piątek, 16 kwietnia 2021

23 - Niemożliwe

 

ROZDZIAŁ XXIII

Niemożliwe

 

 

 

Następnego ranka, w Fortnum, w gorączce-kawowej, zadzwonił dzwonek nad drzwiami. Miałam dużo do zrobienia i niestety część z tego polegała na utrzymywaniu płynności do czasu otrzymania czeku ubezpieczeniowego. Saldo na mojej karcie debetowej rosło, a saldo na koncie bankowym nigdy nie było wysokie. Dlatego potrzebowałam mojej części ze słoika na napiwki.

Odwróciłam się od zmywania naczyń przy zlewie i zobaczyłam, jak pan Kumar i jego teściowa, pani Salim, wchodzą do sklepu.

Byli stałymi klientami. Byli też (w pewnym sensie) częścią naszej grupy.

Pan Kumar był właścicielem małego lokalnego sklepu w dzielnicy Texa i został wciągnięty na dwie Przejażdżki Rockowych Lasek: Indy i Avy. Był dobrym facetem, który wbrew przeciwnościom utrzymywał swój sklepik otwarty. Od czasu do czasu pomagałam, robiąc tam zakupy, mimo że nie było mi to po drodze.

Niewiele wiedziałam o pani Salim, poza tym, że za każdym razem, gdy ją widziałam, bałam się, że upadnie i przestanie oddychać, wyglądała tak staro. I to nie było podłe. Poważnie, wyglądała tak staro. Mówię wam tylko: zmarszczki tej kobiety miały zmarszczki.

Wiedziałam też, że lubi czytać. Jak zwykle pani Salim weszła do książek.

Pan Kumar podszedł do lady z kawą i, co dziwne, nie spuszczał ze mnie wzroku.

Zatrzymał się i spojrzał na Texa - „Rozmawiałeś z nią?”

Odwróciłam się od zlewu, chwytając ręcznik, żeby wytrzeć ręce.

„Rozmawiał ze mną o czym?” - zapytałam.

„Nie” - odpowiedział Tex panu Kumarowi - „Rozmawiałem z Hankiem.”

„Ale policja nic nie robi!” - pan Kumar nagle zapłakał i poczułam mrowienie na karku.

Podeszłam do lady espresso, wsuwając się blisko Texa - „Rozmawiał ze mną o czym?”

„Hank mówi, że się tym zajmują” - powiedział mi Tex.

„Zajmują się czym?” - zapytałam.

„A ja nie spuszczam oka” - ciągnął Tex, wciąż mi nie odpowiadając.

„Co masz na oku?” - warknęłam.

„Wysyp włamań na naszej ulicy” - odpowiedział mi w końcu pan Kumar.

„Mieliście wysyp włamań?” - zapytała Indy, podchodząc do kontuaru, z rękami pełnymi pustych kubków.

„Tak” - odpowiedział pan Kumar.

„Mam na to oko” - stwierdził Tex.

Patrząc tylko na Texa, pan Kumar zwrócił się do mnie - „Tex rozgląda się po okolicy, ale niczego nie znajduje. Rozmawiałem z niektórymi z moich klientów i mamy… jak to się nazywa?”

Nie wiedziałam, o czym mówi, więc nie mogłam mu powiedzieć, jak to się nazywa.

Na szczęście znalazł słowo i stwierdził - „Kociaka. Aby ci zapłacić.” - Sięgnął do kieszeni spodni, wyjął kartkę i odwrócił ją do mnie - „Zatrudniamy Rockowe Laski”.

Spojrzałem na wizytówkę, jedną z tych, o których wykonanie poprosiłam Brody’ego w czasach, gdy Indy i ja szukałyśmy Rosie’go.

Pan Kumar zachował swoją.

Najwspanialsze.

To, co nie było wspaniałe, to to, że chociaż bardzo chciałam tej sprawy, musiałam parzyć kawę, kontynuować naukę striptizu, a napady zdarzały się w nocy, w tym samym czasie co rozbieranie się. I na koniec byłam tylko jedna.

Brody nie mógł się doczekać, aby dowiedzieć się o książkach i nigdy nie pracował w terenie, chyba że praca ta wymagała, aby był w furgonetce obserwacyjnej. Darius pracował dla Lee i pomagał mi w sprawie striptizu.

Nie mogłam wziąć tej sprawy.

I to było do niczego.

„Przepraszam panie Kumar” - powiedziałam - „Mam inny przypadek, w którym muszę pracować w nocy i nie mogę być w dwóch miejscach naraz”.

Jego twarz posmutniała - „Ale mieliśmy dziewięć samochodów na naszych ulicach” - powiedział - „Skradziono stereo. Przeszukano schowki na rękawiczki. Okna rozbite. Wszystko to w mniej niż dwa tygodnie. Ludzie się martwią.”

Gówno.

„Mam to na oku” - powtórzył Tex, brzmiąc bardziej niż zwykle zrzędliwie.

„Ćpuni” - wymamrotałam, a pan Kumar spojrzał na mnie.

„Przepraszam?”

„Ćpuni” - powtórzyłam - „Osoby, które muszą kraść samochodowe odtwarzacze stereo i sprzedawać je, aby kupować narkotyki”

Pan Kumar skinął głową.

„Nikt nie uderzyłby wielokrotnie w jedną dzielnicę w tak krótkim czasie, chyba że byłby głupi lub zdesperowany, a ćpuni są jednym i drugim” - powiedziałem mu.

Pan Kumar ponownie skinął głową.

Wtedy przyszło mi do głowy, że nikt nie wpadnie na ulicę Texa, bo on miał oko. Robił to, siadając przypadkowo na ganku, ale często, ze strzelbą na kolanach i goglami noktowizyjnymi na głowie.

Obecność śpiącego kota również na jego kolanach nie była czymś niezwykłym.

To była dziwna rzecz, ale też mówiliśmy o Texie. Z wyjątkiem sytuacji, gdy firma Rockowych Lasek wyciekła na ich okolicę (ponieważ Ava mieszkała teraz z Lukiem, ale nadal była właścicielką domku, w którym mieszkała wcześniej; nie wspominając o interesach Indy, które wielokrotnie nas tam sprowadzały), zbrodnia była zerowa. Prawdopodobnie dlatego, że Tex tam mieszkał i siedział na zewnątrz w goglach noktowizyjnych ze strzelbą.

Strzelby zdecydowanie odstraszały. Dzicy mężczyźni noszący gogle noktowizyjne ze strzelbami byli znacznie silniejszymi środkami odstraszającymi.

Oznaczało to, że winni prawdopodobnie o tym wiedzieli, pilnowali Texa, a kiedy schodził ze służby, robili czyny. Innymi słowy, miejscowi.

Spojrzałam na Texa - „Znasz dom w dzielnicy, w którym mieszka garstka narkomanów?”

„Tylko co drugi” - odpowiedział.

Kurwa.

Akcja od drzwi do drzwi.

Hector.

Hector powiedział, że gdybym miała przypadek, w którym mógłby ze mną pracować, zrobiłby to. Musielibyśmy to zrobić przed lub po striptizie (prawdopodobnie post, który sprawiłby, że byłaby to długa noc), ale moglibyśmy uderzać w domy, uzyskać pozwolenie na wejście tam, gdzie gliniarze go nie mieli, będąc twardzielami (lub Hector mógłby być; ja bym mogła udawać), mając nadzieję, że nie od razu opylili skradzioną własność i potem byśmy wezwali Eddiego lub Hanka, aby mogli uzyskać nakaz przeszukania i wtoczyć się.

„Zajmę się sprawą” - powiedziałam do pana Kumara.

Uśmiechnął się.

„Powiedziałem, mam na to oko!” - Tex zagrzmiał, a ja spojrzałam na niego.

„Jutro bierzesz ślub” - przypomniałam mu.

„Tak i to nic wielkiego. Kartka papieru. Nancy już ze mną mieszka i nie wybieramy się na miesiąc miodowy na kilka tygodni, ponieważ ona ma jakiś rejs, który chce odbyć i wszystko jest zarezerwowane na tydzień, który chcieliśmy, więc musimy czekać. Więc mogę mieć oko.”

Powiedział wiele słów, ale utknęłam na jednej rzeczy.

Tex płynął w rejs?

Tex miał być zamknięty na statku wycieczkowym z setkami innych pasażerów?

Tex miałby włóczyć się po pokładzie w dżinsach i flanelach, z dziką brodą i włosami, przerażając niczego niepodejrzewających wczasowiczów… podczas rejsu?

Wybuchnęłam śmiechem.

„Co jest zabawne?” - zapytał Tex.

„Ty” - wykrztusiłam - „Na rejsie”. Spojrzałam na Indy i zobaczyłam, że jej ramiona się trzęsą.

„Co w tym śmiesznego?” - Tex chciał wiedzieć.

„Ty” - wykrztusiłam ponownie - „Na rejsie.”

„Wiem” - powiedział Jet zza moich pleców, wracając z jednej z jej siedmiuset codziennych przerw w toalecie związanych z ciążą - „Śmiałam się przez piętnaście minut, kiedy mama mi powiedziała.”

„Tex na rejsie!” - płakałam.

„Zamknij się, kobieto” - rozkazał Tex.

Śmiałam się dalej.

„To nie jest takie zabawne” - zagrzmiał Tex.

To było - całkowicie.

Spojrzałam na Jet - „Nakłoń swoją mamę do robienia zdjęć. Wielu.”

Tex warknął.

Spojrzałam na niego i dalej się śmiałam.

Zmrużył oczy i oświadczył - „Jak zajmujesz się tą sprawą, to ja pracuję z tobą.”

Stłumiłam śmiech, otarłam łzę wesołości z oka i złapałam jego wzrok.

„W porządku. Zrób listę domów, do których musimy trafić. Zadzwonię do Hectora, który powiedział, że poprowadzi ze mną sprawę. Dostanę noc, kiedy będziemy mogli ich uderzyć, zanim popłyniesz na swój …”- przełknęłam ponownie, a potem wymusiłam na sobie - „… Rejs. Potem wchodzimy i ich uderzamy. Znajdujemy skradzioną własność, zgłaszamy to glinom. Tak?”

„Tak” - burknął Tex.

„Czy mogę dostać kawę?” - zapytał mężczyzna stojący za panem Kumarem.

„Jesteś ślepy?” - zapytał Tex.

„Przepraszam?” - zapytał mężczyzna.

Tex wyrzucił mocną dłoń - „Nie widzisz, że mamy spotkanie?”

Mężczyzna rozejrzał się. Wyglądał też na zdezorientowanego.

Spojrzał na Texa - „Myślałem, że robisz kawę.”

„Robię. Walczymy także z przestępczością. Nie czytasz gazet?” - zapytał Tex i usłyszałam chichot Jet.

Zgadzałam się z nią.

„Um… tak, ale nie wiedziałem, że robisz to, kiedy robisz kawę” - odpowiedział mężczyzna.

„Przestępstwa się nie zdarzają, kiedy tego chcesz” - odparł Tex - „Musisz być przygotowany. Mieć plan. I dlatego mamy spotkanie. Teraz zamknij się i poczekaj, aż skończymy.”

Mężczyzna spojrzał wielkimi oczami na Jet i na mnie. Wydawał się też niezdecydowany, jakby nie wiedział, czy czekać na rozkaz Texa, czy też wziąć życie w swoje ręce, żeby Texowi się to nie spodobało i uciec.

Oczywiście nie jest to częsty klient.

„Zaraz do pana przyjdę” - zapewniła go Indy, przechodząc dookoła lady.

„I tak skończyliśmy spotkanie” - oznajmiłam, po czym spojrzałam na Texa i pana Kumara - „Plan jest gotowy. Dam wam obu znać, kiedy zaczniemy działać.”

„Dziękuję, Ally” - powiedział pan Kumar - „Sąsiedzi będą bardzo szczęśliwi, gdy usłyszą tę wiadomość.”

„Nie ma za co, panie Kumar” - odpowiedziałam.

„Co ma być?” - Tex ryknął do klienta.

Ale ten nie patrzył na Texa. Patrzył z pewnym niepokojem, jak pozornie chodzące zwłoki pani Salim szurały do pana Kumara, niosąc w ramionach stos siedmiu książek.

Wszystkie w twardych okładkach.

Walczyłam z chęcią przeskoczenia przez ladę espresso, aby uwolnić ją od ciężaru, w chwili gdy pan Kumar zabrał jej książki i poprowadził ją do lady z książkami.

Moje oczy powędrowały tam, by zobaczyć Jane stojącą za nią i zaczęłam odwracać wzrok, kiedy spojrzałam ponownie.

Jedna z różowych książek Rock Chick leżała na blacie i Jane trzymała ją palcami; nie kartkowała, ale lekko głaskała. Gdy pan Kumar i pani Salim podeszli, podskoczyła, jakby nie spodziewała się klientów (wcale), po czym posłała im mały uśmiech.

To nie było niezwykłe, że Jane była zaskoczona. Przez większość czasu żyła we własnym świecie. Zresztą sprzedaż książki nie zdarzała się często, więc siedem z nich mogłoby każdego zaskoczyć.

Ale ja o tym nie myślałam.

Myślałam o tym, jak dotykała różowej książki.

Jane kochała książki. Była zapaloną czytelniczką. I jako miłośniczka książek, która całe życie pracowała w księgarni, traktowała je z szacunkiem.

To nie było to, co widziałam.

Z pewnością jej dotyk różowej książki był pełen szacunku.

Był też pełen miłości.

Hmmm.

Zanim zdążyłam doprowadzić tę myśl do skutku, Indy ją przerwała.

„Zeszłej nocy miałam zasępionego Lee” - szepnęła do mnie, rzucając puste butelki przy zlewie.

Oderwałam umysł od Jane i spojrzałam na Indy - „Co?”

„Zasępiony Lee” - odpowiedziała Indy - „Harmonogram jest zgodny, Lee przynajmniej raz w tygodniu staje się zasępiony. W ciężkim przypadku, może trzy lub cztery razy w tygodniu. Kiedy sytuacja Rockowej Laski się pogarsza, zmienia się z zasępienia we wściekłość i rezygnację. Zeszłej nocy zaczęłam od uspakajania zasępionego Lee z powodu spotkania i super zasępionego Lee, ponieważ powiedziałam mu, że musi przestać dawać ci gówno i zacząć dawać ci wsparcie.”

Cholera jasna.

„Indy, podoba mi się, że to zrobiłaś, ale nie musisz tego robić” - powiedziałam jej - „Właściwie to, proszę, nie rób tego ponownie. Nie chcę być przyczyną kłopotów między tobą a moim bratem. Niech to będzie między Lee, Hankiem i mną.”

„Powiedziałam też Eddiemu, że musi uporządkować Lee” - wtrąciła Jet - „I Hanka. Powiedział, że porozmawia z nimi.”

Gapiłam się.

„Naprawdę?” - zapytała Indy.

Jet skinęła głową - „Tak. Mówi, że widział nagranie, a także doświadczonych oficerów, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji i, gdy sprawy poszły źle, nie byli w stanie zachować spokoju, tak jak Ally.”

Ojej.

Łał.

Najwspanialsze.

„Poważnie?” - zapytałam.

„Jesteś gównem” - zagrzmiał Tex, pstrykając zatrzaskiem młynka do kawy, aby napełnić kolbę i robiąc to tak mocno, że cały młynek się trząsł - „To było cholernie frustracyjne. Cała sprawa zajęła jakieś dwie sekundy, a ja mogłem dać tylko jeden cios sukinsynowi. Potem upadł. Plask!”

Indy spojrzała na Texa, potem na klienta, potem na Texa - „Czy możesz uważać, co mówisz przed klientami?” - zapytała go.

„Nie” - odpowiedział jej, po czym spakował fusy po kawie, po czym wepchnął filtr do ekspresu, tak że przedmiot podniósł się z blatu o cal.

„W porządku, czy możesz więc nie nadużywać mojego ekspresu za siedem tysięcy dolarów?” - zapytała Indy.

„Nie” - odpowiedział Tex, po czym kontynuował - „Robiłem to przez te lata, kobieto” - Nacisnął przełącznik i poklepał górną część maszyny (mocno) - „Ta suka została stworzona, by trwać”.

Indy spojrzała na niego ze złością, po czym zmieniła twarz i spojrzała na klienta - „Przepraszam za mojego baristę”.

„Kiedy już dostaniesz kawę” - blondynka, która właśnie podeszła do lady, regularna klientka, którą znałam jako Annie, oświadczyła ze znawstwem - „To będzie tego warte. Zaufaj mi. Wyzywa mnie przez cały czas i nie obchodzi mnie to, dopóki dostaję kawę.”

„Nawet cię nie znam” - zagrzmiał na nią Tex.

„Przychodzę codziennie o ósmej piętnaście” - odparowała i nie myliła się. Robiła to.

„Powinienem to pamiętać?” - zapytał Tex.

„Tak” - odpowiedziała Annie - „Ponieważ od lat przychodzę codziennie o ósmej piętnaście”.

„Przepraszam, Annie” - powiedziała Indy.

„Tak długo, jak ten szaleniec nie traci kontaktu z kawą, znowu mnie to nie obchodzi” - odpowiedziała, po czym zamówiła - „Pół na pół mokka latte z pół kieliszkiem syropu migdałowego”.

„To pamiętam” - mruknął Tex.

„Żegnajcie Rockowe Laski i Tex” - zawołał pan Kumar od drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy tam i odpowiedzieliśmy mu (z wyjątkiem Texa, który patrzył, ale nie machał). Wszyscy też się spięliśmy, kiedy pani Salim uniosła kościstą rękę i pomachała. Niewątpliwie każdy z nas był przygotowany do chwycenia miotły, gdyby jeden (lub więcej) z jej palców oderwał się, ponieważ krew przestała tam krążyć pięćdziesiąt lat temu.

Wyszli.

Wszyscy się zrelaksowaliśmy.

„Ta kobieta mnie przeraża” - zauważyła Annie, po obejrzeniu się przez ramię - „Nie chcę być wredna, ale ostatnio te wszystkie filmy o zombie…” - zadrżała - „Wspomnienie.”

„Jest dobrą matką i dobrą babcią, która utrzymuje swoją kulturę przy życiu dla swojej rodziny, kiedy przeprowadzili się daleko od domu, aby zarobić na przyzwoite życie” - stwierdził Tex, a oczy Annie zwróciły się ku niemu - „Więc tak, wygląda jak chodzący trup. Żyje wystarczająco dla swojej rodziny.”

„Nie chciałam urazić” - mruknęła Annie.

„Więc nie mów, że ludzie, których znam, cię przerażają” - odparł Tex.

„Tex, zawsze gadasz gówno o ludziach” - wskazałam prawdę, a on skrzywił się na mnie. - „Nawiasem mówiąc i do ludzi” - kontynuowałam, mówiąc więcej prawdy.

„Boi się jutrzejszego ślubu” - domyśliła się Jet.

„O mój Boże! Żenisz się?” - Annie płakała - „Jak emocjonujące!”

„Kurwa” - narzekał Tex.

„Czy mogę prosić o kawę?” - zapytał drugi klient.

Weszłam, żeby dokończyć kawę faceta, kiedy Tex powiedział Annie - „Chcesz swoją kawę, zamknij pysk.”

Annie uśmiechnęła się do niego.

Podałam klientowi kawę.

Odsunął się, pociągnął łyk i zatrzymał się jak martwy. Nikt na to nie zareagował. To dlatego, że zrobiło tak wielu początkujących.

Ale to, co zrobił później czego, wielu początkujących nie zrobiło.

Odwrócił się i spojrzał na Texa - „Powiem, że mnie przerażasz. Ale powiem też, że ta pani ma rację.” - Przechylił głowę w stronę Annie i uniósł swój biały papierowy kubek z tekturowym uchwytem - „Ta kawa jest niewiarygodna. I na koniec powiem: powodzenia jutro i gratulacje. Jestem żonaty od piętnastu lat i każdego dnia budzę się obok żony i czuję się szczęśliwy. Życzę wam, żebyście czuli to samo.”

Wszyscy gapili się na niego z wyjątkiem Texa.

Warknął - „Jak masz na imię?”

„Barry”.

„Kiedy wrócisz, będę o tobie pamiętać”.

Następnie Tex skupił się na przygotowaniu kawy Annie.

Zacisnęłam usta i spojrzałam na Indy, Jet i Annie, które tak samo zaciskały usta. To dlatego, że Tex właśnie powiedział Barry’emu największy komplement, jaki mógł przekazać klientowi.

Wszyscy wiedzieliśmy, dlaczego.

Ponieważ Tex już czuł się szczęśliwy.

Chodziło tylko o to, że jutro zrobi to oficjalnie.

*****

„Życzę miłej reszty wieczoru”.

Były to zajęcia po Fortnum, po striptizie i przed wyjściem z Vance’em tego wieczoru (spotkanie, które miało zacząć się bardzo późno, o którym Ren wiedział, ale na szczęście nie miał komentarza).

Miałam na sobie seksowną, przylegającą do ciała, obnażającą plecy i dekolt małą czarną i szpilki. Ren był w garniturze. I byliśmy na naszej pierwszej oficjalnej randce.

Nie tylko mieliśmy dużo czasu, aby się tym cieszyć, ale mieliśmy czas, aby wrócić do domu i uprawiać seks, zanim będę musiała wyjść i spotkać się z Vance’em.

I było doskonale.

Całą noc.

Doskonałość.

Byliśmy na słonecznym tarasie w Plato's, ekskluzywnym lokalu ze stekami i owocami morza na drugim piętrze budynku przy Ulicy Szesnastej Mall. W rogu tarasu, przy balustradzie i za wielką rośliną, stał stolik, który Ren zaaranżował dla nas, o czym byłam przekonana po powitaniu, jakie gospodyni dała Renowi, w którym używała Panie Zano w sposób jakby go znała. To było prywatne i romantyczne, ale mimo to światła i zgiełk centrum handlowego przy Szesnastej Ulicy sprawiały, że powietrze wydawało się żywe, a nasz widok był niesamowity.

I wspaniale było siedzieć tam w ciepłym majowym powietrzu, kiedy Ren wyglądał gorąco i wiedząc, że jego oczy, wpatrzone we mnie, są gorące, pomyślałam, że ja wyglądam tak samo.

Skończyliśmy, a kelnerka właśnie wsunęła skórzaną rzecz z jego kartą kredytową na stół, co oznaczało, że zbliżaliśmy się do bardzo oczekiwanego wieczornego seksu.

Zjedliśmy stek i homara, podzieliliśmy się kawałkiem bogatego sernika z ciemną czekoladą i piliśmy szampana. Cały czas siedzieliśmy kącikiem obok siebie.

Blisko.

To pozwoliło Renowi dotknąć mojego uda, biodra, a mnie owinąć moją łydkę wokół jego. Oznaczało to również, że moglibyśmy pochylić się do siebie, Ren trzymający moją rękę wysoko, nasze łokcie na stole, kostki mojej dłoni blisko jego ust, a ja skupiałam całą jego uwagę.

Mieszkaliśmy razem, oddani sobie i naszej przyszłości, a to była nasza pierwsza oficjalna randka.

To było dziwne.

Ale to nie znaczyło, że nie była to najlepsza randka, jaką kiedykolwiek miałam.

Bez porównania.

Z drugiej strony, może to dlatego, że mieszkaliśmy razem i byliśmy sobie oddani, co sprawiło, że tak było. Przede wszystkim jednak pomyślałam, że to dlatego, że Ren był gorący, słodki i całkowicie we mnie zapatrzony.

I byłam zakochana.

Ren puścił moją rękę, żeby zająć się rachunkiem, ale w chwili, gdy skończył chować portfel do marynarki, która była przewieszona na oparciu krzesła, ponownie złapał mnie za rękę, oparł się łokciami o stół i przyłożył ją do ust.

Spojrzał na mnie.

„Gotowa iść do domu?”

Byłam. Bardzo gotowa.

Nie mogłam się też doczekać jazdy z Vance’em. Mimo to miałam nadzieję, że to nie potrwa długo, więc będę mogła wrócić do domu, obudzić Rena i kontynuować seks po randce.

Jednak tego nie powiedziałam.

Zamiast tego zauważyłam - „Nie dotarłeś do Dwudziestu Pytań Dla Ally”.

Ren uśmiechnął się. Potarł moje kostki o swoją pełną dolną wargę, jego oczy rozgrzały się, a moje szczęśliwe miejsce drgnęło.

„Zdecydowałem się nie zadawać dwudziestu pytań, mała. Podoba mi się odkrywać niespodzianki, które mi sprawiasz.”

I mi się to podobało.

Pochyliłam się bliżej - „Dzisiejszy wieczór był wspaniały, Ren. Najlepszy.” - mój głos ucichł - „Dziękuję kochanie.”

Jego oczy zrobiły się jeszcze cieplejsze, kiedy odpowiedział - „Nie ma za co, Słonko.”

Wtedy przysunęłam się jeszcze bliżej i wyszeptałam - „A ostatni wieczór był dokładnie tym, czego potrzebowałam. Dziękuję również za to.”

„Zawsze, Ally” - odszepnął.

„Ally?”

Doszło zza nas i oboje odwróciliśmy głowy, przy czym Ren nie puścił mojej ręki, i zobaczyłam stojącego tam Zacha Gilligana.

Gówno.

Zach wyglądał na niedowierzającego. Wyglądał też na wściekłego.

Gówno.

Nie widziałam go od tamtej nocy w Club. Widziałam Helen i wiedziałam, że jest teraz z innym facetem, tym miłym, fajnym i, duży bonus, a nie na koksie.

„Jezu, Ally” - uciął, przesuwając się w nasze spokojne, romantyczne ustronne miejsce w sposób, który sprawił, że moje plecy wyprostowały się, ręka Rena zacisnęła się w mojej, a powietrze wokół nas stało się ciężkie. Zach zignorował to wszystko i pochylił się głęboko we mnie.

„Wiesz, to co dzięki tobie spuściłem do klopa, to był produkt wart pięćset dolarów.”

Zanim mogłam cokolwiek powiedzieć, Ren rozkazał - „Cofnij się.”

Zach całkowicie zignorował Rena i skupił na mnie swoją gniewną uwagę - „A Helen mnie wyrzuciła. Byłem tak blisko…” - trzymał kciuk i palec wskazujący w odległości centymetra od mojej twarzy i poczułam, że powietrze robi się duszne - „… od tego, żeby poprosić ją o rękę.”

Znowu, zanim zdążyłam odpowiedzieć, a miałam kilka słów, Ren zaczął.

„Zabierz rękę z twarzy mojej kobiety” - warknął.

Zach, najwyraźniej nie czując lub nie rozumiejąc atmosfery w powietrzu ani tonu głosu Rena, odwrócił głowę do niego.

„Odpieprz się” - warknął do Rena - „Mam coś do powiedzenia tej suce.”

Wtedy to się stało. A stało się to tak szybko, że gdybym mrugnęła, przegapiłabym to.

Ren puścił moją rękę i wystrzelił nią w górę. Ujął tył głowy Zacha i najpierw uderzył nią w nasz stół twarzą wystarczająco szybko i mocno, by wydała obrzydliwy łomot. Chwytając palcami Zacha za włosy, odciągnął go do tyłu. Zach mrugał krwawiąc z nosa, Ren przyciągnął go do swojej twarzy.

„To początek” - Ren wyszeptał przerażająco - „Rozumiesz mnie?”

„Tak, stary” - odpowiedział szybko Zach.

„Jak zobaczysz ją ponownie, nie znasz jej. Łapiesz to?”

„Tak, tak, zdecydowanie” - powiedział Zach.

„Wypierdalaj stąd” - zagrzmiał Ren i pozwolił mu odejść, ale zrobił to, odciągając go za włosy do tyłu, tak że szyja Zacha wygięła się nienaturalnie i poleciał w powietrze.

Wyprostował się i nie obejrzał, tylko podniósł rękę do nosa i pobiegł.

Patrzyłam za nim, aż zniknął, po czym zmusiłam moje oczy do powrotu na Rena, który, jak zauważyłam, zrobił to wszystko bez opuszczania swojego miejsca.

Bez opuszczania swojego miejsca.

Jasna

Cholera.

„Gotowa?” - zapytał szorstkim głosem, co oznaczało, że nadal był zły.

Dlatego szybko skinęłam głową.

Ren wstał i odsunął moje krzesło, abym zrobiła to samo. Chwycił marynarkę i wskazał głową w stronę budynku gestem, którym był cichym Ruszaj się w języku wkurzonego włosko-amerykańskiego twardziela. Chwyciłam torebkę ze stołu i ruszyłam.

Kiedy szliśmy, Ren wzruszył ramionami, żeby założyć marynarkę, ale złapał mnie mocno za rękę, kiedy skończył.

Zauważyłam, że większość innych gości jadła. Tylko nieliczni patrzyli w górę i to tylko dlatego, że się poruszaliśmy i przykuwaliśmy ich uwagę.

Poza tym wydawało się, że wszyscy przegapili akcję.

Dzięki Bogu za te rośliny.

Ren trzymał mnie, dopóki nie otworzył drzwi i nie pomógł  i wsiąść do Jaguara. Wsiadł, uruchomił silnik, wyjechał i ruszył do domu. Mimo że powietrze wciąż było ciężkie, utrudniając oddychanie, jechał tak, jak zwykle, trochę szybko, ale w całkowitej kontroli.

Siedziałam obok niego, kiedy to robił, zastanawiając się, jak poradzić sobie w tej sytuacji. Nie byłam pewna, czy cisza jest najlepsza. Nie byłam też pewna, ponieważ najwyraźniej moja „sprawa” przerwała nasz wspaniały wieczór, czy był wściekły na Zacha, czy na mnie, czy na jedno i drugie, a jeśli jedno i drugie, to na które bardziej.

Byłam pewna i nie obchodziło mnie, co to o mnie mówi, tego, że to, co zrobił Ren, było cholernie gorące. Więc też siedziałam obok Rena walcząc, wijąc się, ponieważ byłam pod każdym względem podekscytowana.

Mając to wszystko na uwadze, niestety wróciliśmy do domu w ciężkiej ciszy, nie mówiąc ani słowa, co uznałam za dobre. Cokolwiek mieliśmy powiedzieć, będzie to w jego domu, a wszyscy wiedzieli, że lepiej mieć to w domu, a nie w samochodzie. Samochód był zbyt ograniczony, a jeśli wybuchał gniew, to źle, jeśli prowadził ten, który miał wybuchowy temperament.

A jak wiesz, temperament Rena mógł całkowicie wybuchnąć.

Ren był przy moich drzwiach, zanim całkowicie wysiadłam z samochodu. Pomógł mi, zapiszczał przy zamkach w samochodzie i zaprowadził mnie do swojego domu. Puścił moją dłoń, kiedy otworzył swoje frontowe drzwi, ale przyłożył dłoń do krzyża, aby mnie wprowadzić. Weszłam do środka i położyłam torbę na kanapie. Zapaliłam światło na stoliku i odwróciłam się twarzą do Rena, aby zobaczyć, jak rzuca swoją marynarkę na krzesło.

„Kochanie …” - zaczęłam.

Podniósł do mnie rękę.

Gówno.

Ręka od Rena.

Nie podobało mi się to, ale pomyślałam, że rozsądnie jest zamknąć buzię.

Opuścił rękę i przemówił.

„Podejmując decyzję o wzięciu cię tak, jak ty mnie bierzesz, nie mogłem nie zauważyć, że moje obawy co do tego, co robisz, były słuszne. Nadejdą chwile, takie jak dzisiejszy wieczór, kiedy twoja praca przedostanie się do naszego życia. Dlatego wiedziałem, że będę musiał sobie z tym poradzić. Poradziłem sobie z tym. Na tym koniec. Jeśli jest to coś, o czym musimy porozmawiać, ufam, że mi to wyjaśnisz. Ale ten dupek nie był groźbą, tylko utrapieniem. Przez tę małą rzecz, którą powiedział, poderwał sobie własne życie, ale obwinia ciebie. Mówię o tym, że on nie zasługuje to, żebyśmy marnowali na nasz czas, aby o tym dyskutować.”

To wszystko było dobre.

Naprawdę dobre.

Nadal.

„Jesteś na mnie zły?” - zapytałam cicho.

„Nie, jestem wściekły, że mieliśmy wspaniały wieczór, ten osioł skaził go i mam pieprzoną krew na rękawie.”

Zacisnęłam usta, ale zrobiłam to, żeby się nie śmiać.

Odparłam to, by powiedzieć - „Wyciągnę odplamiacz.”

„Dobry pomysł” - mruknął poirytowany.

„Czy mogę coś powiedzieć?” - zapytałam, a on skupił na mnie wzrok.

„Zawsze, w dowolnym miejscu, o czymkolwiek rozmawiamy, możesz powiedzieć, co tylko zechcesz, Ally.”

Kochałam mojego mężczyznę.

Kochałam go.

„To było gorące” - oświadczyłam i patrzyłam, jak jego ciało sztywnieje.

„Co?”

„Nie. To nieprawda” - powiedziałam - „To nie było gorące. To było paląco gorące i nie obchodzi mnie, czy to sprawia, że jestem dziwaczką. To było gorące. Byłeś gorący. Teraz jest mi gorąco. Tak gorąco, że mogę mieć orgazm, stojąc tutaj i pamiętając o tym.”

Na to natychmiast rozkazał - „Zdejmij sukienkę, Ally.”

O kurczę.

Całkowicie bliska orgazmu.

Wtedy zauważyłam, że powietrze w pokoju się zmieniło.

Wciąż był ciężkie.

Ale teraz było ciepłe.

„Teraz” - zażądał.

Bez dalszej zwłoki skrzyżowałam ręce przede mną, włożyłam palce w dół sukienki i podciągnęłam ją do góry i przez głowę. Upuściłam ją na podłogę obok mnie, więc stałam przed nim tylko w koronkowych czarnych majtkach i szpilkach.

„A teraz chodź tutaj i, mała, jeśli obchodzi mnie to, że ty przychodzisz do mnie, kiedy do ciebie dotrę, przewracam cię przez kolano.”

To była zagadka. Ale lanie mogło opóźnić umieszczenie go we mnie i w tym momencie nie wystarczyłoby.

Więc poszłam do niego. Tam zmiażdżył mnie w swoich ramionach, jego usta zatrzasnęły się na moich, a jego język wepchnął się. Jęknęłam w jego ustach, położyłam ręce na jego ramionach i trzymałam się.

Jego ręce powędrowały do mojego tyłka, uniosły się, zsuwając z tyłu moich ud, aż owinęłam nogi wokół jego bioder, a potem wróciły do mojego tyłka i zaczął iść. Zabrał mnie do kanapy i położył plecami na z niej, z nim na mnie.

Kiedy jego usta zsunęły się na moją szyję, odwróciłam głowę i błagałam mu do ucha - „Potrzebuję cię teraz, kochanie.”

Uniósł głowę, spojrzał na mnie, a moje nogi zacisnęły się wokół jego bioder na ciepło w jego oczach, nawet gdy zsunął jedną rękę z mojego tyłka i wcisnął się prosto w moje majtki.

Sapnęłam.

Miło.

„Wezmę cię na misjonarza, Ally.”

„Okej” - westchnęłam.

„Bo będę cię mocno pieprzyć, mała.”

O Boże.

Tak.

„Okej” - powtórzyłam wzdychając.

Jego usta zbliżyły się do moich i wpatrywał się we mnie, kiedy mruknął - „Majtki, mała.”

Odsunęłam się tylko jedną nogą, spychając majtki po tej stronie, unosząc kolano i przesuwając je po stopie, aby miał dostęp, którego potrzebował w jak najkrótszym czasie przy najmniejszym wysiłku, jaki mogłam w to włożyć.

Jego ręka pracowała między nami i kilka sekund później, gdy czubek jego języka przesunął się po moich ustach, powoli wślizgiwał się we mnie.

Powieki opadły mi, usta rozchyliły się i na świecie wszystko było właściwie.

Patrzył i wiedziałam, że wszedł we mnie powoli, żeby mógł widzieć. Ponieważ kiedy był w środku i dałam mu pokaz, którego chciał, nic nie szło wolno.

Było mocno, szybko, szorstko i niesamowicie.

Doszłam w ciągu kilku minut. Zrobiłam to mocno i zrobiłam to, wykrzykując jego imię, zanim zatopiłam zęby w jego ramieniu.

Renowi zajęło to znacznie więcej czasu, ale z jego dźwięków i brutalnego piękna jego pocałunków jasno wynikało, że mu się to podobało, więc dałam mu wszystko, czego potrzebował rękoma, ustami i szczęśliwym miejscem, którym go tam zabrałam.

Wreszcie dotarł.

Trzymał usta na mojej szyi, pracując ze mną, a ja trzymałam ręce pod jego koszulą wędrując po jego plecach, mój umysł zapamiętywał nasz wieczór.

Wszystko.

Szczególnie tę część: jego ciężar na mnie, on mnie wypełniający, jego zapach, jego dotyk.

Wszystko.

Więc minęło trochę czasu, zanim zdałam sobie sprawę, że jego ciało się trzęsie.

„Ren?” - zawołałam.

Uniósł głowę i zobaczyłam jego uśmiech. Śmiał się.

„Co jest śmieszne?” - zapytałam.

„Jezu” - brzmiała jego bezsensowna odpowiedź.

Choć czułam, jak jego wielkie, silne ciało porusza się na mnie (i we mnie, trzeba to powiedzieć), nie rozumiałam.

„Co jest śmieszne?” - powtórzyłam.

„Tylko ty” - odpowiedział.

„Tylko ja?”

„Tylko ty mogłaś rzucić się na mnie, kiedy uderzyłem twarzą jakiegoś dupka w stół.”

Zesztywniałam.

Natychmiast uniósł rękę, by objąć moją szczękę, jego ciało przestało się trząść, a jego uśmiech zniknął.

„Bierzesz mnie takiego, jakim jestem” - szepnął i zauważyłam, że jego głos miał ten ton, jego twarz miała ten wyraz, a ja rozpłynęłam się pod nim.

„Tak” - odszepnęłam.

„Kocham cię, Ally.”

Uśmiechnęłam się - „Kocham cię mocniej, skarbie.”

Nie uśmiechał się.

Powiedział - „Niemożliwe.”

Zmarszczyłam brwi.

„Jeśli doprowadzisz mnie do płaczu, przez tydzień nie będzie seksu” - oświadczyłam, ale mój głos był zachrypnięty.

„W takim razie lepiej, żebym nie zmuszał cię do płaczu” - mruknął, drgając ustami.

„Cholerna racja” - wymamrotałam.

Wtedy się uśmiechnął.

Potem zbliżył usta do moich i polecił - „Idź się umyć. To poszło szybko. Chcę cię zjeść i znowu pieprzyć, zanim pójdziesz się uczyć omijać systemy bezpieczeństwa.”

Całe moje ciało drżało.

„Dobra” - zgodziłam się natychmiast.

Przytknął swoje usta do moich, powoli wysunął się, podczas gdy patrzył i powiedział - „Spotkamy się w łóżku”.

Spotkamy się.

Odturlał się. Odwróciłam się w drugą stronę, wstałam i opuściłam majtki z nogi. Wyszłam z nich i przemaszerowałam, mając na sobie tylko parę sandałów na szpilkach, do schodów i w górę.

Udałam się do łazienki i zrobiłam zgodnie z poleceniem.

Potem spotkałam swojego mężczyznę w łóżku.

*****

„Dzisiaj oglądałaś. Następnym razem, gdy pójdziemy, obejrzysz ponownie. Po jakimś czasie ty wchodzisz.”

To był Vance.

Staliśmy w środku nocy przy drzwiach mojego mustanga od strony kierowcy na parkingu Lee, a on był apodyktyczny.

Tej nocy nauczył mnie też cholernie dobrych rzeczy, więc zdecydowałam się nie przejmować tym, że jest apodyktyczny.

„Dobrze” - zgodziłam się.

Sięgnął do tylnej kieszeni, wyciągnął małą czarną skórzaną sakiewkę z zamkiem z trzech stron i podał mi ją.

„To jest twoje. Wybrane. Kupujesz zamki w sklepie z narzędziami i ćwiczysz. Kiedy będziesz otwierała, będę ci mierzył czas. Masz trzydzieści sekund.”

Spojrzałam na niego i skinęłam głową, ale powiedziałam - „Nic ci nie przyniosłam”.

Posłał mi swój gówniany uśmiech.

Postanowiłam być poważna.

„Doceniam, że to robisz, Vance.”

„To w jaki sposób złapałaś i ścisnęłaś sprzęt tego faceta, bez wahania, że aż powaliło go to na kolana. Kurwa. Jego twarz” - odparł Vance - „Połowa zespołu się ciebie boi. Bobby ma koszmary. Nie miałem wyboru. Jules i ja chcemy mieć więcej dzieciaków. Nie chcę cię wkurzyć.”

Było jasne, że nie chce mówić poważnie, więc uniosłam rękę i wbiłam w jego w ramię. Uniósł rękę i złapał mnie w tył głowy. Potem zszokował mnie, przyciągając mnie i całując w czoło, zanim mnie puścił i mruknął - „Dobrze się dzisiaj spisałaś”.

„Całujesz Mace’a w czoło, kiedy dobrze sobie radzi?” - zapytałam, a jego oczy nabrały skupienia.

„Dowiedz się teraz - jesteś kobietą. To praca mężczyzn nie dlatego, że więcej kobiet nie ma do tego jaj, ale dlatego, że myślą, że muszą mieć jaja, aby to zrobić. Na świecie mężczyźni potrafią robić rzeczy, których ty nie potrafisz. Musisz pamiętać, że ty możesz robić rzeczy, których nie potrafią mężczyźni. Grasz w tym. Używasz tego. Nie będę cię traktować jak jednego z facetów, bo nie jesteś jednym z nich. To nie znaczy, że nie będę cię traktować z szacunkiem. A to, czego się teraz uczysz, to to, że nawet jeśli jesteś traktowana inaczej, nie ma różnicy. Tak?”

To było bardzo głębokie. I mądre. I nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.

Ale mi się podobało.

„Tak” - zgodziłam się.

„Teraz muszę wracać do domu, do Jules i Maxa” - mruknął.

„Racja” - odpowiedziałam - „Przytul ode mnie Maxa”.

„Zrobi się” - powiedział, podchodząc do swojego Harleya.

„Vance?” - zawołałam, a on zawrócił - „Naprawdę. Dzięki za dzisiejszy wieczór. Doceniam to.”

„Jesteś Nightingale” - odpowiedział, czym zakończył zagadkowo - „Cokolwiek.”

Ryknął na swoim Harleyu, a ja wyjechałam za nim samochodem, kiedy dotarło do mnie, co oznacza jego „cokolwiek”.

Był byłym więźniem, dochodzącym do zdrowia alkoholikiem. A Lee przyjął go, wyszkolił i zaproponował mu inne życie. Lepsze życie. A kiedy wygrał Jules, potem mieli Maxa, dostał najlepsze życie, jakie mogło być.

I on to doceniał.

Zaparkowałam przed domem Rena, poczułam, że oszołomienie emocjami opuszcza mnie i ogarnia mnie uczucie zmęczenia. Więc nie marnowałam czasu by wejść i cicho przebrać się w koszulę nocną, umyć twarz i zęby.

Wsunęłam się do łóżka obok Rena, wtuliłam się w jego ciepło, przytulając do jego pleców i obejmując ramieniem jego talię.

Chwycił moją dłoń, wsunął ją do swojej klatki piersiowej i przytrzymał tam.

„Jak poszło?” - wymamrotał sennie.

Nacisnęłam bliżej.

„To było wspaniałe”.

Jego dłoń ścisnęła moją - „Dobrze.”

Miał rację.

Znowu zasnął.

Niedługo potem poszłam w jego ślady.

 

8 komentarzy: