym podwórkiem Blanki z głośnym hukiem eksplodował wielki fajerwerk.

Były ooo i ach.

Potem poszedł następny.

I kolejny.

I kolejny.

Potem jeszcze więcej, tony więcej, nocne niebo rozświetliło się pięknem, Jezu, Luke i Ava nie szczędzili wydatków.

To było niesamowite.

W miarę upływu czasu oderwałam oczy od pokazu i spojrzałam w stronę Texa i Nancy.

Wielki mężczyzna wciąż trzymał żonę blisko, a Nancy nadal mocno się o niego opierała, ale ich głowy były odchylone do tyłu, a ich twarz rozjaśniały kolory.

A ciepło tak słodkie, że trudno było je przetworzyć, przeniknęło przeze mnie.

To dlatego, że Tex się uśmiechał.

I był całkowicie szczęśliwy.

 


 

4 komentarze:

  1. Wiele szczęścia dla staruszka❤️ dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Duke😢😢😢😢 Współczuję również Trish😞 że ona jeszcze jest z tym facetem to szok 😒 WIELKIE GRATULACJE DLA TEXA! !!! ❤❤❤❤❤ Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń