ROZDZIAŁ XII
Czy
wspomniałam o garniturach?
„O mój Boże.”
„O kurczę.”
„Nie wierzę w to.”
„Do jasnej cholery. Czy
to się naprawdę wydarzyło?”
„Ten różowy kolor to
bomba”.
Rockowe Laski
zareagowały na książkę.
Byliśmy w Fortnum i mieliśmy
zaimprowizowaną Naradę Plemienną Rockowych Lasek, którą Indy histerycznie zwołała,
jadąc ze mną w drodze do sklepu. Była zbyt przerażona, żeby prowadzić. Zresztą
miała surowe zasady dotyczące prowadzenia pojazdów i wybierania numerów, a
często to właśnie robiła.
Jak zwykle nikt nie
marnował czasu na ciągnięcie tyłka do Fortnum.
Teraz na niskim stoliku
w części wypoczynkowej przed dużym, szklanym oknem, w którym się zebraliśmy,
leżały stosy różowych książek, które kupiłyśmy w Cherry Creek.
Dobrą wiadomością było
to, że opublikowana (rzekomo) fabularyzowana relacja o zalotach Indy i Lee miała
pierwszeństwo przed kimkolwiek, kto dawałby mi gówno za to, że byłam tajemnicza
w mojej działalności niezwiązanej z Rockowymi Laskami, a także za to, że nie
dzieliłam się szczegółami, ponieważ utrzymywałam związek kumpli do pieprzenia z
Renem Zano przez rok.
Zła wiadomość była taka,
że (rzekomo) fikcyjna relacja o zalotach Indy i Lee została cholernie
opublikowana.
„O mój Boże” -
zachichotał Tod i wszyscy spojrzeli na niego, aby zobaczyć, jak jego książka
jest otwarta, jego oczy skierowane ku niej, ogromny uśmiech na jego twarzy -
„Pamiętam to. To było zabawne!” - spojrzał na grupę. - „I to jest super… Jestem
sławny!”
„Tod, to nie jest
wspaniałe” - warknął Indy.
„Tak, jest” - nie
zgodził się Tod.
„Nieprawda” - odparła
Indy.
„Ty też jesteś sławna” -
zauważył Tod - „Albo jesteś już sławna dzięki tym artykułom w gazetach, ale
dzięki tej książce staniesz się bardziej sławna”.
„Nie chcę być bardziej
sławna” - odparła Indy.
Tod patrzył na Indy,
jakby właśnie oznajmiła, że błyszcząca szydełkowa sukienka z frędzlami, którą
Tina Turner miała na sobie podczas występu „Proud Mary” w Beat Club w 1971
roku, była w złym guście.
Potem zapytał wysokim
głosem - „Dlaczego nie, u licha?”
Indy machnęła się na
niego różową książką i wrzasnęła - „Tod! Mają w tym scenę kuchenną! Nie
potrzebuję, aby świat wiedział o scenie kuchennej.”
„Która to za strona?” - Shirleen
mruknęła do Sadie, gorączkowo przeglądając książkę.
„Szukam” - wymamrotała
Sadie, robiąc to samo.
„Ta scena była gorąca” -
powiedział Tod do Indy.
„To nie była scena, Tod”
- odpowiedziała Indy - „To było moje życie!”
„Pamiętam, że słyszałam
tę historię” - szepnęła Roxie do Avy - „Tod ma rację. To było gorące.”
Spojrzałem na Roxie,
zaciskając brzuch, gdy Daisy zapytała - „Kim jest ta Kristen Ashley?”
„Zgaduję…” - Tod
odwrócił swoją uwagę od Indy i spojrzał na Daisy - „…że to zmyślone imię.
Uznanie dla tego, kto to wybrał, imię wielkiego romantyka. Ale całkowicie
fałszywe. Nikt nie nazywa się Kristen Ashley.”
„To nie jest dziwne
imię, Tod” - zauważyła Stella.
„Ile znasz osób o
nazwiskach z powieści romantycznych?” - zapytał Tod Stellę.
„Ava Barlow” -
odpowiedziała Stella.
„Hmmm” - wymamrotał Tod.
„India Savage. Allyson Nightingale. Roxanne Logan. Juliet Lawler. Sadie
Townsend” - ciągnęła Stella.
„Dobra, przyjąłem” -
mruknął Tod.
Ale ja słuchałam na pół
ucha.
Reszta skupiła się na
Fortnum.
Widziałam wiele twarzy,
które znałam. To dlatego, że kawa Texa była szanowana, więc praktycznie wszyscy
wracali po więcej. Działo się tak również dlatego, że dzięki artykułom
prasowym, jak zauważył Tod, Fortnum, Rockowe Laski i Gorąca Drużyna były już
znane w Denver.
Dlatego mieliśmy wielu
stałych bywalców, a ci stali nie zawsze wpadali po prostu na kawę. Fortnum było
na fali już od jakiegoś czasu. Miało się wrażenie, że było prawdziwe. To
uczucie, które zapraszało cię do pozostania. To uczucie, które zapewniało, że
jesteś mile widziany. To uczucie, któremu wielu poddawało się i spędzało tu czas.
Czasami godziny.
W tej chwili miejsce nie
było wypełnione, ale miejsce do siedzenia przed ladą z espresso było pełne, a
ludzie byli w kolejce po kawę. A Jane, inna pracownica Indy poza Duke'm, Tex'em, Jet
i mną, nawet sprzedawała książki.
W tej przestrzeni więcej
niż raz mówiono o historii z kuchni.
Oczywiście nie miałam
czasu na przeczytanie książki, chociaż przejrzałam fragmenty, ale można było
bezpiecznie powiedzieć, że większość jej treści została omówiona wielokrotnie i
szczegółowo w tej przestrzeni.
I łatwo było podsłuchać.
W Rockowych Laskach nie chodziło o ciszę. Nawet nie blisko.
To oznaczało, że mógł to
być każdy regularny, który tam spędzał czas.
Dlaczego nie pomyślałam
o tym, zastanawiając się, kto rozlał się do gazet, nie wiedziałam.
Ale teraz o tym myślałam.
Moje jelita zacisnęły
się jeszcze bardziej, gdy coś sobie przypomniałam.
Podczas Dramatu Indy Lee
umieścił podsłuch i kamery w Fortnum. Te trafiły do pokoju monitoringu Lee w
jego biurze w LoDo. Po dramacie Indy nie usunął ich. To dlatego, że pokój
nadzoru Lee był obsadzony 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a te kanały
zapewniały chłopcom komiczną ulgę.
A Brody Dunne nie był
jedynym specem od komputerów, który potrafił włamać się do czegokolwiek.
Ktoś mógł włamać się do
tych kanałów.
Ktoś może nas teraz
obserwować.
Wyskoczyłam z fotela,
sięgnąłem do tylnej kieszeni w poszukiwaniu telefonu i skierowałam się do
drzwi.
„Gdzie idziesz?” - Tex
wybuchnął.
„Muszę zadzwonić” -
odkrzyknęłam.
„Chodnik, kobieto.
Patrzę na ciebie cały czas!” - Tex wciąż huczał.
Podniosłam rękę i
machnęłam na zgodę, opuściłam głowę i podniosłam telefon. Pchnęłam drzwi i
zatrzymałam się na chodniku, ale zanim mogłam zadzwonić do Brody’ego i
powiedzieć mu, żeby sprawdził, czy został zhakowany, zadzwonił, a wyświetlacz
powiedział mi, że dzwoni Ren.
Przyłożyłam to do ucha,
ale nie powiedziałam „hej”, ponieważ Ren mówił, kiedy to odebrałam. Nie mówił
do mnie, ale był wkurzony.
„Nie obchodzi mnie to.
Zrób to. Teraz.”
Ocho.
„Ren, co słychać?” - zapytałam
ostrożnie.
Jego uwaga zwróciła się
do mnie - „Ally?”
„Tak, kochanie. Czy coś
jest nie tak?”
„Santo cię pilnuje” -
stwierdził dziwnie.
„Okej” - odpowiedziałam.
„Zadzwonił do Lucky’ego,
wymienił się i teraz mam tę różową pieprzoną książkę na biurku”.
Hmmm. Wydawał się tak
zły jak Indy. Chodziło o to, że uprawiała seks z Lee na kuchennym blacie i myśl
o tym, że wszyscy o tym czytali, była (być może) powodem do złości.
Ale dlaczego Ren był
zły?
Aby dać mu możliwość
wyjaśnienia swoich emocji, powtórzyłam - „Okej”.
„A ta suka ma stronę
internetową” - powiedział mi.
„Jaka suka?” - zapytałam.
„Kristen Ashley.”
Podniosłam głowę i
zamrugałam na Broadwayu.
„Co?” - wyszeptałam.
Nie powtórzył. Zamiast
tego powiedział coś o wiele bardziej przerażającego.
„Już niedługo…” - mówił,
jakby czytał - „…Rock Chick Rescue,
historia Eddiego i Jet”.
O cholera.
Niestety kontynuował.
„… Rock Chick Redemption, historia Hanka i Roxie.”
O cholera!
Kontynuował - „Przejdę
do sedna, kochanie. Ostatnim na tej liście jest Rock Chick Revolution, historia Ally i Rena.”
Kurwa!
Dreszcze przeszły mi po
kręgosłupie i wyszeptałam - „Nasza historia nie została napisana”.
„Mała, nasza historia
nie jest historią” - wyciął Ren.
To była prawda.
„Mają je wszystkie?” - zapytałam.
„Co do ostatniej” -
odpowiedział.
„To niedobrze, Ren” -
powiedziałam cicho.
„Nie, mała. To jest
cholernie nie dobre. To naprawdę jest
cholernie nie dobre. Ty i twoje dziewczyny jesteście na czyimś celowniku i nie
potrzebuję, żeby moja kobieta była na celowniku. Nie potrzebuję też celownika na sobie. Zwłaszcza nie teraz.”
Zwłaszcza teraz. Co miał przez to na myśli?
Otworzyłam usta, żeby
zapytać, ale on zapytał przede mną.
„Twój brat to wie?” -
zapytał.
„Który?” - zapytałam z
powrotem.
„Nie obchodzi mnie to.
Jeden, drugi, ale najlepiej byłyby obaj”- powiedział w odpowiedzi.
„Cóż, byliśmy trochę
zajęci świrowaniem, więc nie jestem pewna, czy informacje zostały
przefiltrowane. Chociaż Fortnum jest okablowane i podłączone do biur Lee, więc
spodziewam się rychłego nadejścia Gorącej Drużyny.”
Ren milczał.
„Zano?” - zawołałam.
„To miejsce jest okablowane?”
- zapytał przerażająco miękkim głosem.
O rany.
„Cóż…” - przerwałam - „Tak.”
„Jak długo?”
O stary!
„Uch… odkąd były te rzeczy
Indy.”
Słuchawka nie była przy
jego ustach, kiedy odgryzł - „Kurwa, pierdolić mnie.” - ale nadal to słyszałam.
Wrócił do mnie i zapytał
zjadliwie - „Myślisz, że mogłabyś zechcieć o tym wspomnieć?”
„Zano, prawie nigdy tu
nie byłeś” - zauważyłem.
„Myślisz, że twoje
dziewczyny nie rozmawiały o moim gównie, twoim gównie, naszym gównie, moim
gównie z Avą i czymkolwiek pomiędzy?” - wrócił.
Hmmm.
Miał rację.
Usłyszałam ryk
motocykla, spojrzałam w tę stronę i zobaczyłam Vance’a zbliżającego się na
swoim harleyu.
Oglądałam Vance’a (Vance
był bardzo widoczny), ale do telefonu powiedziałam - „Muszę zadzwonić do Brody’ego, załatwić go, sprawdzić,
czy kanały zostały zhakowane” - Wpatrując się w Vance’a, a zwłaszcza z
nieszczęśliwym wyrazem twarzy, jaki miał na sobie, powiedziałam Renowi - „Vance
właśnie tu przyjechał i mam wrażenie, że to nie przypadek. Zadzwonię do Lee i
Hanka po Brody’m, ale podejrzewam, że już rozmawiali z nim i prawdopodobnie
obaj zmierzają w tę stronę.”
„Ja też się tym zajmuję”
- powiedział Ren - „To gówno musi zostać zamknięte. Jak zobaczysz swojego
brata, Ally, powiedz mu, że przede mną musi znaleźć źródło. Jesteś ze mną, mała?”
Miałam wrażenie, że tak,
chociaż pomyślałam, że rozsądnie byłoby uzyskać szczegółowe informacje.
„Może porozmawiamy o tym
dziś wieczorem przy kolacji” - zasugerowałam.
Vance był w księgarni, a
ja skierowałam oczy w dół Broadwayu, gdzie zauważyłam zbliżające się czarne
porsche.
Luke.
„Nie jestem w nastroju do
gotowania” - odpowiedział Ren - „Podniosę chińszczyznę.”
„Dla mnie okej. Ale
potrafię to przynieść”- zaproponowałam.
„Dla mnie okej” - zgodził
się Ren - „Wiesz co lubię.”
Czułam się dziwnie:
przerażona, coś gryzło mnie w brzuchu, ale kiedy Ren wskazał mi, że wiedziałam
jakie są jego preferencje co do chińszczyzny, wciąż rozgrzewało to moje
wnętrzności.
„Tak, wiem, co lubisz,
kochanie” - mruknęłam.
„Muszę iść. Gówno do
zrobienia” - stwierdził Ren.
„Okej, ale tylko do twojej
wiadomości, zostałam dzisiaj zwolniona, więc mamy czas na dzisiejszą rozmowę”.
Dało to mi ciszę.
Więc zawołałam - „Zano?”
„Zostałaś zwolniona?” -
zapytał.
„Tak.”
„Z Brother’s?” - zażądał
dalszych szczegółów.
„Cóż, Indy mnie nie
zwolni” - zauważyłam.
„Mała, twoje mieszkanie
właśnie eksplodowało” - przypomniał mi.
„Zano, to nie jest coś,
o czym zapomnę.”
„Rozumiem. Ścigają cię
nowi meksykańscy wariaci. Nie znamy skutków twojej aktywności w górach. Twoje
mieszkanie jest zrujnowane. A ty mówisz mi, że właśnie straciłaś pracę, tylko do mojej wiadomości?”
„To nie tak, że nie mam
innej” - powiedziałam.
Lub dwóch.
„Kurwa, czy coś tobą
wstrząsa?” - zapytał.
„Niezupełnie” - odpowiedziałam.
Cisza, zanim powiedział
- „W tej chwili nie wiem, co z tym zrobić”.
„Podziwiać to?” -
zasugerowałam.
Wtedy jego głos stał się
słodki.
„Mała, naprawdę to
podziwiam. I to nie jest kłamstwo. To jedna z wielu rzeczy, które w tobie
kocham. Ale to nie znaczy, że nie musisz być bystra, a nic nie sprawia, że
jesteś bystrzejsza niż bycie na tyle sprytną, by dać się przestraszyć.”
„Nie powiedziałam, że
nie się przestraszyłam” - powiedziałam - „Tylko powiedziałam, że nic mną nie
wstrząsa.”
„Wejdziemy w niuanse
tego, czym, kurwa, jest różnica między tymi dwoma rzeczami podczas jedzenia
chińszczyzny” - powiedział Ren i chociaż było to długie zdanie, całość brzmiała
tak, jakby została wypowiedziana z westchnieniem - „Teraz muszę już iść”.
„W porządku, ale chcę,
żebyś obiecał, że wymienisz wiele innych rzeczy, które we mnie kochasz, oprócz
chińszczyzny” - powiedziałam.
„Tylko jeśli
odwzajemnisz przysługę” - odpowiedział.
Nie pytaj mnie
natychmiast, dlaczego, zaczęłam.
„Twoje włosy. Twoje
oczy. Nawiasem mówiąc, twoje ciało w całości. Chociaż, jeśli bym została przyciśnięta,
mogłabym wskazać dziesiątkę najlepszych z twojej anatomii. Sposób noszenia
garnituru. Właściwie to sposób, w jaki się ubierasz w całości. Sposób, w jaki
gotujesz. Sposób, w jaki starasz się ugotować dla mnie wystarczająco dużo. To,
że robisz tater tots na śniadanie. To, kiedy twój głos jest normalny, ale
bardziej, gdy robi się słodki. Rzeczy, które robisz mi w łóżku. Fakt, że moje
koszulki nocne są doceniane. Fakt, że śpisz ze mną w maksymalnym kontakcie.
Twoja zdolność do dawania doskonałych prezentów. Dałeś mi tylko jeden, ale był
to najdoskonalszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymałam. To, że jesteś wyższy
ode mnie. Myślisz, że jestem zabawna. Podziwiasz mnie, że jestem niewzruszona.
Kochasz swoją rodzinę. Kocham
to jak mówisz, że jestem twardzielką i uparciuchą, i podoba mi się, że w ogóle myślisz
tak o mnie. To, że uważasz. I nigdy się ze mnie nie zrezygnowałeś” - wzięłam
głęboki oddech i zapytałam - „Czy wspomniałam o garniturach?”
Ren nic nie powiedział.
„Zano?”
Znowu nic.
Na wypadek, gdyby nie
wystarczyło mi, poinformowałam go - „To nie była wyczerpująca lista.
Powiedziałeś, że musisz iść. To były tylko najważniejsze informacje.”
„Zamknij się, mała.”
Całe moje ciało zamarło,
słysząc jego ton. To był taki, którego nigdy nie słyszałam. Taki, który prześliznął się przeze mnie i jeśli
myślałam, że sprawił, że poczułam ciepło swoim słodkim tonem, to ten ton, nawet
jeśli użył go do wypowiedzenia tych słów, dał mi nowy rodzaj ciepła.
Rodzaj ciepła, które
zadomowiło się i sprawiło, że poczułam się odnaleziona, bezpieczna i kochana w
sposób, w jaki wiedziałam, że nigdy nie stracę żadnej z tych rzeczy.
Nigdy.
Przez resztę mojego
życia.
„Ren” - szepnęłam.
„Nie wiem, co zrobiłem,
by zasłużyć na szeptane Ren, Słonko,
ale możesz mi to wyjaśnić później. Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz wracać do
domu, a ja zrobię, co w mojej mocy, żeby załatwić sprawę i dotrzeć tam, kiedy
to zrobisz.”
„Dobra” - odpowiedziałam
w chwili, gdy cień zasłonił słońce i spojrzałam w górę, by zobaczyć stojącego
tam Hanka, krzywiącego się na mnie.
Kolejny nieszczęśliwy
członek Gorącej Drużyny, ale taki, który był w mojej przestrzeni.
„Muszę iść” - powiedziałam
do Rena.
„Później, mała”.
„Cześć, Zano”.
Nie odebrałam tego jako
dobrego znaku, że szczęka Hanka zacisnęła się, kiedy wymówiłam nazwisko Rena.
Wepchnęłam telefon do
kieszeni i patrzyłam na brata.
„Co?” - zapytałam, kiedy
nic nie powiedział.
„Myślisz, że to dobry pomysł,
stoisz tutaj na chodniku?”
Wskazałam na drugą
stronę ulicy, gdzie Santo patrzył na mnie i trzymał rękę na ustach, wycierając
zęby wykałaczką.
„Kurwa, Zano wystawił na
ciebie swoją drużynę zbirów?” - zapytał Hank, przyglądając się Santo z wyrazem
twarzy, który wyrażał to, co myślałam wcześniej o Santo i Lucky’m, czyli, że
nie był do końca pewien, czy byli idiotami, czy genialnymi w ich graniu.
„Najwyraźniej” -
odpowiedziałam.
Oczy Hanka spoczęły na
mnie - „A może wyświadczysz bratu przysługę i włożysz dupę do środka?”
„Zrobię ci tę przysługę,
ale tylko dlatego, że poprosiłeś” - odpowiedziałam wielkodusznie.
Hank spojrzał w niebo.
Rzuciłam się do drzwi.
Zostałem złapany w
środku, kiedy palce Hanka zacisnęły się na moim bicepsie, żeby mnie zatrzymać.
Ale zanim się zatrzymałam, zobaczyłam, że nie tylko Vance i Luke dołączyli do
imprezy, ale także Hector i Marcus.
Nikt nie wyglądał na
szczęśliwego.
Z wyjątkiem Toda i
Shirleen. Wyglądało na to, że Roxie walczy z uśmiechem. I nie mogłam tego
stwierdzić, ponieważ widziałam jej profil, ale wyglądało na to, że Ava
chichotała za ręką.
Zastanawiałam się, co by
pomyśleli, gdyby wiedzieli, że „wkrótce się pojawią”.
Ta myśl opuściła moją
głowę, kiedy mój brat powiedział mi do ucha - „Tata chce spotkania rodzinnego.”
To nie była
niespodzianka. Kiedy Ren i ja ogłosiliśmy to oficjalnie, nie sądziłam, że tata
się zwlekał.
Odsunęłam się, ale
niezbyt daleko, i powiedziałam Hankowi - „Zadzwonię do niego. Ustawię to.”
„Nie będzie chciał tam Zano”
- powiedział mi Hank.
„To może nie być jego
wybór” - stwierdziłam.
„Ally, chcesz tego,
musisz grać mądrze” - ostrzegł.
„Hank” - pochyliłam się
i powiedziałam cicho - „Chcę tego i nie muszę w nic grać. Nie prędzej
poprosiłbyś o aprobatę kobiety, którą wybrałeś do łóżka, niż Lee. Albo tato. I
nie będę szczęśliwa, jeśli tego się ode mnie oczekuje. Rozumiem wasze obawy.
Całkowicie. Czego nie zrozumiem to, jeśli podejmiecie decyzję, zanim dacie
Renowi szansę.”
„Znamy tego faceta,
Ally, znamy jego rodzinę” - odparł Hank.
„Nie wiesz, jaki on jest
ze mną” - odpowiedziałam - „A wszyscy znaliście Dariusa i Shirleen. A kiedy
przeszli na ciemną stronę, żaden z was nie odwrócił się do nich plecami. W
głębi duszy zrozumiałeś, kim byli i zaakceptowałeś, jacy musieli być. Nie
podobało ci się to. Wiem o tym, Hank. Zwłaszcza tobie. Ale nie umywałeś rąk od ludzi,
którzy byli ważni, ponieważ nie osądzałeś ich. Możesz wiedzieć o Renie, ale go
nie znasz, a wszystko, o co poproszę
ciebie i wszystkich innych, to żebyście dali mu szansę na poznanie go. Jeśli to
się nie zmieni, niech tak będzie. Wtedy poproszę cię, abyś zaufał temu, że ja znam
go lepiej od ciebie i wiem, że jest ważny.”
Hank wytrzymał moje
spojrzenie, zanim poddał się (w sposób macho alfa), kiwając brodą.
Następnie oświadczył -
„Jest więcej do omówienia”.
„Jest” - zgodziłam się.
„Martwimy się” -
stwierdził.
Mówił o moim niedługo
legalnym interesie.
„Nie musicie” - zapewniłam
go.
„Ally …”
Pochyliłam się bardziej
i wspięłam się na palce, aby spojrzeć (w pewnym sensie) mu w oczy (mój brat był
naprawdę wysoki; z drugiej strony wszyscy tacy byli w naszej rodzinie).
„Hank, skarbie, kocham
cię, wiesz o tym. I kocham to, że się martwisz. Dużo mówi. Ale porozmawiamy o
tym później. W porządku?”
Kolejne szarpnięcie
podbródkiem w stylu macho alfa, co oznaczało w porządku.
Jezu. Ci faceci.
„Teraz…” - kontynuowałam,
decydując się odpuścić i z powrotem zakołysać się na piętach - „…powiedz mi, co
się dzieje z Rosiem”.
To sprawiło, że zacisnął
szczękę, a mięśnie w jego policzku skoczyły.
Niedobrze.
„Hank?” - podpowiedziałam.
„Zanim Mace dotarł do
Kevina, Rosie spłynął” - podzielił się Hank.
Poczułam, jak ściskają
mi się jelita.
Nie znowu.
„Robisz ze mnie jaja” -
warknęłam.
„Wydaliśmy nakaz
poszukiwania na niego i Ally …” - zbliżył się - „… leżałaś nisko. Zadzwoniliśmy
też do Nowego Meksyku. Ci faceci, którzy chcą jego działania, nie są dobrymi
facetami.”
„W pewnym sensie to
poskładałam, brachu” - odpowiedziałam.
„Nie, mam na myśli, że
ci faceci nie są twoimi dupkami z ogrodnictwa” - odpowiedział Hank.
„Podłączenie bomby do
detonatora, aby zabić kobietę, która jest nieokreślonym zagrożeniem, już mi to
powiedziało”.
Hank skinął głową, po
czym poinformował mnie - „Darius się tym zajmuje. A ty pozwalasz mu pracować
bez twojej pomocy. Zajmujesz się wszystkim innym gównem, które się dzieje.”
Apodyktyczny.
To mnie osaczało.
Zanim zdążyłam go
wezwać, zauważyliśmy ruch i odwróciliśmy się, by zobaczyć zbliżającego się Lee
o kamiennej twarzy, szarpiącego za drzwi. Zadzwonił dzwonek nad nim i wiedziałam,
że zwrócił na uwagę wszystkich, ale nie oderwałam oczu od Lee.
„Wszystko okej?" -
zapytałam, a on oderwał wzrok od wskazanego miejsca w sklepie i nie odwracając
się, żeby sprawdzić, czy mam rację, wiedziałam, że patrzył na Indy, zanim
spojrzał na mnie.
„Kurwa, nie.”
Cóż, to nie pozostawiło
miejsca na interpretację.
„Więc nie jestem w
nastroju, żebyś mnie wkurzała…” - ciągnął, po czym zakończył - „…bardziej”.
Podniosłam ręce dłońmi
na zewnątrz - „Stary, ja tu tylko stoję”.
Skrzywił się na mnie.
Potem spojrzał na Hanka.
Potem rozejrzał się po kawiarni.
Hank i ja obserwowaliśmy
go, a potem ponownie zwróciłam na siebie jego uwagę - „Wiesz, że ty i Roxie
jesteście w trzecim tomie.”
„Wiem. Brody znalazł
witrynę i wysłał wiadomość.”
„Czy szuka hackera
kanałów?” - zapytałam.
„Teraz jak mówimy” -
odpowiedział Hank.
Studiowałam go. Nie
wyglądał na szczęśliwego. Nie podobało mi się, że moi bracia byli
nieszczęśliwi, więc oparłam się o niego, uderzając jego ramieniem o moje ramię
i pozostając blisko.
„Wiesz” - powiedziałem
cicho - „Dobrym pomysłem może być przyjęcie postawy Toda. Uważa, że to zabawne.”
„Nie jestem pewien, czy
dam radę się tam dostać, kochanie” - odpowiedział cicho Hank.
Przytaknęłam. Rozumiałam
go.
„O mój Boże!" -
wrzasnął Tod, a Hank i ja spojrzeliśmy w jego stronę - „Cherry i chińska
restauracja!” - wrzeszczał, z otwartą książką przed sobą, twarzą rozjaśnioną
humorem, uśmiechniętymi ustami i spojrzeniem na Indy - „Twój strój tej nocy,
dziewczyno… luksusowy. Szkoda, że został pokryty gorącą słodko-kwaśną zupą i
smażonym ryżem.”
Spojrzałam na Lee, który
się nie uśmiechał. Potem do Indy, który wpatrywała się w Toda.
Ale myślałam o Nocnym Wypadzie
Dziewczyn dwa lata temu, kiedy Indy wdała się w bójkę kocic z byłą Lee, Cherry.
Jej strój był luksusowy
(Indy, nie Cherry; Nienawidziłam Cherry, była kłamliwą, wredną suką, chociaż
było trochę niemiło, że prawie wysadzili ją bombą samochodową - karma, była totalnie
suką).
Strój Indy pokrył się zupą.
To była dobra noc.
Najlepsza.
Lub, jak to bywało z
Rockowymi Laskami, jedna z wielu najlepszych. A teraz została rozłożona na
stronach do przeczytania przez cały świat. I nie mogłam powstrzymać tej małej
części mnie przed myśleniem, że to nie jest takie złe.
Ponieważ to nie była
doskonałe, nic z tego.
Ale to była bajka.
A ludzie musieli wierzyć
w bajki. Nawet wadliwe.
Może szczególnie
wadliwe.
I zawsze musieli
wierzyć.
Hehehe nie no popłynęła autorka. Serio stała się bohaterką własnej powieści? Leżę i kwiczę. Fajny trochę bzdurny rozdział, typu zapchaj dziurę. Dziękuję za tłumaczenie ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤ Kristen rządzi! 😂😂😂😂😂😂😂😂 zbyt dobre 😂😂😂😂 podziwiam mocno
OdpowiedzUsuńNo, zdecydowanie, ta książka jest najbardziej męcząca z serii. Szkoda.
OdpowiedzUsuńJuż chyba książka została przekombinowana
OdpowiedzUsuń