wtorek, 13 kwietnia 2021

17 - Ty jesteś Ally. A ja jestem Ren

 

ROZDZIAŁ XVII

Ty jesteś Ally. A ja jestem Ren

 

 

 

Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w światło wczesnego poranka wpadające przez zasłony Daisy.

Wiedziałam, że nie spałam długo. To dlatego, że płakałam przez większość nocy.

Tak. Ja.

Ale robiłam to w poduszkę Daisy, żeby ona ani Marcus nie słyszeli.

Kiedy przyjechałam poprzedniego wieczoru, rzuciła na mnie jedno spojrzenie i dała mi przestrzeń. To znaczy zabrała mnie do pokoju, zapytała o moje preferencje i przyniosła mi szklankę i butelkę tequili.

Potem dotknęła mojego policzka i szepnęła - „Porozmawiamy rano, Cukiereczku”.

Wychodząc, zamknęła drzwi.

Nie wzięłam nawet łyka jej tequili z najwyższej półki.

Nigdy nie miałam złamanego serca, nie tak, ale stałam za barem niezliczoną ilość razy, słuchając tych, którzy mieli. Wielokrotnie zauważyłam, że upijanie się niewiele pomagało. Chociaż taki był mój wstępny plan, mając do dyspozycji butelkę i szklankę, zamiast tego wybrałam poduszkę i dałam sobie możliwość uwolnienia się od gówna pełzającego we mnie, próbując się wydostać.

To też nie pomogło.

Miałam w tym czasie dwa telefony. Jeden od Indy, drugi od Roxie.

Oznaczało to, że Daisy, Hank i Lee nie podzielili się tym z kimkolwiek, z wyjątkiem tego, że moi bracia powiedzieli swoim żonom. Ale Indy i Roxie nikomu nie powiedziały. Gdyby to zrobiły, mój telefon nigdy nie przestałby dzwonić, a Zamek (lub dom Daisy, który wyglądał jak zamek; bez żartu, wraz z fosą) zostałby najechany przez Rockowe Laski.

Byłam za to wdzięczna, tak bardzo, że nie uwierzyłabyś. I wysłałam SMS-a do Indy i Roxie, aby powiedzieć im, że skontaktuję się z nimi później. Potrzebowałam trochę czasu, a one odpisały, że mi go dadzą.

Nawiasem mówiąc, Ren nie dzwonił. Nie wdrapał się też na ścianę i nie rozbił okna, żeby wcisnąć tam swój garnitur.

To nie była niespodzianka. Byłam dość nieelastyczna w sposobie, w jaki skończyłam.

Ale to oznaczało, że zdecydowanie nie byłam Rockową Laską. Żaden z ich mężczyzn nigdy się nie poddał. To nie był lament. To była po prostu obserwacja, która naprawdę nie wydawała się świetna.

W każdym razie, z tym, jak się czułam, cieszyłam się, że Ren tego nie zrobił. Działo się tak głównie dlatego, że kiedy miałam czas, by pozwolić sobie poczuć te wszystkie rzeczy, które czułam, wiedziałam, że jeśli przyjdzie po mnie i popchnie to, poddam się.

Jeszcze raz.

Tak. Ja.

Ally.

Poddałabym się.

Tak bardzo go kochałam.

Więc powiedziałam sobie, że może to wskazywało na to, jak bardzo mnie kocha, że pozwolił mi odejść i to był jedyny sposób, w jaki mógł mi dać to, czego potrzebowałam.

I chociaż ta myśl była fajna (jakby rozerwała ci serce), nie poczułam się lepiej, głównie dlatego, że wyrwała mi serce.

Ale teraz było teraz i miałam dzień, aby stawić mu czoła.

Miałam też pieniądze do zarobienia. Musiałam znaleźć miejsce do mieszkania. Musiałam znaleźć sposób, aby przejść przez próbę i kolację Luke’a i Avy, nie tracąc samokontroli na oczach wszystkich.

Więc wstałam, wzięłam prysznic, przejrzałem torby i przygotowałam się.

Zrobiłam to ostrożnie. Nie zewnętrznie. Wewnętrznie.

Byłam bezbronna. Wiedziałam to.

Tak, ja.

Ally.

Ale taka byłam.

Pokazano mi życie, jakiego pragnęłam. Skosztowałam bajki. Potem pozwoliłam temu wymknąć się. Miałam wątpliwości, wahałam się i niosłam ból, w który byś nie uwierzyła. Cholera, nawet ja w to nie wierzyłam.

Musiałam więc posuwać się naprzód, ale obchodzić się z sobą ostrożnie.

I to właśnie zamierzałam robić.

Moja pierwsza próba miała miejsce, gdy trafiłam do ogromnej kuchni Daisy i zobaczyłam Daisy przy blacie, ubijającą coś w misce, a Smithie i Shirleen siedzących przy kuchennym stole Daisy.

Wszystkie oczy skierowały się na mnie i wiedziałam, że wiedzą.

Niech tak będzie.

„Yo” - przywitałam się, wchodząc.

„Ally” - odpowiedział Smithie, nie spuszczając oczu ze mnie.

„Chodź, usiądź obok Shirleen, dziecko” - zawołała Shirleen, również nie odrywając ode mnie wzroku.

„Chcesz naleśniki, Cukiereczku?” - zapytała Daisy, kiedy ruszyłam w stronę stołu.

Nie chciałam. Sam pomysł jedzenia sprawił, że chciałam wymiotować.

„Jasne” - powiedziałam i podeszłam do Smithiego.

Potem pochyliłam się i pocałowałam go w policzek, mrucząc z roztargnieniem - „Hej”, kiedy poruszałam się wokół niego i robiłam to samo z Shirleen.

Potem usiadłam.

Wyjrzałam przez okno, wiedząc, że ci ludzie są szaleni, ale kochali mnie i uważali na mnie. Byłoby o wiele łatwiejsze w obsłudze, gdyby działali normalnie. Ale byli zbyt mili, żeby nawet o tym pomyśleć.

Dlatego przygotowywałam się.

I nie zauważyłam, że Daisy, Shirleen i Smithie patrzyli na siebie szeroko otwartymi oczami.

„Uch… Ally” - zawołała Daisy.

Oderwałam oczy od okna i oderwałam myśli od zauważenia, że w jej fosie były kaczki i spojrzałam na nią.

„Tak?”

„Wiem, że miałaś ciężką noc, kochanie, ale Shirleen i Smithie są tu z jakiegoś powodu” - powiedziała.

Fantastycznie.

Rozejrzałam się między nimi i zapytałam - „Kto pierwszy?”

„Ja” - powiedziała Shirleen, więc skupiłam na niej swoją uwagę. Kiedy to zrobiłam, nie zwlekała z oświadczeniem - „Twój brat odrzuca sprawy”.

Moja głowa drgnęła.

Nie tego spodziewałam się usłyszeć. Może tego, że chce wiedzieć, co wydarzyło się między mną a Renem. Albo opowieści o tym, jak Ren nie był dla mnie wystarczająco dobry. Albo na przemian, jak powinnam spędzić więcej niż trzy dni razem, zanim nas zakończę. Albo po prostu życzliwość, a może współczucie.

Na pewno nie przypadkowy szczegół dotyczący firmy mojego brata.

„Okej” - odpowiedziałam ostrożnie.

„Robi to, co robi. Innymi słowy, podejmuje decyzje i nie mówi mi dlaczego. Ale widzę wzór” - ciągnęła - „Odmawia, kiedy mamy pełną liczbę spraw, a chłopcy są zajęci na maksa. Zwykle jednak odmawia, jeśli nie jest to wystarczające wyzwanie dla ich twardzieli.”

Nagle to, co mówiła, przecięło moją melancholię.

Wyprostowałam się na krześle.

„I?” - podpowiedziałam.

„A część mojej pracy polega na ewentualnym usuwaniu wstępnie spraw i zgłaszaniu mu tego. Jeśli zamierza odmówić, zwykle robi to bez spotkania. To znaczy, że on nie odmawia, ja to robię.”

Skinęłam głową.

Mówiła dalej - „On nigdy nie odmawia, nie dając referencji. Większość gówna trafia do Dicka Andersona. Czasami będzie chciał, żeby coś zostało powiedziane Sylvie Bissenette. W mieście jest gracz o imieniu Hawk, który ma specjalizacje, które nie należą do specjalności Lee, i on też mu się podoba. To jest rzadkie. Większość jego odmów trafia do Andersona.”

„Okej” - powiedziałam ponownie ostrożnie.

„A teraz część z nich pójdzie do ciebie” - dokończyła.

O mój Boże.

To było wystrzałowe.

„Shirleen …” - zaczęłam, a ona uniosła rękę.

Przełknęłam irytację, że dostałam Rękę i zamknęłam się.

„Darius rozmawiał ze mną i mówi, że jesteś dobra. Mówi też, że będzie z tobą pracował. Brody mówi to samo. Lee nie zgodził się na to i czekam, czy to zrobi. Ale niezależnie od tego, mój siostrzeniec nie mówi mi gówna. Mówi prawdę. Więc jeśli on mówi, że jesteś dobra, a ja widziałam, jaka jesteś, dziewczyno, wiem, że coś masz, to jestem dobra w przesyłaniu ci odmów. Ale Lee stawia na szali swoją reputację, a powodem, dla którego odsyła do Andersona, Bissenette i Hawk’a, jest to, że ufa im, że zajmą się interesami, których odmawia. Poleceni zastanawiają się nad nim. Spieprzysz, to odbije się na twoim bracie. Nie tylko dlatego, że masz to samo nazwisko, ale masz firmę dzięki jego poleceniu. Ale jego skierowanie pochodzi ode mnie. Jak sprawisz, że będę żałować, to będzie jedyny raz, kiedy tego gówna żałuję.”

 „Gówno się zdarza, Shirleen” - powiedziałam jej - „Ale cokolwiek się stanie, rozwalę sobie tyłek, żeby mieć pewność, że nie pożałujesz. I jestem pewna, że nie zrobię niczego, co odbije się źle na Lee.”

Skinęła głową - „Rozumiem. Wierzę ci. Teraz weź pod uwagę, że nie będzie wiedział, że to robię, dopóki nie dowie się, że to robię. A wie prawie wszystko, więc myślę, że zajmie mu około dnia, zanim odkryje to gówno. Poradzę sobie z nim. Innymi słowy, rzucam się w tę paszczę lwa. Dla ciebie. Nie każ mi też żałować tego gówna.”

 Było dwoje ludzi, którzy „poradziliby sobie” z Lee. Indy. I Shirleen.

Nawet mama nie mogła tego zrobić i przestała próbować lata temu. Chociaż średnia mrugnięcia Indy była pod tym względem lepsza. Mimo to Shirleen mówiła, że zamierza iść za mnie na matę.

„Dziękuję, laseczko” - mruknęłam z uśmiechem.

Odwzajemniła uśmiech, wyciągnęła rękę, wzięła moją i szybko mnie ścisnęła.

Potem puściła mnie i oznajmiła - „Potrzebuję dolewki. Java, Ally?”

 Skinęłam jej głową i patrzyłam, jak wstaje, łapie kubek i przewraca oczami, zanim wzięła kubek, który Smithie uniósł w milczeniu, prosząc o więcej kawy.

Podeszła do dzbanka. Daisy siedziała przy patelni z masywnymi naleśnikami w ilości restauracyjnej.

Smithie przemówił do mnie - „Shirleen może dać ci sprawy kiedyś. Ja już mam coś.”

Spojrzałam na niego i chłód, który pozostał w moich wnętrznościach po zakończeniu rzeczy z Renem, zaczął się rozgrzewać.

„Bez gówna?” - zapytałam.

„Wcale. Mam sytuację w klubie” - powiedział - „A ja nie zapłacę cen Lee, bo to gówno to napad na autostradę. Zresztą nie ma żadnych suk wśród personelu i gdyby podjął tę pracę, Bóg wie, co by u mnie znalazł. Muszę mieć dziewczynę za kulisami, co oznacza, że będzie na scenie, więc musi być prawdziwa.”

Pochylił głowę do mnie - „Ty jesteś właściwa.”

O kurwa.

To nie brzmiało obiecująco.

„Co się dzieje?” - zapytałam.

„Nie wiem. Właśnie tego cię zatrudnię, żebyś się o tym dowiedział” - odpowiedział Smithie.

 „Okej, więc co się dzieje?” - poprawiłem swoje pytanie.

„Dzieje się to, że suki są ciche. Moje suki nigdy nie milczą. Żadna z nich. Kelnerki. Tancerki. Nawet jedna barmanka, którą dostałam, tak nadstawia ucha, że aż dziw, że nie jest oderwane. Mają problemy z chłopakiem. Mają problemy z samochodem. Mają problemy z opieką nad dziećmi. Kupują szmaty. Nie dostały swojej szmaty… ”

Wyciągnęłam do niego rękę i powiedziałam - „Rozumiem. Dalej, Smithie.”

„Racja. Teraz?” - Potrząsnął głową - „Nic z tego gówna. Ani jednej rzeczy” - stwierdził.

„Masz pomysł, dlaczego?” - zapytałam, kiedy Shirleen przesuwała kubki przede mną i Smithiem.

„Miałem bramkarza. Zatrudniłem go, dobry facet, sprawdziłem go. Myślę, że zasypał mnie śniegiem, bo moje dziewczyny… bały się go.”

Skóra na karku mnie zapiekła.

„Zwykle…” - ciągnął - „… takie rzeczy się zdarzały, to dlatego, że się zakradał, a ja po prostu zwalniam dupka. Ale on się nie zakradał, nie tak, żebym to widział.”

Skinęłam głową.

Smithie mówił dalej - „Ale i tak go zwolniłem. Kiedy to zrobiłem, powiedział mi, że złożył pozew o bezprawne rozwiązanie umowy. Nie mam pojęcia, co to za gówno. Po prostu wiem, że nie chcę takich bzdurnych kłopotów. Więc trzymałem go na oku, miałem go na oku i powierzałem to Lenny’emu. Lenny jest bliski ukończenia studiów wyższych, więc ma inne rzeczy na głowie, ale to nie ma znaczenia. Żaden z nas niczego nie znalazł. Potrzebujemy tam dziewczyny, która będzie pilnowała gówna i albo dała mi ważny powód, żebym go załatwił, albo dał mi powód, żeby zbić mu tyłek, aż prawie przestanie oddychać. Wolę numer dwa. Ale mógłbym żyć z numerem jeden, tak długo, jak to się szybko stanie.”

„Więc potrzebujesz mnie jako kelnerki” - spróbowałam.

I nie udało się.

„Potrzebuję, żebyś tańczyła.”

O cholera.

„Uch, Smithie …”

Przerwał mi - „Kelnerki rzadko chodzą za kulisy. Cokolwiek się dzieje, dzieje się tam. Bramkarze są od wsparcia, zapewniają obecność, ochronę lub prowadzą dziewczyny do samochodów. Zwykle proszę kogoś o zrobienie tego gówna, ale to pojawia się w rotacji, bo muszę uważać, żeby go nie wytypować i nie dać mu gówna, za które może mnie pieprzyć.”

 „Nie tańczę” - powiedziałam mu.

„Daisy cię nauczy”

Zrobiłaby to. Uczyła Lottie, siostrę Jet, główną gwiazdę Smithiego i teraz najważniejszą striptizerkę w zachodniej części Stanów Zjednoczonych (nie żartuję).

Gówno!

„Mamy inny problem, to jest to, że bywam tam regularnie, więc twój facet prawdopodobnie mnie widział. Zna moje imię, nazwisko i może dowiedzieć się, co się dzieje” - podzieliłam się.

„Już to załatwiłem, po tym, jak słyszałem o tym, co robisz od Dariusa i myślałem o rozmowie z tobą” - odpowiedział Smithie - „Więc rozgadałem, że twoje mieszkanie eksplodowało i straciłaś pracę. Potrzebujesz pieniędzy, a to nie tak, że osądzasz dziewczyny za to, co robią, ponieważ dwa razy w miesiącu twój tyłek siedzi przy stole przy scenie, kibicując im. Wszystkie one są tam, gdzie są, ponieważ znalazły się w trudnej sytuacji. Nie ma co do tego wątpliwości, jesteś w trudnej sytuacji. Żadna z nich nie mrugnie, że twój tyłek uderza w moją scenę.”

Miał to wszystko pod kontrolą.

Cholera!

Wciągnęłam oddech, usiadłam i chwyciłam kubek, żeby pociągnąć łyk, moje oczy wpatrywały się w Smithiego, mój umysł wirował.

Z jednej strony brzmiało to jak soczysta sprawa, w której nie wahałabym się zatopić zębów (gdyby nie wymagało to rozebrania się przed publicznością). Z tej samej strony Smithie był w naszej grupie; coś dla mnie znaczył i dbał o swoje dziewczyny. Chciał, żeby były chronione, martwił się o nie, był bezsilny i wiedziałam, że to prawdopodobnie uderzało go to głęboko. Więc chciałam mu pomóc.

Z drugiej strony ta praca wymagała ode mnie rozebrania się przed publicznością.

Cóż, przynajmniej to dało mi jeden dobry powód, dla którego zakończyłam sprawy z Renem dzień wcześniej. Gdybyśmy byli razem i usłyszał o tym, zamknąłby mnie w swojej sypialni i nie wypuściłby mnie, dopóki nie zostanę jego ciężarną niewolnicą miłości.

To może wydawać się przesadą, ale uwierz mi, tak nie było. Niewolnica miłości nie wystarczyłaby. Ciąża nie wystarczyłaby. Obydwa oznaczałyby, że byłabym z nim związana w sposób, w jaki nie mogłam się rozwiązać, a zatem oba byłyby jedynymi akceptowalnymi wymogami do zwolnienia.

Potem prawdopodobnie poprosiłby księdza, żeby związał nas węzłem małżeńskim tam, stojących przy jego łóżku z pościelą w kolorze wina, ze mną w kremowej koszuli nocnej.

Wtedy by mnie wypuścił.

Niestety, w tamtej chwili wszystko to wydawało mi się dobre.

Fuj.

Więc zdecydowałam.

„Dobra, podejmę się tej pracy” - powiedziałam Smithie’mu - „Będę tańczyć, ale tylko wtedy, gdy ode mnie będzie zależał, czy pójdę z tym na całość. Twoje dziewczyny i klienci będą musieli sobie poradzić, jeśli będę nosić stanik. Możliwe, że stanę na wysokości zadania lub klimat striptizu mnie porwie i pójdę na całość. Ale teraz to mnie przeraża, więc będziesz musiał sobie z tym radzić.”

 „Zrobione” - natychmiast zgodził się Smithie i wtedy już wiedziałam, jak głęboko go to uderzało.

Był bardzo zmartwiony.

„Smithie, przez kilka następnych dni muszę się skupić na Avie. Ale najszybciej, jak to możliwe, będę pracować z Daisy. Sadzę też Brody’ego na poszukiwanie elektroniczne, Dariusa na poszukiwanie rzeczy. Potrzebuję nazwisk, adresów i danych osobowych, a jeśli je masz, informacji o samochodzie, w tym tablic rejestracyjnych” - powiedziałam.

„Dostaniesz to w ciągu godziny” - powiedział mi.

Spojrzałam na Daisy i zobaczyłam, jak idzie do stołu, balansując trzema talerzami na jednym ramieniu, a drugą trzymając butelkę syropu.

Spojrzałam na Smithiego - „Musisz założyć konto u Daisy. Omówi stawki i informacje o płatnościach.”

Daisy obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, odstawiła syrop i postawiła przede mną talerz.

„Zrobione” - mruknął Smithie, wpatrując się w talerz, który przed nim stawiała.

Ale to było wtedy, to uderzyło mnie. I bardzo mocno dotarło do mnie, że w tamtym momencie mojego życia naprawdę tego potrzebowałam.

To się nie działo.

To się już zdarzyło.

Miałam swojego pierwszego oficjalnego klienta.

Byłam PI.

Uśmiechnęłam się do swojego talerza i podniosłam widelec i nóż, który położyła tam Daisy.

„Przyniosę masło” - mruknęła, a ja spojrzałam na nią, żeby zobaczyć, jak się oddala.

Ale robiła to patrząc na mnie.

A kiedy złapałam jej wzrok, mrugnęła.

Zrobiła to, moja cudowna Daisy. Zaplanowała to i zainicjowała, żeby mój poranek nie był do końca do niczego.

Boże, cholernie kochałam Daisy.

Wciąż się uśmiechałam.

Niedługo potem zjadłam pięć naleśników Daisy.

Zrobiłam to, ponieważ nie jadłam poprzedniego wieczoru.

I byłam głodna.

*****

„Dobrze się czujesz, kochanie?” - zapytał Stevie do mojego ucha.

Było wczesne popołudnie. Zadzwoniłam, żeby postawić na nogi Brody’ego i Dariusa w sprawie Smithiego. Pracowałam w Fortnum i Stevie właśnie do mnie zadzwonił.

Ponadto, rozeszły się wieści o Renie i mnie. Wiedziałam o tym, ponieważ nie tylko Indy i Jet były w Fortnum (jak zwykle), ale także Roxie, Sadie, Stella i Ava. Jules była w schronisku dla uciekinierów, gdzie pracowała, a ponieważ wszyscy wychodziliśmy wcześnie, aby pójść do kościoła na próbę, musiała tam zostać i załatwić kilka spraw przed jej wyjazdem. Wiedziałam o tym, ponieważ zadzwoniła i mi powiedziała.

Wiedzieli, ale nikt nic nie powiedział wprost, ani nic nie wspomniał.

Ale to nie znaczyło, że wszyscy, łącznie z Tex’em (Duke nadal się nie pokazywał), nie byli czujni, choć spoko.

To było miłe uczucie.

Wiedziałam, że wieść się rozprzestrzeni, ale byłam zadowolona, że ci, którzy wiedzieli o ostatniej nocy, dali mi ten czas, a kiedy wypuścili tę wieść, uczynili to, czym było.

Bezpiecznym dla mnie.

Po tonie Steviego wiedziałam, że zamierza zrobić to samo.

„Wciąż tu siedzę, Stevie” - powiedziałam mu.

To wtedy udowodnił mi rację, puszczając to i pytając - „T-minus dwie godziny i dwadzieścia minut przed próbą. Będziesz tam?”

„Oczywiście” - odpowiedziałam.

„Nadal idziesz na kolację? Ponieważ mogę zadzwonić do restauracji i zmienić liczbę osób bez ich obciążania. Tod przyjmie to spokojnie. Mamy wystarczająco duże przyjęcie i ludzie zamawiają z menu. Będzie dobrze.”

„Będę na kolacji, kochanie. Nie przegapiłabym tego za skarby świata” - odpowiedziałam.

„Dobrze skarbie. Do zobaczenia wkrótce.”

„Cześć, Stevie”.

„Pa, kochanie.”

Uśmiechnęłam się do telefonu, wsunęłam go do tylnej kieszeni i podniosłam głowę, kiedy usłyszałam, jak Indy wzdycha - „O cholera” i poczułam, jak zmienia się atmosfera dookoła.

Ale nie wykonałam żadnego ruchu i nie wydałam żadnego dźwięku.

To dlatego, że Ren wszedł do kawiarni i właśnie na mnie patrzył.

Potem podszedł do mnie.

Potem złapał mnie za rękę i wyciągnął zza stołu, który miałam zamiar wyczyścić, i pociągnął mnie do środkowej nawy.

Zawrócił nas do działu samopomocy i pociągnął mnie w dół rzędu do bocznej alejki, która miała ścianę z książkami.

Tam przyciągnął mnie dookoła siebie, przepchnął do półki, dostał się w moją przestrzeń i blisko mojej twarzy.

Głęboko w pierwsze, bardzo blisko drugiego.

„Pocałowałaś Smithiego?”

Nie nadążałam. Nie miałam pojęcia, w jaki sposób byłam w jednej sekundzie w jednym miejscu, w kolejnej sekundzie stojąc z Renem w swojej przestrzeni. A nie miałam pojęcia, ponieważ byłam totalnie przerażona jego działaniami, które łamały bardzo ważne prawo dotyczące rozstania.

Może najważniejsze.

To znaczy, jeśli dzieliliście się przyjaciółmi i znajomymi, podczas zerwania każdy facet, który nie był kutasem, nie pokazywał twarzy przez wieki. Ren miał klasę.

A faceci z klasą dawali ci mnóstwo czasu, żeby się z tym uporać, więc cios, kiedy ich znowu zobaczyłaś, cię nie zabijał. Po prostu okaleczał. Tak więc, według mojej oceny, miałam co najmniej pięć miesięcy i dwadzieścia dziewięć dni, zanim ponownie bym go zobaczyła.

Zresztą to, o co pytał, nie miało żadnego sensu.

„Powtórz?”

Wepchnął się we mnie głębiej i warknął, tym razem stwierdzając - „Pocałowałaś Smithiego.”

Czy on sugerował, że całowałam się ze Smithiem z języczkiem?

A zatem, czy on był na haju?

„Ja… nie, ja…” - urwałam.

Zbierz się do kupy Ally!

„Pocałowałaś go w policzek” - warknął Ren.

O.

Zrobiłam to.

„No cóż, tak. Zrobiłam to” - potwierdziłam.

„Ty nie całujesz ludzi w policzek” - stwierdził.

To była prawda.

Ale dlaczego przybył aż tu i złamał najważniejsze prawo dotyczące rozstania, aby mi to powiedzieć?

„Zano …”

Przycisnął się tak blisko, że przestałam mówić. Straciłam również zdolność oddychania, kiedy jego ręka chwyciła mnie pod moją szczękę i delikatnie odepchnęła moją głowę do tyłu, gdy jego twarz zbliżyła się tak blisko, że był wszystkim, co mogłam zobaczyć.

Kiedy już ustawił mnie na pozycji, odgryzł się - „Ren”.

Zamrugałam i w jednej chwili pozbierałam się.

Dlatego położyłam dłoń na jego brzuchu, stanowczo, komunikatywnie i warknęłam - „Co się, kurwa, dzieje?”

„Jak chcesz zostać PI, to po drugiej stronie korytarza mojego biura jest przestrzeń biurowa. Dom zapytał o to. Takie gówno jest z tą ekonomią, że jest pusta od sześciu miesięcy, nikt nawet nie pyta. Desperacko chcą coś na tym zrobić, więc przez pierwszy rok zaoferowali dużą zniżkę. To nie jest duże; recepcja, duże biuro, małe biuro, mały aneks kuchenny i spora sala konferencyjna. Podpisałem umowę najmu, kupiłem twój pierwszy rok.”

Moje usta by się otworzyły, gdyby jego ręka nie była na mojej szczęce. Więc zamiast tego po prostu poczułam, jak moje oczy się rozszerzyły i gapiłam się na niego.

Mówił dalej - „Nie miałem zamiaru robić z tego wielkiej sprawy, ponieważ chciałem, żebyś ty do mnie przyszła. Ale powiem to teraz, ważne jest dla mnie, żebym wychowywał moją rodzinę w wierze i ważne jest, aby moja przyszła żona była tego częścią. Zaproponowałaś mi taką możliwość bez mojej prośby.”

Wtedy przełknęłabym, gdyby jego ręka nie była na mojej szczęce.

Więc zamiast tego po prostu się gapiłam.

Podszedł jeszcze bliżej, więc widziałam tylko jego oczy, a jego głos zniżył się do szeptu - „Wiesz, co robię. Pochodzisz z tego, skąd pochodzisz i wiem, że o tym było twoje spotkanie z rodziną wczorajszego wieczoru. Chciałaś dać mi możliwość uczestniczenia w tym spotkaniu, dając mi również szansę, abym bez zwłoki zaczął pokazywać twojej rodzinie, co dla mnie znaczysz. Nie wiem, co myślisz o tym, co robię, ponieważ pozwoliłaś mi to robić. Domyślam się, że gdybym wymusił ten problem, dowiedziałbym się, że ci się to nie podoba. Wciąż po prostu pozwalałaś mi to robić. Mogłaś rzucić mi to gówno w twarz ostatniego wieczoru, ale nie powiedziałaś ani jednego pieprzonego słowa. Co pokazuje mi, że jesteś tak osadzona w tym, co mi dajesz, że postawienie tej sprawy na ostrzu nie było nawet przez ciebie rozważane. Co mówi mi, że bierzesz mnie takiego, jaki przyjdę.”

To było wtedy, kiedy ciężko oddychałam.

Ale Ren nie skończył - „… A ja nie odwzajemniłem tej przysługi.”

O mój Boże.

Czy to się działo?

Gorąco uderzyło mnie w oczy, a on kontynuował.

„Ja nie jestem osobą, która śpi na maksymalnym kontakcie, Ally. Ty jesteś.”

Sapnęłam, bo to nie była prawda. Nie byłam. Z nikim oprócz niego.

Zanim mogłam to uporządkować w mojej głowie, Ren kontynuował - „Nigdy w życiu nie trzymałem kobiety w ramionach przez całą noc… aż do ciebie.”

O cholera.

Poczułam wilgoć w oczach, ponieważ myślałam, że to się dzieje.

Trzymał mnie.

„A ostatniej nocy, ponieważ byłem pieprzonym kutasem, nie miałem cię w moich ramionach. Nie podobało mi się to. Nawet kiedy myślałaś, że jesteśmy kumplami do pieprzenia, dawałaś mi to.”

O Boże.

„Ren” - szepnęłam.

„Chcesz tego. A to, co chcesz zrobić, znaczy dla ciebie tak wiele, że pozwolisz mi być tym, kim jestem, rozważysz przyjęcie mojej wiary, tak bardzo mnie kochasz, ale odejdziesz. Czujesz ten ból tak głęboko, że jesteś na autopilocie, wypuszczając tę kobietę, którą trzymasz w sobie pod skórą i tylko od czasu do czasu, ale dajesz ją mi. I robisz gówno jak pocałunek Smithiego, żeby się przywitać, kiedy nigdy tego nie robisz. Skoro to tyle znaczy, to możesz to mieć. I mnie. Będę się martwić, ale nauczę się ci ufać. Jedyne, o co proszę to to, że kiedy będziesz mieć w sobie moje dzieci, weźmiesz sprawy, o których będziesz wiedziała, że są bezpieczne, a kiedy już będziemy mieć dzieci pod naszym dachem, postępujesz z taką samą ostrożnością. Dobrze?”

„Ja… czy ty… czy ty mówisz…?” - wzięłam oddech - „Czy chcesz powiedzieć, że nie masz nic przeciwko temu, żebym założyła prywatną agencję śledczą?”

„Nie. Nie mówię tego. Mówię, że będę nad tym pracował i spróbuję.”

O Boże.

Nie mogłam tego powstrzymać.

Łza spłynęła mi z oka.

Ręka Rena w końcu odsunęła się od mojej szczęki, więc mogła objąć mój policzek, ale jego kciuk wciąż się poruszał, aby otrzeć łzę.

Ale jego oczy nigdy nie opuściły moich, gdy szepnął - „Kocham cię, Ally. Byłem wkurzony i przestraszony. Lucky powiedział, że trzymają na tobie broń i to mnie zniszczyło. Nie zadzwoniłaś i nie powiedziałaś mi, że gówno się skończy, co nie polepszyło sprawy. Wróciłaś do domu i od razu byłaś spokojna. Nie byłem w miejscu, w którym mógłbym być spoko, więc byłem kutasem …” - pochylił głowę, jego usta dotknęły moich i trzymał swoje usta tam, kiedy skończył - „… przepraszam, mała”

Tak. Nie tylko to się działo; już się stało.

Stłumiłam cichy szloch i wepchnęłam twarz w jego szyję.

Oba jego ramiona zamknęły się wokół mnie. Zrobiły to mocno i poczułam, jak ta szczęka naciska na bok mojej głowy.

Zamierzał mi się oddać, a jednocześnie wziąć mnie jako mnie.

To.

Było.

Najwspanialsze.

 

O cholera.

To była katastrofa!

Wzięłam dwa głębokie oddechy, żeby się pozbierać, ale trzymałam twarz mocno przy jego szyi, kiedy zaczęłam - „Uh… Ren…”

„Smithie ma problem i tańczysz dla niego” - stwierdził rzeczowo.

Zamrugałam przy jego skórze.

Potem oderwałam twarz od jego szyi i spojrzałam na niego.

Nie wyglądał na szczęśliwego. Nie wyglądał na wkurzonego, ale nie wyglądał na szczęśliwego.

„Zajmujesz się tą sprawą i wracasz z pracy do domu, mała, a ja nie chcę wiedzieć” - stwierdził.

Czy to był Ren?

A może był inny wymiar i Ren z tego wymiaru prześlizgnął się?

„Czy dobrze się czujesz?” - zapytałam, a on się uśmiechnął.

Potem powiedział - „Nie powinienem. Mam gówniany sen. Ostatniej nocy dostałem też telefony od obu twoich braci, grzebiące moim gównie.”

Uch.

Spytam co?

Ren ciągnął dalej - „Potem dostałem telefon od Daisy, o moim gównie. To znaczy, że dostałem telefon od Marcusa, również o moim gównie. A dziś rano dostałem telefon od Shirleen, znowu o moim gównie. I ostatnio dostałem telefon od Smithiego, mówiąc mi, że pracujesz dla niego nad sprawą i nie byłby szczęśliwy, gdybym stawał przeciwko jego gówna. Potem zaciągnąłem swój tyłek tutaj, żeby uporządkować nasze gówno. Teraz musisz zadzwonić i powiedzieć komukolwiek trzeba, że będę dziś wieczorem na próbnej kolacji, ponieważ przegapiłem wczorajszą kolację z moją kobietą, a to gówno nie dzieje się dwa dni z rzędu.”

Nasza pierwsza półoficjalna randka miała mieć miejsce na próbnej kolacji Luke’a i Avy.

Jak cholernie fajne to było?

Nie powiedziałam mu, że tak myślę.

Wymamrotałam - „Najlepiej zadzwonię do Toda”.

„I nie kłopocz się dzwonieniem do Daisy. Już odesłała twoje torby z powrotem do mnie.”

Boże.

Całkowicie kochałam Daisy.

„Na koniec …” - ciągnął - „… jak musisz być twardzielem i nazywać mnie Zano, to urocze. Lubię to. Ale jeśli sprawy są u nas głębokie, gówno jest surowe, emocjonalne lub ważne, jestem Ren. Wiele prosiłem, abyś dała mi od siebie, Ally, a ty ode mnie. Ale nie jesteś ze mną twardzielką. Wpuściłaś mnie do tego miejsca w sobie, którego nikomu nie dajesz. Więc nie stawiaj tej tarczy, żeby mnie powstrzymać, kiedy gówno jest ważne. Ty jesteś sobą. Ty jesteś Ally. A ja jestem Ren.”

To mnie zdziwiło, że tak wiele o mnie wiedział.

Tego też nie udostępniłam.

Szepnęłam - „Okej”.

„Okej” - odpowiedział.

„Czy mogę zapytać, co powiedzieli ci moi bracia?”

„Nie” - odpowiedział - „Po prostu wiedz, że ci dwaj mężczyźni cię kochają. Zerwaliby ważne sojusze, żeby cię chronić. I prawdopodobnie oddaliby za ciebie swoje życie.”

To musiały być intensywne rozmowy.

Niemniej jednak wiedziałam już to wszystko.

Więc, moje wnętrzności były tak ciepłe, że były roztopione, uśmiechnęłam się.

„Uh, przepraszam” - powiedział głos z boku i oboje spojrzeliśmy w tę stronę, aby zobaczyć stojącą tam szczupłą kobietę w jaskrawej tunice, dżinsach i mnóstwie biżuterii. Jej oczy były na mnie - „Wiem, że tu pracujesz. Gdzie mogę znaleźć Jedz, módl się, kochaj?”

„Robisz ze mnie wała?” - zapytał Ren niskim głosem, co oznaczało niebezpieczeństwo.

Jej oczy powędrowały z Rena do mnie i uniosła brwi.

Najwyraźniej regulowane.

„Czy zajrzałaś do G?” - spytałam się jej.

„G? Nazywa się Jedz, módl się, kochaj. Szukałam pod na J” - odpowiedziała.

„Jest napisana przez Elizabeth Gilbert, a książki są odkładane na półkę według autora. Więc spróbuj G. Ale uwaga, jesteśmy antykwariatem, a to popularny tytuł. Możliwe, że mieliśmy ich około pięćdziesięciu i sprzedaliśmy już pięćdziesiąt, chyba że masz szczęście.”

Skinęła głową - „Zajrzę do G”.

„Zrób to teraz” - rozkazał Ren.

Spojrzała na niego, przewróciła oczami i odeszła.

Zdecydowanie regulowane.

„Pieprz mnie” - mruknął Ren, a ja spojrzałam na niego, żeby zobaczyć, że wpatrywał się w przestrzeń, którą zajmowała kobieta.

„Ren” - zawołałam cicho, a on natychmiast na mnie spojrzał.

I tak spojrzałam w jego oczy.

Jezu, te oczy.

„Zamierzasz mnie pocałować, czy co?” - zapytałam.

Wtedy dostałam jego uśmiech.

Sekundę później dostałam jego pocałunek.

„Uch… tylko chciałam powiedzieć…” - usłyszeliśmy, a Ren warknął w moje usta, zanim przerwał pocałunek i oboje spojrzeliśmy w bok, aby zobaczyć stojącą tam Indy.

Spojrzała na Rena, a potem na mnie.

Uśmiechnęła się ogromnie.

„Pochwalam” - oświadczyła i zniknęła.

Tak bardzo słuchała.

Zanim mogłam to przetworzyć, ręka Rena ponownie znalazła się na mojej szczęce.

Odwrócił moją głowę z powrotem do siebie, a potem jego usta znów znalazły się na moich, jego język znowu w moich ustach, a ja nie byłam gotowa do przetwarzania czegokolwiek.

*****

„Dobrze się czujesz?” - zapytał Ren.

O tak.

Czułam się dobrze.

Tak dobrze.

W sypialni Rena znajdowało się mnóstwo toreb z zakupami.

Byłam w ramionach Rena w jego łóżku po tym, jak dał mi dwa orgazmy.

Więc. Całkowicie. Dobrze.

„Tak, kochanie” - mruknęłam sennie.

„Nie, mała” - odpowiedział, wciągając mnie głębiej w swój przód i wtulając twarz w moją szyję, gdzie kontynuował - „Rzecz Avy i Luke'a. Ty i ja. Ta historia. Wydawałaś się dziś w porządku przy kolacji. Chcę się tylko upewnić, że to właśnie tak się czujesz, a nie dajesz mi tego, co chcesz, żeby ludzie widzieli.”

Zamknęłam oczy.

Poważnie.

Więc.

Całkowicie.

Kochałam tego mężczyznę.

Potem je otworzyłam i odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

„To już zrobione, Ren. Już nawet o tym nie myślę.”

„Obiecujesz?”

„Tak.”

„Nie ma nic pogrzebanego, co wyjdzie i ugryzie ciebie lub mnie?”

Kupiłam to przy zakopywaniu tego, co było między nami przez rok. Więc starałam się teraz zapłacić i to szybko.

Obróciłam się trochę w jego ramionach i położyłam dłoń na jego szczęce - „Zrobione. Teraz jesteśmy tylko ty i ja. I szczerze, daje słowo, że ani razu o tym nie pomyślałam, odkąd spędziliśmy noc w niedrogim motelu w małym górskim miasteczku w Kolorado.”

Słyszałam wcześniej głęboki, krótki chichot - „Niedrogi motel w małym górskim miasteczku w Kolorado?”

„Tak, moje ulubione miejsce na ziemi”.

Jego ciało znieruchomiało.

Potem jego usta warknęły - „Ally”.

Zaraz potem te usta były na moich, ja byłam na plecach, a Ren był na mnie.

Domyśliłam się, że nie układamy się do snu.

Najwspanialsze.

 

4 komentarze:

  1. Oooo. Brawo Ren. ❤️ Kocham Daisy. Dziękuję ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg Ren powoli wraca do moich łask😂 Nie spodziewałam się! Mega się bałam, że skończy się to tragicznie 😐 Rozdział cudny ! Dziękuję! ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za nowy rozdział. Daisy i Darius to moi ulubieni bohaterowie tej serii

    OdpowiedzUsuń