ROZDZIAŁ XXI
Majestatyczny
Następnego ranka, ciężko oddychając,
wbiegałam po schodach Rena po joggingu, wepchnęłam klucz do jego zamka i
pchnęłam drzwi.
Użyłam opaski, żeby otrzeć pot z
czoła, sapiąc do kuchni. Tam poszłam prosto do lodówki i złapałam butelkę wody.
Zamykając lodówkę i odwracając się,
przyłapałam Rena wchodzącego w garniturze.
Doskonałe wyczucie czasu.
Zobaczył mnie i zatrzymał się jak martwy.
„Hej, kochanie” - na wpół wydyszałam.
Jego oczy zsunęły się w dół po moim
spoconym ciele w niesamowitych legginsach Lucy, z którymi gang wykonał świetną
robotę, wybierając je dla mnie, a wiedziałam, że wykonali świetną robotę,
ponieważ patrzyłam, jak jego oczy stają się gorące. Odkręciłam nakrętkę z
butelki wody i uśmiechnęłam się do niego. Przeniósł się do mnie. Myślałam, że
dobroć się zacznie, ale sięgnął poza mnie, aby otworzyć lodówkę. Odsunęłam się
w bok, oparłam o ladę i wlałam trochę wody do ust.
„Jak bieg?” - zapytał, zanim wziął
łyk soku pomarańczowego, a ja zauważyłam, że Amalea była dobrą mamą, która
wychowała dobrego syna, który gotował, zmywał naczynia i był troskliwy, ale nie
nauczyła go, by nie pić z butelki.
Nie ważne.
„Było świetnie” - odpowiedziałam
(kłamałam; było dobrze, ale to nie znaczyło, że było fajnie - to nie wystarczyło,
żeby było świetnie).
Odstawił sok pomarańczowy do lodówki
i skupił swoją uwagę na mnie.
„Idziesz do biura po prysznicu?” -
zapytał.
Przytaknęłam.
Zanim wyszłam pobiegać,
zaplanowaliśmy, że przyjdę rano i obejrzę miejsce, które mi wynajął.
„Dobrze” - mruknął, przechodząc dalej.
„Nie jedliśmy śniadania, więc
przyniosę coś z Dani” - zmieniłam zdanie - „Nie, LaMar”.
„Cokolwiek chcesz” - powiedział,
odwracając się do mnie.
Przysunęłam się do niego, pochyliłam
i pocałowałam jego szczękę, zanim się odsunęłam, mówiąc - „Wezmę tylko
prysznic, a potem…”
Odwróciłam się i zrobiłam tylko krok
do przodu, kiedy owinął ramię wokół mojego brzucha. Zostałam odciągnięta, naciśnięta
do przodu i skierowana twarzą do miejsca, w którym zwykle siedziałam na blacie,
jedząc śniadanie, które przygotował mi Ren.
Z ramieniem wciąż wokół mojego
brzucha, zahaczył drugim kciukiem o moją capri do biegania i szarpnął je w dół.
O kurczę.
Wewnętrze moich ud zadrżało.
„Ren” - wydyszałam.
„Ręce na blacie. Rozłóż nogi. Wypnij
się do mnie.”
O Boże.
Gorąco.
Zrobiłam, jak mi powiedział. Ramię
Rena z mojego brzucha zsunęło się w dół, a jego palce zacisnęły się, gdy jego
druga ręka przesunęła się po mojej klatce piersiowej, by owinąć się wokół mojej
szczęki. Jego palce trafiły w miejsce. Moja głowa poleciała do tyłu i uderzyła
go w ramię. Jego ręka na mojej szczęce trzymała ją tam, kiedy wtulił twarz w
moją szyję. Jego palce między moimi nogami zmusiły mnie do orgazmu (miło).
Kiedy wciąż tego doświadczałam, jego
ręka z mojej szczęki przesunęła się między moje ramiona, gdy usłyszałam jego
zamek błyskawiczny. Nacisnął, schyliłam się, poruszyłam tyłkiem do tyłu i do
góry, a on uderzył we mnie, mocno, szybko, szorstko, robiąc to, aż orgazm numer
dwa wstrząsnął mną (bardzo miło).
Ledwo skończył wjeżdżać we mnie przez
swój orgazm, wyciągnął się i przykucnął nisko, ciągnąc moje treningowe capri do
końca w dół moich nóg w sposób, którego nie mogłam źle zinterpretować.
Zrobiłam, co chciał i wyszłam z nich.
Ren obrócił mnie i, trzymając ręce w
talii, podniósł i położył mój nagi tyłek na blacie, poruszając się tak, że moje
nogi musiały się rozsunąć, jego ramiona zacisnęły się wokół mnie, a my byliśmy
blisko siebie.
„Muszę powiedzieć, …” - zaczął, kiedy
spojrzał mi w oczy, a moje szczęśliwe miejsce ogarnął radosny spazm, na ciepło
w jego oczach - „… że potrzebujesz cholernie więcej takich strojów.”
Powiedziałam ci, że mój strój do biegania
totalnie rządził.
„Dotarło” - szepnęłam, zapisując to w
moim już bardzo pełnym planie dnia.
Jego oczy przesunęły się po mojej
twarzy i włosach - „Twoje włosy wyglądają uroczo w tej opasce, Słonko”.
Tak.
Pójście do Lucy po więcej sprzętu do
biegania miało nastąpić po inspekcji nowego biura i przed spotkaniem z Dariusem
i Brody’m, aby zobaczyć, co mają na temat sytuacji ze Smithiem.
Może mogłabym zmusić Dariusa i Brody’ego,
żeby spotkali się ze mną w Lucy. Była maleńka szansa, że Darius był takim
twardzielem, że jego skóra mogłaby się zapalić, gdyby wszedł do kobiecego
sklepu z odzieżą bez obecności kobiety, z którą się pieprzył, ale kochał mnie.
Może kochał mnie na tyle, by podjąć to ryzyko i pomóc mi w wykonywaniu wielu
zadań.
Zobaczy się.
Wtedy zauważyłam, że gorące oczy Rena
zrobiły się gorętsze, zanim jego usta przesunęły się do moich - „Czekałem rok, żeby
ten tyłek goły usiadł na moim blacie”.
Jejku.
Inny rodzaj ciepła.
„Teraz muszę iść do pracy. Pocałuj
mnie, Ally” - zakończył.
Owinęłam ramiona wokół jego szyi,
pochyliłam się i pocałowałam go.
Ren oddał mi pocałunek, głęboko i
mokro. Przerwał pocałunek, odsunął się i posłał mi gorący seksowny uśmiech,
puszczając mnie, ale przesunął jednym palcem po moim nagim biodrze, od zewnątrz
i wzdłuż wewnętrznego połączenia biodra i uda, a następnie w dół po wewnętrznej
stronie uda.
Kolejny skurcz szczęśliwego miejsca.
Uśmiechnęłam się do niego.
Pochylił się, żeby dotknąć ust,
odwrócił się i odszedł.
Oglądałam to.
Wciąż się uśmiechałam.
*****
Kiedy szłam korytarzem w kierunku
biura Rena, robiłam to z uśmiechem.
To dlatego, że nigdy nie byłam w jego
biurze i jeśli wnętrze budynku było czymś, co można było ocenić, jego
przestrzeń, podobnie jak moja, była bombą.
Trzymając w jednej ręce holder z
dwiema kawami Texa i torebką LaMar w drugiej, skręciłam w lewo przy wysokich,
drewnianych drzwiach z polerowaną srebrną tabliczką z boku, na której było
napisane Zano Holdings Ltd. i
żonglowałam torbą, pchając fantazyjny uchwyt w dół.
Byłam ciekawa, gdzie Ren spędzał
swoje dni. Ale kiedy weszłam, nie rozejrzałam się po jego biurze.
Spojrzałam na kobietę za jego
recepcją.
Siedziała tam Dawn.
Dawn.
Dawn, była recepcjonistka Lee.
Dawn, której nienawidziłam, ponieważ
nienawidziła mnie (jak wszystkich, z wyjątkiem Lee i jego chłopców dopóki nie
zostali związani przez Rockowe Laski).
Dawn, która została zwolniona,
ponieważ została przyłapana na inwigilacji wewnętrznej, która obejmowała obgadywanie
Jules do koleżanek, gdy ta była w szpitalu po tym, jak została postrzelona. Lee
stracił rozum, Luke stracił rozum i porzucili to, co robili, aby nie zwlekać z
powrotem do biura i rozwiązaniem jej umowy.
Dawn, o której do tej chwili byłam
pewna, że wczołgała się do ciemnych, wilgotnych, niegościnnych dziur, gdzie piękne,
ale niezwykle zdzirowate kobiety, wycofywały się, gdy bili im tyłki (nawet w
przenośni).
Dawn, która nie chowała się w
niegościnnej dziurze, ale zamiast tego siedziała w recepcji Rena, wpatrując się
we mnie.
„Co do cholery?” - wyszeptałam.
„Słyszałam, że masz coś z Renem” - warknęła,
całkowicie zdzirowata.
„Co do cholery?” - powtórzyłam, tym
razem głośniej.
„Modliłam się, żeby to nie była prawda,
ale najwyraźniej Bóg mnie nie słucha” - ciągnęła.
„Co do cholery!” - krzyknęłam.
„Jedyne, co mogę powiedzieć, to to,
że wciąż mam nadzieję na Doma, ponieważ wszyscy wiedzą, że się rozgląda” -
kontynuowała.
„Co
do cholery?” - wrzasnęłam.
„Ally, Jezu, co się stało?” - zapytał
Ren, wychodząc z korytarza na moją stronę.
Po raz pierwszy jego potężna sylwetka
w spodniach i koszuli nie zrobiła na mnie wrażenia.
„Dawn pracuje dla ciebie” - warknęłam
i wyszło to jako oskarżenie, tak jak powinno.
Nie spojrzał na Dawn, kierując się do
mnie, ale jego twarz wiele mówiła, a wszystko to, co mówiła, sprawiło, że
poczułam się lepiej.
Nieco.
Innymi słowy, nie lubił jej.
Podszedł do mnie, wziął pojemnik z
kawą, a potem wziął mnie za rękę i rzucił Dawn spojrzenie, żeby zamówić -
„Zawieś moje telefony”.
„Oczywiście, Ren” - powiedziała,
słodka jak cukier z uśmiechem z przesłoniętymi oczami, który mówił - tuż przede mną - że ona zawiesi
wszystko, o co poprosi.
Suka.
Ren poprowadził mnie korytarzem do
biura, którego znowu nie obejrzałam, głównie dlatego, że się wkurzałam.
Następnie zaprowadził mnie do dużego
biurka.
Odstawił kawę, wyrwał mi torebkę z
pączkami z ręki, rzucił ją razem z kawą, po czym wziął mnie luźno w ramiona.
Kiedy mnie przytulił, powiedział
cicho - „Dom ją zatrudnił.”
To wiele wyjaśniało.
„Zanim ponownie zszedł się z Sissy” -
ciągnął Ren.
Cóż, to była ulga.
Ren mówił dalej.
„Muszę przyznać, że jej postawa
często pozostawia wiele do życzenia. Lucky i Santo jej nienawidzą. I nie ukrywa,
że pociąga ją Dom lub ja.”
Wspaniale. Po prostu świetnie.
Ren niestety nie skończył.
„Nie dała nam również powodu, abyśmy dyscyplinowali
ją lub ją usuwali. Wiem, że pracowała dla Lee, ale widziałem jej CV i osobiście
sprawdziłem referencje. Chociaż Lee powiedział, że miał z nią problemy, które
doprowadziły do jej zwolnienia, nie podzielił się nimi ze mną, ale powiedział,
że nie mają one nic wspólnego z jej pracą. Jej inne umiejętności były
znakomite. Pozostali kandydaci nie zbliżyli się. Mieliśmy dużo pracy i
potrzebowaliśmy kogoś. Więc zgodziłem się ją wziąć.”
Jego ramię zacisnęło się i pochylił
twarz blisko.
„Widzę, że jej nie lubisz, chociaż do
tej pory nie miałem pojęcia, że tak jest, ale jest bardzo dobra w swojej pracy,
Słonko.”
„Ona jest suką” - oświadczyłam.
„Może tak być…”
„Nie, Ren. Ona jest suką” - przerwałam mu - „Powodem, dla którego Lee rozwiązał z
nią umowę, był fakt, że rozmawiała przez telefon w jego biurze z jedną ze
swoich przyjaciółek, która również prawdopodobnie jest suką i obgadywała Jules,
kiedy Jules była w szpitalu.”
Jego szczęka stała się twarda.
Trzymałam się tego.
„Lee nie był z tego powodu szczęśliwy,
więc odstrzelił jej tyłek. I, uwaga, może powinieneś sprawdzić bilingi rozmów,
ponieważ w Nightingale Investigations są wszędzie kamery, a ona wielokrotnie
została przyłapana na plotkach z przyjaciółkami.”
„Zauważyłem” - mruknął Ren.
„I na koniec, pamiętasz, kiedy
powiedziałam ci, że nie zawaham się przed byciem suką dla siostry która jest
suką?” - zapytałam.
Przygryzł wargę i wiedziałam, że to
po to, żeby przestać się uśmiechać, ale zignorowałam to, a on przestał gryźć
wargę, żeby odpowiedzieć - „Tak”.
„Cóż, tylko mówię, że ona tylko
dziwnie na mnie spojrzy, a w recepcji będziesz miał powalenie, przeciągnięcie,
wyrywanie włosów, drapanie paznokciami, bójkę suczek, która może być tak
ekstremalna, że spowoduje interwencję.”
„To też zostało odnotowane” -
odpowiedział natychmiast Ren, ale teraz jego usta rzeczywiście drgały.
„Nie żartuję” - poinformowałam go - „Już
rzuciła mi paskudne spojrzenie i paskudne słowa i powiedziała mi, że odkąd cię
porwano, jej jedyną nadzieją jest Dom, o którym wszyscy wiedzą, że się rozgląda.”
Całe rozbawienie opuściło jego twarz,
a jego oczy zwęziły się.
Wreszcie.
„Tak powiedziała?” - zapytał.
„Oczywiście” - odpowiedziałam.
„Kurwa” - mruknął.
„Masz rację” - powiedziałam.
„Co paskudnego ci powiedziała?” -
zapytał i poczułam, że jego wibracja zaczyna ciążyć w powietrzu, ale nie
obchodziło mnie to. Gdyby to miało oznaczać, że Dawn byłaby poza jego biurem,
życiem i moim życiem - na zawsze - zniosłabym bestię.
„Powiedziała, że słyszała, że mam z
tobą coś i modliła się, żeby to nie była prawda, ale Bóg jej nie wysłuchał.”
Jego szczęka znowu stała się twarda,
tym razem mięśnie tam skoczyły. Spojrzał w stronę ściany oddzielającej jego
biuro od recepcji, szepcząc - „Sprawdzę rejestry telefonów”.
„Może też sprawdź firmową pocztę
e-mail” - poradziłam.
Spojrzał na mnie i skinął głową.
„Teraz, kiedy spotkałam Dawn,
potrzebuję kawy i pączków około siedemnaście tysięcy razy więcej niż normalnie
kawy i pączków” - podzieliłam się.
Nastrój w pokoju się zmienił. Znów
się lekko uśmiechnął, po czym przysunął się, musnął moje usta swoimi i puścił
mnie.
Ren zajął się kawą, podczas gdy ja
wyjęłam pączki, a po tym, jak zjadłam połowę z mojego z bawarską śmietanką,
zapytał - „O której masz dziś wieczorem spotkanie z braćmi?”
„Piąta trzydzieści” - odpowiedziałam
przez śmietanę i ciasto.
Uśmiechnął się, patrząc, jak mówię.
Upiłam łyk kawy i wzięłam kolejny
kęs.
Następnie stwierdził - „Zrobię
rezerwację na ósmą. Czy to da ci wystarczająco dużo czasu na zrobienie tego i
przygotowanie się?”
Coś mnie uderzyło i spanikowałam.
Zauważył to natychmiast. Z drugiej
strony, przestałam przegryzać się przez pączka i zamarłam, wpatrując się w
niego, więc jak miał nie zauważyć.
„Ally?” - wezwał.
„Uch…” - wymamrotałam.
Gówno!
„Co?” - zapytał.
„Cóż, um.…” - zaczęłam, ale przerwałam.
Jego brwi się ściągają - „Czy coś się
stało?” - zapytał.
Kurwa. Musiałam mu powiedzieć.
Nieważne. Mieszkaliśmy razem. W końcu
się dowie.
„Jest poniedziałek” - oświadczyłam.
„Tak” - podpowiedział.
„Poniedziałkowa noc to noc Castle” - powiedziałam, a jego głowa
drgnęła.
„Jaka noc?”
„Noc Castle”.
„Co to, kurwa, jest?” - zapytał.
„To program telewizyjny” -
odpowiedziałam, a on zamrugał. Pospieszyłam dalej - „Jeśli zrobimy późną
kolację, możemy nie być w domu na czas, aby to obejrzeć.”
Patrzył na mnie.
„Chociaż możemy nagrać to przed
wyjazdem, co by zadziałało” - przyznałam niechętnie - „Ale zazwyczaj staram się
oglądać to, jak jest emitowane.”
Wciąż się na mnie gapił.
Potem powoli zapytał - „Nasza
pierwsza randka jest opóźniona o ponad rok - tak długo, jak naprawdę mieszkamy
razem i jesteśmy ze sobą związani, zanim to się stanie - a ty chcesz przełożyć
kolejną noc na program telewizyjny?”
„To jest Castle” - wyjaśniłam po prostu, ponieważ w żaden sposób nie miałam
zamiaru wyjaśniać, dlaczego naprawdę nie chciałam tego przegapić.
„Czy to jest dobre?” - zapytał.
Było. Ale przede wszystkim grał w tym
Nathan Fillion. To znaczy grał wysoki, zabawny, utalentowany, przystojny (czy
wspomniałam że zabawny? I wysoki?) Nathan Fillion.
Mój ulubiony celebryta.
Rozumiesz mnie? Nie ma mowy, żebym
się tym podzieliła.
Powiedziałam tylko - „Tak”.
„Czy możesz poczekać, aż obejrzysz to
do jutra?” - zapytał.
Jutro mogę tańczyć na rurze.
Całkowicie się tym nie podzieliłam.
„Jasne” - powiedziałam i wzięłam
kolejny kęs pączka.
Ren mnie obserwował.
Przełknęłam, przepłukałam pączka kawą
i rzuciłam mu uśmiech, żeby zboczyć z drogi.
To się nie udało.
„Czy są jakieś inne programy telewizyjne,
o których myślisz w ten sposób?”
„Um…” - zaczęłam, bo były.
Na szczęście większość z nich została
odwołana, ale, niestety, moja kolekcja płyt DVD z serii została spalona po
bombie w moim mieszkaniu.
Postanowiłam odpowiedzieć -
„Najważniejszy to Castle.”
To była prawda. Przede wszystkim
dlatego, że był to jedyny wciąż emitowany, w którym był Nathan Fillion.
Zanotowałam w pamięci, żebym włączyła
komputer, zamówiła Firefly z Amazona i zjadłam ostatni kęs pączka.
„Może ja powinienem zadać ci dwadzieścia
pytań” - zasugerował mamrocząc, zwijając torebkę po pączkach i wrzucając ją do
kosza za biurkiem.
„Strzelaj” - zaprosiłam.
Spojrzał na mnie - „Dzisiejszej nocy.
Seksowna sukienka. Obcasy. Szampan. I dwadzieścia pytań.”
„Rozumiem, kochanie” - mruknęłam, po
czym zlizałam z palców pozostałości bawarskiego kremu.
Skończyłam, a potem znalazłam się
przyklejona do Rena, gdzie dochodziło po degustacji bawarskiego kremu na moim
języku.
Jego smakował skrętem cynamonowym.
To była niesamowita kombinacja.
Uniósł głowę i szepnął - „Chodźmy
zobaczyć twoje nowe biuro.”
„Najwspanialsze” - odszepnęłam.
Uścisnął mnie, a potem puścił, ale
złapał mnie za rękę. Wynieśliśmy nasze kawy z jego biura, przez korytarz i do
recepcji. Jednak zatrzymał nas tam, nieco blisko biurka Dawn.
Z promiennym uśmiechem na ustach
spojrzała na niego - „Czego potrzebujesz, Ren?”
„Idziemy przez korytarz, żeby
obejrzeć przestrzeń Ally.”
„Dobrze” - zaświergotała.
„I jeszcze jedno …” - zaczął, a ona
przechyliła głowę na bok, oczyma omijając moje, ale wpatrując się w Rena, zamieniona
w słuch.
Suka.
„Mieszkam z Ally, więc oczywiście nie
będę łaskaw, jeśli będziesz niegrzeczna wobec kobiety, która dzieli mój dom” -
stwierdził Ren. Jej twarz zamarła, a moje ciało drgnęło z zaskoczenia. Jego
dłoń zacisnęła się w mojej i kontynuował.
„Ale żebyś pamiętała, bez względu na
to, kto przejdzie przez te drzwi, niegrzeczność nie będzie tolerowana. Możesz
to potraktować jako ustne ostrzeżenie. Następnym razem będzie pisemne.
Rozumiesz?”
Jej twarz czerwieniała się, ze wstydu
lub złości, nie miałam pojęcia.
Mnie też to mnie nie obchodziło.
W mojej głowie kręciłam fikołki,
podczas gdy na zewnątrz walczyłam z chełpieniem się.
Jej głos brzmiał na zduszony, kiedy
odpowiedziała - „Oczywiście, Ren.”
Jej oczy powędrowały do mnie i
próbowała ukryć się, mówiąc - „Przepraszam, jeśli coś, co powiedziałam, było
błędnie zinterpretowane jako niegrzeczne, Ally.”
Błędnie zinterpretowane.
Z trudnością.
„Przeprosiny przyjęte, Dawn” -
odpowiedziałam wielkodusznie.
Ren skończył i wiedziałam o tym,
kiedy pociągnął mnie do drzwi.
Ale byłam sobą. Ally. Więc poszłam z
nim.
Ale też odwróciłam się i posłałam
Dawn ogromny uśmiech. Uniosłam kawę do ust, a potem wyszłam, robiąc smukłą
twarz w zmodyfikowanym pocałunku.
Dawn gapiła się.
Uśmiechnęłam się.
Ren wyciągnął mnie przez drzwi.
Zamknęły się za nami i odprowadził
mnie do drzwi po drugiej stronie korytarza, mamrocząc - „Czy to było
konieczne?”
„Całkowicie” - odpowiedziałam.
Jego oczy wpatrywały się w drzwi,
znów się uśmiechnął, a potem przestał to robić i szepnął - „Co do cholery?”
Nacisnął klamkę, gdy usłyszałam,
dlaczego zadaje to pytanie.
Ze środka dobiegały głosy.
Otworzył drzwi, przeciągnął nas,
oboje zatrzymaliśmy się i zagapiliśmy.
Daisy klęczała na podłodze, układając
duże kwadraty z próbkami wykładziny.
Shirleen stała przy ścianie,
przyklejając próbki farby; a dokładniej, przyklejając więcej próbek farby do
dziesiątek już tam przyklejonych.
Byli też Buddy i Ralphie, którzy
dołączyli do naszego plemienia podczas Sadie Jazdy Rockowej Laski. Byli parą
gejów, którzy wtopili się, jakby byli tam od lat. Ralphie był wspaniałym
modelem męskim (ale lepiej zadbanym). Buddy był łysy, Afroamerykanin i
pielęgniarz w Szwedzkim Centrum Medycznym. Mieli miarkę i mierzyli podłogę.
„Jak się tu dostaliście?” - zapytał
Ren zamiast się przywitać i wszystkie oczy skierowały się na nas.
„Miałam pewien okres w młodości związany
z umiejętnościami, które zdobyłam, aby nas tu wprowadzić” - odpowiedziała
Daisy.
Zdecydowałam, że muszę porozmawiać o
tym z Daisy, żeby mogła mnie nauczyć tych umiejętności, po czym skinęła na
mnie.
„Dobrze, że tu jesteś, Cukiereczku.
Myślę o płatkach owsianych. Ale naprawdę podoba mi się ten szary. Mówi mi o
klasie. Chcemy ciepła, ale chcemy z klasą. Chcemy też pokazać się jako profesjonaliści.
To trudna równowaga, a ściany i dywan to fundament, więc musimy to zrobić
dobrze.”
Spojrzałam na nią, jak dostosowywała
próbki dywanu, a potem spojrzałam przez przestrzeń i to uczucie znów mnie
ogarnęło. To dobre. Podekscytowanie.
To szczęśliwe.
Dwa gabinety były z tyłu, oba z
oknami o długości pomieszczenia na zewnątrz i ściany z oknami wychodzące na
recepcję.
Sala konferencyjna z jednej strony,
również ze szklaną ścianą skierowaną w stronę recepcji.
Otwarte drzwi dzielące ścianę z hallem
i jedno pomieszczenie przy sali konferencyjnej, które wiedziałam, ze to mały
aneks kuchenny, który mógł pomieścić małą lodówkę i ekspres do kawy. Miało też
mały zlew.
Idealne.
Całkowicie.
„Ally?” - zawołała Daisy.
„Żadnych płatków owsianych” -
powiedziała Shirleen, zanim zdążyłam odpowiedzieć Daisy - „Beżowy” -
stwierdziła, zrywając próbkę farby z sześcioma odcieniami beżu - „To jedyna
rzecz, która pasuje do płatków owsianych” - Rzuciła próbkę farby przez ramię i
poleciała na podłogę - „Nudne” - ciągnęła i oderwała kolejną próbkę farby,
jeszcze jeden odcień beżu, wysłała go i wydała dekret - „Nie.” - Znowu z
odpryskami farby, jeden (znowu beż), dwa (zielenie), trzy (błękit), cztery
(szarość), jak powtarzała - „Nie, nie, nie, nie”.
Daisy machała rękami wokół głowy,
odpierając spadające próbki farby, wrzeszcząc - „Shirleen, przestań wyrzucać te
wióry. Daj mi ciąć papier.”
„Słodkie um.” - Ralphie pisnął,
podchodząc podekscytowany, a następnie sięgając i obejmując palcami mój
nadgarstek.
Wyciągnął moją rękę z uścisku Rena i
pociągnął mnie dalej. Kiedy uśmiechnęłam się do Buddy’ego, który uśmiechał się
do mnie, Ralphie popchnął mnie, poprawił i zatrzymał nas twarzą do pustej
ściany naprzeciwko wewnętrznych biur.
Uniósł ramiona przed siebie, ręce w
górę i szeroko rozstawione palce, wypuścił je i powiedział ciężkim głosem - „Majestatyczny”.
Odwróciłam głowę, żeby na niego
spojrzeć - „Co?”
„Majestatyczny”
- powtórzył - „Musisz przyjść do galerii i zobaczyć ten obraz, który mamy.
Idealnie pasuje do tej przestrzeni. Całkowicie.”
„Widziałem to, Ally” - zawołał Buddy,
a ja spojrzałam na niego przez ramię - „Tak naprawdę jest.”
Ralphie odsunął się ode mnie i pstryknął
na Buddy’ego palcami.
„Daj mi swój telefon, słodycze.
Dzwonię teraz do Sadie. Musi zamknąć, podejść tutaj i zobaczyć tę przestrzeń.
Całkowicie się zgodzi.”
Buddy zapiął taśmę mierniczą, sięgnął
do tylnej kieszeni dżinsów i zapytał - „Gdzie masz swój telefon?”
Ralphie przybrał spojrzenie, które
można opisać tylko jako zszokowane, przeciągnął ręką po boku i zapytał - „Włożyć
telefon do kieszeni i zniszczyć tę linię?”
Trzeba było powiedzieć, Ralphie, w
bajecznie obcisłych spodniach i dopasowanej różowej koszuli, wyglądał, jakby
właśnie wyszedł z magazynu GQ. Telefon zniszczyłby tę linię.
Dokonał dobrego wyboru.
„Zadzwoniłam do Ralphiego, żeby
poprosić o pomoc w projektowaniu wnętrz” - powiedziała Daisy, a ja spojrzałam
na nią, żeby zobaczyć, jak podnosi się na nogi.
Ukrywała też swój strój w swojej
wcześniejszej pozycji, a ponieważ w pełni mnie uderzył, zajęło mi trochę czasu,
zanim dotarł on do mojego systemu, więc nie usłyszałam jej kolejnych słów.
To dlatego, że miała na sobie
dżinsową mini spódniczkę z lekko puszystą falbaną na brzegu, różowy top na
ramiączkach, który powinien dostać medal za swój heroizm, bo rozciągał się prawie
do granic możliwości w celu utrzymania jej piersi i kamizelkę bolerko, która
była obszyta czymś, co wyglądało jak srebrna linka i gorący różowy skórzany pas
o szerokości pasa mistrzowskiego boksera, pokryty nitami, które tworzyły
kształty lass, kół wozu i kowbojskich butów.
A, nie zapominajmy, jej stopy były
zamknięte w różowych kowbojskich butach z kołami wozu wytłoczonymi w palcach i
lassami zdobiącymi boki.
Tematycznie.
„Comprende?” - zapytała, a ja skupiłam
się na jej twarzy.
„Co?”
„Ralphie pomoże nam udekorować i
nadać temu miejscu styl” - powiedziała mi Daisy - „Mam katalogi mebli
biurowych, które zostaną wysłane pocztą w ciągu kilka dni. Wyobrażam sobie, że
to duże biuro będzie twoje” - Pomachała za sobą - „Ja będę tutaj.” - Pomachała sobie
koło nogi - „Tam ustawimy biurko i
komputer, z których będą mogli korzystać Brody i Darius, gdy będą w pobliżu” -
Machnęła do małego biura. - „I oczywiście ta sala konferencyjna” - dokończyła,
przechylając platynowe zamki w stronę sali konferencyjnej.
„Daisy” - zrobiłam krok w jej stronę
- „Myślę, że tata ma stare biurko w garażu. Mogę go zmusić, żeby to odkopał i przywiózł
tutaj. Damy ci porządne biurko. Inne niż to …”
Nie powiedziałam więcej, ponieważ
Daisy warknęła - „Co?”
„O nie, dziecko” - weszła Shirleen -
„Masz tutaj wybór. Nie wsuwa się starego biurka, nie klepie komputera i nie
mówi Jestem w biznesie. Musisz wysłać
właściwą wiadomość. A ta wiadomość jest taka, że nie jesteś byle kto. Jesteś
Allyson Nightingale, niezła twardzielka z klasą, która potrafi zająć się biz-ness-em”.
„A właściwe przesłanie to także
drzewo wiśniowe” - oznajmiła Daisy.
„Dąb” - odparła natychmiast Shirleen.
„Czarny” - stwierdził Ralphie i
spojrzał na mnie - „Pasuje do Majestatyczny”.
„Uch… ludzie, nie mam żadnych
pieniędzy na dywan, farbę, meble biurowe ani fantazyjne obrazy” - podzieliłam
się.
„Sadie da ci zniżkę” - zapewnił mnie
Ralphie z szerokim uśmiechem.
„Okej, pozwól mi się poprawić” - zaczęłam
- „Mam trochę ubrań. Miejmy nadzieję, że któregoś dnia dostanę czek za ubezpieczenie,
który będzie potrzebny do zakupu większej ilości ubrań i różnych innych
przedmiotów, takich jak biżuteria, szczotki i płyty CD. I jakąkolwiek marną
sumę będę miała później, będę musiała wykorzystać, by wyżyć, dopóki Daisy i ja
nie zejdziemy z tego.
Daisy wtrąciła się - „Ja i Marcus …”
„Nie, kochanie” - przerwałam jej
delikatnie - „Nie będziesz.”
Twarz Daisy posmutniała.
„Chwileczkę” - powiedział Ren, a
potem zostałam wciągnięta do holu z moją ręką w jego.
Wiedziałam, co się zbliża, więc w
chwili, gdy zatrzymał mnie przed sobą, zaczęłam - „Kochanie …”
„Masz dwadzieścia pięć tysięcy
dolarów”.
Otworzyłam usta.
Potem zacisnęłam je i zamknęłam oczy.
Otworzyłam je i pochyliłam się, przykładając dłoń z kubkiem kawy do jego
piersi.
„To bardzo słodkie, kochanie, ale nie
ma mowy. Nawet nie rozmawiałam z tobą o spłacie rocznego czynszu. Nie mogę wziąć
…”
„Nie weźmiesz.”
Mrugnęłam - „Co?"
„Inwestuję. Możemy omówić podział
zysków, kiedy je osiągniesz. Do tego czasu jest to inwestycja.”
„Inwestujesz?”
„Inwestuję.”
„We mnie?”
„Tak.”
Przełknęłam, czując dobre, naprawdę
dobre rzeczy, ale niepewna.
„Nie wiem” - szepnęłam - „A co jeśli
nie …?”
Jego ręka opuściła moją, żeby mógł
owinąć ją wokół mojej szyi i pochylił twarz blisko, nakazując - „Nie”.
„Nie
co?”
„Nie wątp w siebie. Nie teraz. Do tej
chwili byłaś tego pewna. Bardzo pewna. Bądź pewna. Skorzystaj z inwestycji, spraw,
aby te biura były czymś, czemu zaufa każdy, kto do nich wejdzie, a następnie
upewnij się, że wykonasz swoją pracę.”
Cóż, można powiedzieć, że Ren odniósł
ogromny sukces, próbując nie przeszkadzać mi w otwieraniu prywatną agencję
śledczą.
Nadal.
„To za dużo” - szepnęłam.
„To inwestowanie w twoją przyszłość,
która jest splątana z moją przyszłością. Dlaczego to za dużo? ” - zapytał.
Nic nie powiedziałam.
„Gdybym nie miał planu i był na
rozdrożu, a ty byłabyś w stanie zainwestować w coś, co chciałbym zrobić, zrobiłabyś
to?” - naciskał Ren.
„Oczywiście” - odpowiedziałam.
„Więc ponieważ jesteś twardzielką,
nie możesz wziąć tego ode mnie?” - popchnął.
Poważnie.
Całkowicie.
Absolutnie.
Jak niesamowity był mój mężczyzna?
Aby się z nim tym podzielić,
wymamrotałam - „Dobra, dobra. Przekonałeś mnie.”
„Dobrze, więc pocałuj mnie, wejdź tam
i powiedz im, że dostali dwadzieścia pięć tysięcy do wydania, aby zrobić dla
mojej kobiety przestrzeń odpowiednią dla niej.”
Spojrzałam w jego piękne oczy.
Potem szepnęłam - „Jesteś absolutnie
wszystkim, Zano.”
„Wiem” - odszepnął.
Pochyliłam się, podniosłam na palcach
i pocałowałam go.
Oddał mi pocałunek, mokry i głęboki.
Kiedy przerwał pocałunek, nie odsunęłam
się, więc mogłam powiedzieć - „Chociaż, choć jest to niesamowite, robisz to dla
mnie i inwestujesz w naszą przyszłość, to było wspaniałe, jak dawałeś gówno
Dawn”.
Ren wybuchnął śmiechem.
Przycisnęłam się i patrzyłam, cały
czas się uśmiechając.
Kiedy skończył, podniosłam się na
palcach, dotknęłam ustami jego ust, odsunęłam się i poszłam.
Ale posłałam mu prawdziwego buziaka,
zanim weszłam do mojego nowego odlotowego biura, żeby powiedzieć gangowi, że
mają dwadzieścia pięć koła do wsadzenia, czyniąc biura zabójczymi.
I bez wątpienia Ren usłyszał wrzaski
i piski, kiedy to zrobiłam.
Przy okazji zdecydowaliśmy się na
szary dywan, szare ściany i czarne meble.
A kiedy Sadie wysłała mi MMS’em zdjęcie
Majestatyczny i zaoferowała zniżkę Rockowych
Lasek (innymi słowy, bezpłatnie) z tekstem: Pamiętaj.
Jestem przy forsie, zdecydowaliśmy też i na to.
Wow. Super rozdział. ❤️ Dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńRen wraca do mojego serduszka😂 Castle😍 ta dziewczyna ma gust 😏 Dziękuję!
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuń