niedziela, 18 kwietnia 2021

27 - Sięga głęboko

 

ROZDZIAŁ XXVII

Sięga głęboko

 

 

 

Stałam w ciemnym kącie lokalu Smithiego, obserwując salę.

Tego wieczoru zadzwonił do mnie Roam, meldując się. I doniósł, że widział kelnerkę przekazującą pieniądze Steinerowi. Niepokojące było to, że następnie Roam poinformował mnie, że śledził Steinera.

Na szczęście Steiner nie zauważył ogona.

Na szczęście Roam poszedł bezpośrednio za Steinerem na inne spotkanie i to nie była kolejna dziewczyna. To co dostał Steiner, podwiózł do mężczyzny, którego Roam opisał jako dużego, masywnego, z jasnobrązowymi włosami i „białego kolesia, który raczej cię wypieprzy, niż na ciebie spojrzy” (słowa Roama).

Po tym, jak powiedziałam mu, żeby przekazał tę informację Dariusowi, nie podążał ponownie za Steinerem, zdecydowanie nie podążał za drugim gościem i nie używał słowa na „p”, dodałam inwigilację do mojej nocy w lokalu Smithiego.

To był dobry ruch, ponieważ w kilka chwil namierzyłam go.

Mężczyzna tego typu siedział przy stole nieco z tyłu sceny. Steiner, który pracował w sali, obszedł go szerokim łukiem, pokazując każdemu, kto by wiedział, czego szuka, że robi wszystko, co w jego mocy, aby nikt ich nie kojarzył.

Kiedy stałam pod ścianą, obserwowałam mężczyznę siedzącego przy stole, jakby on był właścicielem lokalu, a nie Smithie. Kelnerka w jego sekcji obsługiwała go, ale była roztrzęsiona. Nie miała złej nocy. W sposób swobodny obsłużyła swoje inne stoły.

To znaczyło, że znała go lub rozumiała jego groźbę.

A opis Roama był trafny.

Całkowicie. Ten facet wolał kogoś wypieprzyć niż na niego patrzeć.

Miałam oko na niego i Steinera, mając na to mnóstwo czasu. Zatańczyłam już moją pierwszą piosenkę, więc miałam czas do następnej. I to, zasadnicza inwigilacja, była jedną z niewielu rzeczy, które mogłam robić cierpliwie.

Dlatego też widziałam, jak opuścił swoje miejsce raz - na prywatny taniec na kolanach z JoJo.

Wyszła z pokoju, w którym wykonywała ten taniec, wyglądając na przerażoną.

Wyszedł, wyglądając tak samo, jak normalnie, wracając do swojego stolika, od którego kelnerka przegoniła trzech klientów, a wrócił na swoje miejsce, jakby był królem wszystkiego, na co spoglądał.

I był.

Po prostu nie rozumiałam, dlaczego.

Komórka w mojej dłoni zawibrowała. Aby jej światło nie oświetliło mojej twarzy i nie zwróciło na mnie uwagi, przeniosłam się z mojego miejsca do sali tancerzy i na koniec.

Dostałam wiadomość od Dariusa. Powiedział - Na zewnątrz.

Nawiasem mówiąc, to było w języku twardzieli - Spotkaj się ze mną na zewnątrz, proszę.

Idę - wysłałam SMS-a, a potem wyszłam tylnym wejściem, przez które bramkarze zabierali tancerki do ich samochodów.

Darius był tam z cegłą w dłoni. Chwycił mnie za rękę, wyciągnął, pochylił i położył cegłę na ziemi przy framudze, żeby drzwi się nie zamknęły.

„Blokuję, bo nie chcę, żebyś wracała do środka przez przód” - mruknął, gdy ponownie złapał mnie za rękę i odciągnął od drzwi.

„Co tam?” - zapytałam, kiedy się zatrzymaliśmy.

„Skurwysyn, którego namierzył Roam?” - zapytał Darius.

„Tak” - odpowiedziałam.

„Nazywa się Cyrus Gibbons. Zamknęli mu jego własny klub ze striptizem w Lincoln, ponieważ zmuszał swoje dziewczyny do tańców na kolanach, które szły o krok dalej. To było sześć miesięcy temu.”

Gówno.

Nie.

Dobrze.

„Nie znam jego związku ze Steinerem” - ciągnął Darius - „Wiem, że przeniósł się z Nebraski do Kolorado jakieś cztery miesiące temu, kiedy wyszedł. Nie jestem jednak pewien, czy jego KS otrzymało formularz zmiany adresu ”.

„KS” to „kurator sądowy”, a oni mieli tendencję do marszczenia się na byłych więźniów przekraczających granice stanu.

Nie wspomniałam o tym Dariusowi, ponieważ on to już wiedział.

Zauważyłam - „Co było około miesiąc, zanim Steiner dostał tutaj pracę.”

„To dało mu mnóstwo czasu na ocenę co tu jest i określenie celu” - dodał Darius. - „Usiadłem z Brody’m. Lee już oderwał go od książki, żeby wykonywać inne prace. Powiedział mu, że to gówno jest złe i musi znaleźć czas, żeby dostać coś na Steinera i Gibbonsa. Jutro będzie coś miał.”

„Musimy wiedzieć, kto jeszcze jest zaangażowany” - powiedziałam - „Ale mówiąc tylko, że facet jest w barze, panuje tam, jakby jego imię było na akcie własności.”

„Zauważyłem go, widziałem też, jak wchodził” - odpowiedział Darius, po czym powiedział mi - „Koleś pakował kaburę.”

Patrzyłam na niego przez chwilę, zanim zapytałam - „Nosi ukrytą broń w barze ze striptizem?”

Darius skinął głową.

„Kurwa” - szepnęłam, po czym stwierdziłam - „Jego kelnerka całkiem się go boi. Dostał taniec na kolanach od JoJo i wyszła przerażona.”

„Steiner zbiera, Gibbons zapewnia zagrożenie” - wywnioskował.

„Ale jakie jest to zagrożenie?” - zapytałam - „Każda z tych dziewczyn wie, że jak powiedzą Smithie’mu jedno słowo, to on wszystko załatwi.”

Darius potrząsnął głową - „Nie wiem. Musimy patrzeć na tych facetów. Powiedziałem Shirleen, że chcę Roam i Sniff weszli w to gówno. Bobby i ja przyjrzymy się temu.”

„Dobrze” - mruknęłam - „Powiedz mu, żeby zapisywał godziny, a my razem ze Smithiem załatwimy coś przez Daisy.”

„Rozumiem” - odparł Darius, a jego oczy nabrały skupienia. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby nie reagować na to, czego się o nim dowiedziałam tego dnia i milczeć, dopóki nie wymyślę, co zrobić, kiedy powiedział - „Facet ma broń, bądź tam mądra.”

Skinęłam głową - „Zawsze.”

„Jestem tu oczyma. Nie lubię, że jesteś tam bez wsparcia, ale jeśli pojawi się jeden z chłopców, będą się zastanawiać, dlaczego tam są, kiedy siostra ich szefa robi striptiz.”

„Ren przyjdzie później” - powiedziałam mu i uśmiechnęłam się - „I jestem ja”.

Darius wyglądał na uspokojonego, ale odkryłam, że nie chodziło o to, że ja się mną opiekuję - „Jak ten facet jest choćby trochę zorientowany w graczach w Denver, to słyszał o Zano. Jeśli będzie wiedział, że jesteś jego kobietą, będzie mądry.”

Gówno.

„To może oznaczać, że wie o mnie” - zauważyłam.

„Musiałby być dobrze zaznajomiony z tą grą, żeby cię poznać, Ally. Robisz dobrze, a jednym ze sposobów robienia tego dobrze jest spuszczanie głowy. Kręciłaś w różnych zawodach, ale to jest jasne dla graczy takich jak Lee, a nie dla takich jak on.”

„Moje mieszkanie właśnie eksplodowało, Darius” - przypomniałam mu - „Takie rzeczy przyciągają dużo uwagi. A mój brat jest policjantem, drugi PI.”

„Trzymaj swoją przykrywkę i jedź z tym, Ally. Bobby jest na pokładzie, Brody robi swój koncert, wkrótce się to skończy.”

W to mogłam uwierzyć.

Skinęłam głową - „Muszę tam wrócić. Powiedz Bobby’emu dzięki ode mnie.”

„Zrobi się” - mruknął, podchodząc do drzwi.

Kiedy chwycił cegłę i przytrzymał ją dla mnie otwarte, spojrzałam mu w oczy - „Tobie też dziękuję, kochanie.”

„Jezu, odkąd masz mężczyznę, stajesz się miękka.”

Moje plecy wyprostowały się - „Nie staję się.”

„Wylewnie.”

„Po prostu wyrażam wdzięczność” - zauważyłam.

„Wyrażona. A teraz włóż tam swój tyłek, żeby nikt się nie zastanawiał, gdzie do cholery jesteś” - odpowiedział.

„Apodyktyczny twardziel” - mruknęłam, przechodząc przez drzwi.

„Ally?” - zawołał i zawróciłam - „Jesteś miękką, wylewną laską. Ale nie ma za co.”

Patrzyłam, jak szeroko się uśmiechał. Potem patrzyłam, jak drzwi się zamykają.

A potem pomyślałam o tym, ile omija Liama Edwarda Clarka.

Wiele.

Otrząsnęłam się z tej myśli i poszłam do garderoby tancerzy. Czekałam na swój czas, przekomarzając się z Lottie do czasu, aż nadarzy się okazja, w ciągu jakichś pięciu minut, zanim miałam ponownie występ. Spojrzałam na Lottie, która wyszła, mamrocząc o potrzebie łazienki, a ja przeniosłam się do JoJo, która przyszła na przerwę i odświeżenie makijażu striptizerki (poważne przedsięwzięcie, zaufaj mi).

Podeszłam do niej nie mając wiele czasu, bo miałam wejść na scenę, więc musiałam szybko przekazać swoją wiadomość.

Stałam więc za nią i spojrzałam jej w oczy w lustrze - „Hej.”

„Hej, Ally” - odpowiedziała z uśmiechem, który nie był całkiem prawdziwy. Ale próbowała, widziałam - „Jesteś zabójcza. Po tym wielkim wydarzeniu zeszłej nocy, dziewczyny i ja obejrzałyśmy twój następny taniec. Rządzisz.”

„Dzięki, kochanie” - odpowiedziałam.

„Musisz mi pokazać, jak to robisz ze słupem” - powiedziała.

„Może jutro przed kolejną zmianą?” - zapytałam.

„Jak dla mnie działa” - wróciła do swojego różu - „Napiwki oszalały po tym, jak ty i Lottie zeszłyście ze sceny” - Kolejny uśmiech do mnie, ten wywołujący dreszcze na karku, ponieważ był melancholijny. Być może dlatego, że właśnie przekazała swoje napiwki Gibbonsowi lub wiedziała, że przekaże je Steinerowi.

„Dziękuję za to.”

„Nie ma sprawy” - odpowiedziałam.

Ponownie zwróciła uwagę na swój róż.

„JoJo?” - wezwałam ją. Jej oczy powędrowały do mnie w lustrze, jej brwi uniosły się, a ja przyciszyłam głos - „Bez względu na to, co to jest, jak pokładasz wiarę we właściwej osobie, to ona może się wprowadzić i rozwiązać problem. Jesteś ze mną?”

Była ze mną. Zamarła i wyglądała na całkowicie przerażoną.

„Po prostu weź to do siebie” - szepnęłam - „Nie musisz nic robić. Po prostu weź to. Tak?”

Powoli skinęła głową. Uśmiechnęłam się do niej i odsunęłam, mając nadzieję, że zrobi coś więcej, niż tylko weźmie to do siebie.

Potem wyszłam do korytarza, bo był czas się rozebrać.

*****

Miejscem spotkania do naszych późnych, późnych nocny aktywności był dom Texa.

Po zakończeniu mojego ostatniego występu, Ren poszedł za mną do domu, żebyśmy mogli zostawić jego Jaguara. Zabieraliśmy mój samochód, ponieważ w okolicy Texa, gdzie było mnóstwo ćpunów, Jag był jak lśniąca latarnia wzywająca wszystkich do popełnienia chaosu.

Kiedy doszedł do mojego Mustanga, otworzył moje drzwi i pochylił się. Wtedy zobaczyłam wyraz jego oczu, co oznaczało, że miałam nadzieję, że ta sprawa zostanie załatwiona, i to szybko, żebyśmy mogli wrócić do domu i pieprzyć się wzajemnie aż by nam wypadły mózgi.

Innymi słowy, można po prostu powiedzieć, że Ren lubił patrzeć, jak zdejmuję ubranie podczas tańca. Może wolał, jak byłam jego prywatną tancerką, ale nadal lubił to robić tak, jak się pojawiało.

Jednakże, gdy znalazł się w moich drzwiach, zaczął mną rządzić - „Wynoś się, mała. Ja prowadzę.”

Moja odpowiedź brzmiała - „To mój samochód, Ren”.

Co dało mi odpowiedź - „Tak. Wiem. A ja go prowadzę.”

W ten sposób rozpoczęła się wymiana słów Rockowa Laska / Twardziel Macho, która lekko się rozgrzała i trwała dziesięć minut, zanim Ren pochylił się głębiej, rozpiął mój pas, podniósł mnie na nogi, popchnął na samochód i położył na mnie gorący i ciężki pocałunek.

Kiedy dochodziłam do siebie, odepchnął mnie na bok, włożył się za kierownicę i nie zwlekał z regulacją siedzenia.

Pozwoliłam sobie na pięć sekund wrzenia. Następnie, ponieważ nie mogłam wykonać tego samego manewru, wdepnęłam się na bok i wsiadłam.

Ale kiedy już się tam zjawiłam, od razu oświadczyłam - „Przez to straciłeś moją głowę na tydzień”.

„Pieprzenie, mała. Zrobię cię zdyszaną i powiem, że chcę twoich ust, a będziesz ssać głęboko mojego kutasa tak szybko, że nie będę mógł mrugnąć.”

Jego słowa sprawiły, że chciałam zejść na dół niego właśnie teraz.

Nie ujawniłam tego. Pochyliłam się, mówiąc - „Zobaczymy”.

„Tak, jak to skończymy, zrobimy tak.”

To brzmiało jak obietnica.

Hmmm.

Ren pojechał do Texa. Zanim wyszłam, chwyciłam mały gaz pieprzowy i paralizator z schowka na rękawiczki. Wepchnęłam paralizator za pasek dżinsów z tyłu i gaz pieprzowy w przedniej kieszeni i zaatakowałam z resztą irytacji tupiąc do drzwi, z Renem podążającym za mną.

Tex otworzył je, zanim do nich dotarliśmy i rozkazał - „Utrzymuj w środku cicho. Nancy śpi.”

Powinna. Była trzecia trzydzieści rano.

Ponieważ Tex miał teraz oficjalnie partnerkę, a skoro nie kręciła się, serwując kawę, wiedzieliśmy, żeby cicho to zrobić. Zrozumiałam, dlaczego dał nam to ostrzeżenie, kiedy weszłam i od razu zauważyłam kilka rzeczy.

Po pierwsze, Tex zdawał się mieć dwa razy więcej kotów niż zwykle, a ponieważ ostatnio miał ich około piętnastu, to było ich dużo.

Po drugie, był tam Hector, zgodnie z oczekiwaniami.

Po trzecie, tam był Mace, czego się nie spodziewałam.

I po czwarte, Kevster i pieprzony Rosie tam byli, co było szalone.

„Co…!”  -zaczęłam krzyczeć. Tex rzucił spojrzenie i opuściłam głos o dziesięć stopni - „…do diabła?”

Rosie, wyglądający jak Rosie - to znaczy mniej opanowany Kurt Cobain (z wyjątkiem, oczywiście, że żywy) - zerwał się z kanapy Texa i powiedział (szeptem) - „Kevster poszedł po coś od Kumara, Kumar powiedział mu co się ma dziać dzisiejszej nocy. Powiedział mi, a ja przyszedłem z pomocą. To mój sposób na przeproszenie.”

Spojrzałam na Kevina, a potem przeniosłam swoje spojrzenie na Texa - „Dlaczego ich nie wyrzuciłeś?” - chciałam wiedzieć.

„Czy nie wspomniałem, że Nancy śpi?” - zapytał z powrotem niskim buczeniem.

Cholera.

Przeniosłam spojrzenie na Rosie’go - „Codzienne dostawy kwiatów przez rok, wymiana moich płyt DVD Firefly i dwadzieścia pięć rockowych koszulek z napisem Przepraszam, Rosie”. Pojawienie się przed misją nie ” - spojrzałam z powrotem na Kevstera - „A ty wiesz lepiej”.

„Kolesiówa” - odpowiedział, po czym nie powiedział nic więcej.

Z drugiej strony, często dla Kevster, to było wszystko, co miał do powiedzenia.

Gapiłam się na Kevstera, który miał rudego kota na kolanach, którego głaskał, kotka w drzemiącego u jego boku i kota tygrysa na podłodze przy jego nodze, uderzającego w poszarpany brzeg dżinsów i wciągnęłam oddech.

„Dwóch palaczy i zabrałaś swojego chłopaka do pracy. To nie jest wspaniałe.”- zauważył Mace, a ja spojrzałam na niego.

„A co ty tutaj robisz?” - zapytałam.

„Nie jestem do ciebie przekonany. Jestem tutaj, aby się przekonać” - stwierdził, po czym opuścił rękę skrzyżowaną na piersi i wyciągnął ją, zanim skończył - „Chociaż, muszę powiedzieć, to gówno mnie nie przekonuje.”

To było miłe, że rozważał wsparcie mojej gry. Lepiej by było, by był, żeby pomóc.

Nadal mnie irytował.

„Jestem tu od minuty, a Ren potrafi o siebie zadbać, co podejrzewam, wiesz. Więc nie rób w gacie, zajmę się gównem i się wyprowadzimy” - odparłam.

„Dobrze” - odparł, nadal oczywiście nieprzekonany.

Nie miałam czasu rozmawiać z Mace’em. Miałam ćpunów złodziei do zlokalizowania, do zakończenia walkę z moim mężczyzną, a potem pragnęłam seksu. Chociaż mogłabym połączyć dwa ostatnie. Seks w złości działał dla mnie i dla Rena, biorąc pod uwagę fakt, że żyliśmy głównie tym przez rok.

Odwróciłam się do Rosie i Kevstera i rozkazałam - „Idźcie do domu”.

Niestety Rosie miał ochotę być uparty.

„Nie. Pomożemy. Ćpun otworzy drzwi jednemu z nas o wiele szybciej, niż jednemu z was.” - też wyciągnął rękę, aby wskazać załogę - „Możemy wejść, wybadać teren i dać znak”.

Patrzyłam na niego i zobaczyłam to, czego nie chciałam.

To znaczy, było jasne, że Rosie przywiózł część swojego primo towaru z Nowego Meksyku do użytku osobistego.

Był upalony. Co oznaczało, że palił bardzo niedawno.

„A jak złe gówno spadnie, a ty jesteś na haju, myślisz, że sobie z tym poradzisz?” - zapytałam. Potem ciągnęłam dalej - „A poważnie, palisz trawkę u Texa? Co jest z tobą nie tak?”

„Wypaliliśmy go w samochodzie, zanim przyjechaliśmy” - zaproponował Kevin.

„Genialne” - warknęłam.

„Ally…” - wtrącił się Rosie, ale poruszyłam się i zrobiłam to szybko. Wchodząc w jego przestrzeń i zbliżając twarz, stwierdziłam - „Nie pomagasz. Jedyne, co robisz, to marnowanie czasu i wkurzanie mnie. Idź do domu. Teraz.”

„Ale …”

„Teraz” - odgryzłam się.

„Źle się czuję” - powiedział.

Poważnie?

„Powinieneś” - odpaliłam - „Straciłam wszystko, bo jesteś idiotą. Ale wkurzanie mnie nie jest sposobem, aby mi to wynagrodzić. Teraz skończyliśmy. Idźcie.”

Ponieważ z nimi skończyłam, odwróciłam się od niego, żeby spojrzeć na Texa i zapytałam - „Masz listę domów?”

Uśmiechał się do mnie szeroko i odpowiedział - „Tak”

„Ile?” - zapytałam.

„Siedem” - odpowiedział.

Jezu.

Tex i Nancy musieli rozważyć przeprowadzkę.

„Dobra, rozłączamy się. Hector i Tex w jednej drużynie, Mace, Ren i ja w drugiej” - zdecydowałam - „Mace, czy Hector cię wprowadził?” - zapytałam. Na jego szarpnięcie podbródka (a przy okazji - twierdząco) skinęłam głową i spojrzałam na Texa.

„Tex, weź trzy domy, podaj adresy pozostałych czterech Renowi.”

Tex się poruszył.

Mace zapytał - „Masz krótkofalówki?”

Nie. Ale następnego dnia zamierzałam powiedzieć Daisy, żeby zmieściła to w naszym budżecie.

„Negatywnie” - odpowiedziałam Mace’owi.

„Więc jak będziemy ze sobą rozmawiać?” - zapytał.

„Uch… komórki?” - zapytałam sarkastycznie, ponieważ nie mogłam nie zauważyć, że byłam w fazie testów Mace’a i to mnie wkurzało (bardziej) - „Powiem tylko, że skrzeczenie krótkofalówek nie pomoże nam być niewidzialnymi, więc włącz wibracje w telefonie, a wszystko będzie dobrze”.

To musiało być do zaakceptowania, ponieważ Mace ruszył dalej - „Masz plan podejścia?”

„Mój plan jest taki, że Hector i Tex mogą robić, co chcą. Wy dwaj” - wskazałam między Renem i Mace’em - „pozostaniecie poza zasięgiem wzroku, kiedy będę zbliżać się do drzwi. Jestem mniejszym zagrożeniem, ale potrafię ocenić jak jakieś występuje. Daję wam znak, wy wkraczacie.”

„Jaki jest znak?” - naciskał Mace.

„Myślałam o tańcu deszczu na trawniku przed domem. Dla ciebie działa?” - odpowiedziałam złośliwie.

„Kobieto, musimy wiedzieć, czego szukamy” - warknął Mace.

„Jak masz wystarczająco dużo doświadczenia, poświęcasz wystarczająco dużo uwagi, dowiesz się, kiedy to zobaczysz. Muszę mieć swobodę działania bez wpasowania się w jakieś bzdury, które nie będą wyglądać dobrze i mogą ostrzec ich, że mam wsparcie. Więc po prostu uważaj, tak?”

Mace wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym spojrzał na Hectora.

Hector się uśmiechał.

Cokolwiek.

„Jesteśmy gotowi do ruszenia?” - zapytałam, patrząc przez załogę i zauważając, że Ren również się uśmiechał, ale jego oczy znowu płonęły, więc nie patrzyłam zbyt długo, ponieważ musiałam myśleć o tym, co robię, a nie o moim szczęśliwym miejscu.

„Jesteś uzbrojona?” - zapytał Mace.

Wyciągnęłam paralizator, ale powiedziałam - „Nie. Ty jesteś. Nie pozwól mi umrzeć.”

„Idziesz bez broni?” - nacisnął Mace.

Jezu!

„Celem jest wezwanie gliniarzy” - poinformowałam go - „Osiągniemy nasz cel, jak pokażą się gliniarze, a ja jestem stażystą śledczym zbierającym wiele godzin. Mam broń i pozwolenie, ale nie mam licencji na noszenie jej pod okryciem, a skoro znam kilku z nich, wiem, że gliniarze marszczą brwi na idiotów, którzy noszą broń. Dlatego mam Hectora, a skoro tu jesteś, ciebie.”

Potem odwróciłam się w stronę drzwi, ale zobaczyłam, że Rosie i Kevster wciąż tam są i obaj patrzą na mnie.

„Nie wyszliście” - zauważyłam.

„Całkowicie jesteś twardzielką” - szepnął Rosie.

„Jest prawie czwarta rano, ostatnie osiem godzin spędziłam w klubie ze striptizem i chcę uprawiać seks z moim chłopakiem, zanim padnę. Więc im dłużej to zajmie, tym bardziej będę chciał skopać komuś tyłek. Zostaniesz jeszcze pięć sekund, a ten ktoś będzie tobą” - odparłam.

Musieli potraktować mnie poważnie, ponieważ spojrzeli na mnie szeroko otwartymi oczami palacza i ruszyli.

„Rosie?” - wezwałam, kiedy był już prawie za drzwiami. Odwrócił się do mnie - „Znowu powołaj się na mnie, a dopadnę cię i odetnę wszystko, co wystaje z twojego ciała. Rozumiesz?”

Szersze oczy i skinął głową. Rozumie.

„Rada” - kontynuowałam - „Znajdź inną pracę jako barista i dziel się w ten sposób swoją radością. Kiedy ciągle się będziesz rozwijał, będąc sobą, za pięć lat będziesz martwy. Jestem na ciebie poważnie wkurzona, ale nie chcę, żebyś zginął. Przestań być kretynem i spraw, by tak się nie stało.”

Ponownie skinął głową, choć było to mniej pewne.

Boże.

Rosie.

„A teraz idź” - rozkazałam.

Poszedł.

Mój mężczyzna zbliżył się do moich pleców i jego usta zbliżyły się do mojego ucha, gdzie powiedział cicho - „Pospiesz się z tym gównem, mała, bo to, co dostałaś ostatniej nocy po tym, jak patrzyłem, jak zsuwasz się ze słupa do góry nogami, siedząc okrakiem, będzie nic z tego, co ci dziś dam, po patrzeniu, jak będziesz twardzielką.”

Odwróciłam się i spojrzałam na niego - „Nie nakręcaj mnie, gdy pracuję, Zano.”

Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu.

„Jezu” - mruknął Mace.

„Wystarczy” - zażądałam, wskazując na Mace’a. Spojrzałam na załogę i dokończyłam - „A teraz chodźmy”.

I z tym poszliśmy.

*****

Podjechaliśmy do ostatniego domu na naszej liście, Mace prowadził jednego z czarnego Explorera firmowego Lee, ja na miejscu pasażera, Ren za mną.

Patrzyłam na dom, prześcieradła zasłaniające okna, słabe światło dochodzące z prawie każdego okna w domu. Za prześcieradłami poruszali się ludzie i to niemało.

Melina Ćpunów urządza imprezę do późna.

Gówno.

„To jest to” - szepnęłam.

„Tak, kurwa, jest” - zgodził się Mace.

Odwróciłam się do niego, pochylając się do przodu i wyciągając telefon - „Dzwonię do Hectora. Nie wchodzimy, dopóki nie dotrą. Prowadzisz. Idziesz do przodu, Ren do tyłu. Jestem na tobie. Masz dodatkową broń dla Rena?”

„Schowek na rękawiczki” - mruknął Mace.

Wcisnęłam numer Hectora, przyłożyłam telefon do ucha i otworzyłam schowek, żeby wziąć pistolet dla Rena. Odpięłam pas i pochyliłam się, żeby mu go podać. Słyszałam odgłosy broni, gdy Ren się z nią zapoznawał i nie zdziwiło mnie, że znał broń.

Nie pozwoliłam, by mój umysł tam poszedł i nie mogłam, ponieważ połączyłam się z Hectorem. Powiedziałam mu, gdzie jesteśmy i że ma się do nas dostać. Powiedziałam mu również, jakie są ich stanowiska. Potwierdził, a ja rozłączyłam się, wsuwając telefon z powrotem do kieszeni dżinsów.

„Hector i Tex staną po bokach” - obejrzałam się na siedzeniu do Rena.

„Gówno spada, kochanie, znikasz” - rozkazałam delikatnie.

Widziałam, jak jego usta zacisnęły się, a mięsień podskoczył na jego szczęce. To był cichy znak twardziela Chcę, żebyś zniknęła zamiast mnie i z opóźnieniem przemyślałam jazdę Rena.

Należy jednak zauważyć, że kochałam go jak szalona, ale kochałam go bardziej, kiedy trzymał usta zamknięte i tylko szarpnął brodą.

„Czuję po tym domu, że ta operacja właśnie stała się moją” - oświadczył Mace, a ja spojrzałam na niego - „Trzymaj się z daleka, dopóki nie dostaniesz mojego sygnału, tak?”

„Rozumiem” - odpowiedziałam natychmiast, a on powoli mrugnął.

Myślał, że się pokłócę.

Nauczył się.

Dowiedział się, że jestem twardzielką.

Ale nie głupią.

„Paralizator w pogotowiu, Ally” - rozkazał Mace.

Skinęłam głową.

Ujrzeliśmy zbliżające się światła Yukona, które zgasły, zanim zaparkował.

Jazda Hectora.

„Idź” - mruknął Mace i ruszyliśmy.

Ren szybko zniknął.

Widziałam, jak Hector nie tracąc czasu, przeszedł przez podwórze i zniknął za ścianą domu. Tex ociągał się, ale jego pozycja była bliższa.

Też nie tracił czasu i zajął ją.

Włączyłam paralizator, gdy Mace podszedł prosto do drzwi frontowych.

Stałam plecami do domu z boku drzwi.

Spojrzał na mnie i szarpnął głową, co musiałam zinterpretować w locie.

Zgadłam, odwróciłam głowę w drugą stronę, pochyliłam się do przodu i spojrzałam w okno po mojej stronie.

Mace zapukał głośno. Wszystkie cienie za prześcieradłami zniżyły się.

Spojrzałam z powrotem na Mace’a i pokręciłam głową.

Niezwłocznie uniósł długą nogę i przyłożył but do drzwi, krzycząc - „Egzekwowanie poręczeń!”

Ciekawe.

Nie mieliśmy żadnych nakazów na nikogo w środku, ale to nie znaczyło, że ktoś w środku nie miał na siebie nakazu. Więc to był dobre wezwanie.

I sprytne.

Przestałam to odnotowywać na przyszłość, ponieważ reszta wydarzyła się szybko.

Mace wszedł.

Słychać było odgłosy, łomotanie, krzyki, bieganie.

Ktoś wybiegł z przodu. Wyciągnęłam stopę, podcięłam go i poleciał w powietrze, lądując na przodzie na betonowym chodniku. Przysunęłam się szybko, ogłuszyłam go i rozluźnił się. Chwyciłam za nadgarstek i zaczęłam ściągać go z chodnika, żeby nie został stratowane, gdyby ktokolwiek inny próbował uciec z przodu. Kiedy to zrobiłam, zobaczyłam Hectora biegnącego przez frontowe drzwi.

Wtedy usłyszałam gwizd Mace’a.

Uznałam to za jego znak.

Weszłam, Tex szedł za mną i wyglądało na to, że Mace świetnie się bawił, z ciałami zaśmiecającymi podłogę i kilkoma ćpunami kulącymi się w kącie.

Ale Ren też dobrze się bawił. Po drugiej stronie pokoju trzymał ręce na facecie - ramię i kark. Uderzył nim twarzą w ścianę, puścił go, a facet upadł prosto na plecy; wyautowany.

Mój mężczyzna.

Całkowicie gorący.

Pozwoliwszy sobie na dreszczyk w swoim szczęśliwym miejscu, zajęłam się sytuacją.

Było dużo bałaganu, niektóre niezbyt wspaniałe meble i trzy samochodowe odtwarzacze stereo na brudnym, zniszczonym stoliku do kawy.

Łup z tej nocy.

I na koniec: wszędzie małe torebeczki kryształków mety i akcesoriów związanych z narkotykami.

Bez broni.

Spojrzałam na Mace’a - „Zgarnąłeś całą zabawę”.

Mace zbliżył się i mówił cicho - „Potrzebujemy powodu, żeby tu być. Ty i Tex rozmawiacie z każdym z nich. Zdobądź nazwiska. Zadzwoń do Brody’ego i poproś go o sprawdzenie wydanych nakazów. Nakazy czy nie, po rozmowie z Brody’m zadzwoń na policję. Przybędą tutaj, ja to załatwię.”

Skinąłam głową i odwróciłam się do Texa, żeby zobaczyć, że wyszedł i teraz ciągnął tego, którego upuściłam na zewnątrz. Robił to ręką kolesia, więc głowa i reszta ćpuna uderzały i trzaskały o wszystko, nawet gdy wychodził z ogłuszenia. Prawdopodobnie też poprawiał, więc to nie pomogło.

„Tex, trochę się przejmuj” - powiedziałam mu.

„Ma już gówno z mózgu, nieważne, że to dodam” - odpowiedział Tex.

Ponieważ nie potrzebowałam pozwu w żadnej z moich spraw, dopisałam pogawędkę z Tex’em o tym, co robi, a co się nie, on jako pomocnik, na późniejszy termin i zajęłam się tym, co potrzebowałam, zabierając ze sobą Texa.

Kiedy skończyłam, skinęłam głową Mace’owi, który stał na warcie przy wejściu, podczas gdy Hector stał na warcie przy drzwiach prowadzących na tył domu.

Mace przyglądał mi się, wyglądając na zasępionego.

Nawet po tym, jak Stella dała mu dobrą miłość i z powrotem jego rodzinę, Mace mógł być zasępiony. Zwykle było gorąco. Niestety teraz służyło to do ukrycia, czy czuł, że zdałam, czy przegrałam.

Nieważne. Nie zasiadał w Radzie Licencyjnej. Jeśli oblałam test Mace’a, będę żyła.

Zwróciłam się do Rena, który zapewniał obecność twardziela dla wsparcia Texa i mnie.

„Dobrze się czujesz?” - zapytałam.

Patrzył poza mnie na zakręconych, rozwleczonych, zaniedbanych ćpunów, a ja nie musiałam go znać tak dobrze, jak znałam, żeby wiedzieć, że nie podoba mu się to, co widzi.

Potem spojrzał na mnie.

„Jesteś pewna, że to kompania, którą chcesz mieć?” - zapytał.

„Nie. Jestem pewna, że jutro, pojutrze i następnego dnia, jakaś osoba w tym sąsiedztwie nie wyjdzie do swojego samochodu, żeby zobaczyć, że skradziono jej zestaw stereo i nie poczuje się naruszona.”- odpowiedziałam.

Przyjrzał mi się kilka uderzeń serca, uśmiechnął się i mruknął - „Dobra odpowiedź”.

„Więc mnie rozumiesz” - zauważyłam.

„Jeszcze nie” - odpowiedział.

Przewróciłam oczami.

A potem zauważyłam, że jego uśmiech stał się większy.

To wtedy usłyszałam syreny.

*****

O Boże.

Byłam blisko.

Odrzuciłam głowę do tyłu i odetchnęłam - „Ren”.

Mój mężczyzna, klęczący za mną, wyszedł.

Na czworakach w łóżku spojrzałam na niego przez ramię i szepnęłam - „Nie, kochanie”.

„Na plecy. Kolana do góry. Rozłóż się” - rozkazał grubym głosem.

Okej, mogłabym to zrobić.

Więc to zrobiłam.

Zakrył mnie i sekundę później we mnie uderzył.

Moje plecy wygięły się w łuk i owinęłam ramiona wokół niego.

„Każdy facet, który patrzy, jak poruszasz się na scenie u Smithiego, chce mieć tutaj swojego kutasa” - warknął, pchając szybko, mocno, głęboko, a ja skupiłam się na nim (ledwo).

Podniecało go to.

Poważnie.

Nagle mnie też.

Wjechał, a potem wtulił się, jego usta zbliżyły się do moich - „Ale to wszystko jest moje”.

To było takie totalne.

„Tak” - wydyszałam.

Z niewytłumaczalnego (i tragicznego) powodu wyciągnął się ponownie i przeniósł się w dół mojego ciała. Jego dłoń znalazła się między moimi nogami, dotknął mnie palcem, jego usta powędrowały do mojej piersi i głęboko wciągnął mój sutek.

To wszystko było dobre, bardzo dobre.

Ale potrzebowałam go w środku.

„Kochanie, proszę” - błagałam.

Otoczył mój sutek językiem, palec wsunął między moje nogi, a moje plecy opuściły łóżko.

Dmuchnął w mój sutek, a potem szepnął - „Moja kobieta kopie tyłki we wszystkim.”

O Boże.

Przeniósł swoją piękną torturę na mój drugi sutek i po tym, jak język obrócił się i dmuchnął, odetchnęłam - „Ren”.

Jego usta wróciły do moich, ale jego ręka nadal pracowała między moimi nogami, kiedy zachęcił - „Tak jest”.

Wsunęłam palce w jego włosy - „Potrzebuję cię.”

„Dostaniesz mnie. Zagrzebię się w tobie, kiedy cię rozpalę.”

Już płonęłam.

„Potrzebuję cię” - powtórzyłam.

Jego ręka między moimi nogami poruszyła się, więc palce wcisnęły się do środka, a kciuk trafił w to miejsce.

Nie tego chciałam, ale nad tym pracowałam. I to zrobiłam, moje biodra poruszały się desperacko z jego ręką.

„Pieprzyć mnie, tak cholernie gorąco”.

„Ren.”

„Jedź, Ally.”

Ujeżdżałam to. Jasne, jeździłam na tym.

„Ren” - zawołałam i to mnie uderzyło.

W chwili, gdy to się stało, jego palce zniknęły i wjechał we mnie, wymachując moimi łydkami na plecach. Zamknęłam wokół niego nogi i wbiłam w niego pięty, dłonie zacisnęłam w jego włosach, usta miałam rozchylone, plecy wygięły mi się w łuk, poruszyłam biodrami, by dostosować się do jego ruchu.

To płonęło przeze mnie, a Ren pchał mocno, kiedy moje ciało się szarpało. Przeniosłam ręce z jego włosów w dół jego pleców, aby złapać go za tyłek, unosząc głowę i oddychając w jego szyję, gdy uderzył we mnie.

„Kocham to, kochanie” - szepnęłam w jego skórę.

Chrząknął w moją.

„Kocham ciebie, Ren”.

Jego pchnięcia stały się dzikie.

Skubnęłam jego płatek ucha i jęknęłam - „Czuję cię tak cholernie dobrze, kochanie”.

Pędził głęboko, a potem szarpnął raz, dwa razy, jeszcze raz i jeszcze raz, jęcząc w moją szyję. Przez długie chwile przyjmowałam jego ciężar, przytulając go mocno do siebie, wdychając, zanim nas przetoczył.

Ale kiedy był na plecach ze mną na górze, podniósł mnie, więc wstałam i usiadłam na nim okrakiem, a Ren pozostał na plecach, nadal głęboko zakopany.

Jedna ręka owinęła się wokół mojego biodra, drugą podniósł i włożył między moje piersi. Kiedy go obserwowałam, jego oczy śledziły jego dłoń, przesunął ją w dół poniżej mojej piersi, gdzie objął ją, unosząc, a jego kciuk prześlizgnął się delikatnie po twardym jak kamień sutku.

Jego dotyk w tym wrażliwym miejscu przeszedł przeze mnie. Szarpnęłam biodrami i zatopiłam zęby w dolnej wardze. Jego oczy przeniosły się na moją twarz i ponownie przesunął sutek.

I otrzymał taką samą reakcję.

Jego oczy były nasycone, ale wciąż płonęły, jego ręka przesunęła się w dół po moich żebrach do brzucha, a następnie w dół między moimi nogami, gdzie rozdzieliły się jego palce, otaczając nasze połączenie.

Trzymał tam rękę, ale jego oczy poruszały się wszędzie.

„Ren” - szepnęłam.

„Cicho. Siedź spokojnie” - polecił cicho - „Chcę obejrzeć, jak się ze mną łączysz.”

Boże.

Znowu mnie podniecał.

Jego ręka wysunęła się spomiędzy nas i przesunęła po mojej skórze wszędzie, po brzuchu, żebrach, bokach, piersiach, sutkach, klatce piersiowej.

Przyglądałam się gorącemu, zadowolonemu wyrazowi jego twarzy, gdy patrzył, jak się przesuwa i jak walczy z wijącym się ruchem.

„Wiedziałem, że czujesz głęboko” - mruknął, a jego wzrok spłynął po moim brzuchu. Wtedy spojrzał na mnie - „Nie miałem, kurwa, pojęcia, jak głęboko sięga.”

„Co?” - wyszeptałam.

„Wszystko, co robisz, co jesz, co pijesz, jak żyjesz, jak kochasz, jak pracujesz, wszystko to sięga głęboko. Dajesz z siebie wszystko. To znaczy dla ciebie wszystko.” - Jego ręka nagle złapała moją, która spoczywała na moim udzie i ścisnął ją - „Chodź tu, mała.”

Pochyliłam się do niego, a jego dłoń powędrowała do krzyża, przesuwając się po kręgosłupie i we włosach.

„Nauczysz tego nasze dzieci, dobrze?”

Podobało mu się to, co zobaczył tamtej nocy. Zrozumiał, dlaczego robię to, co robię.

Zaufał mi.

Boże.

Piękne.

Zamknęłam oczy i ukryłam twarz w jego szyi.

Odwrócił głowę, więc jego usta były przy moim uchu - „Zrobisz to dla mnie, Ally?”

„Tak, Ren”.

Jego dłoń ponownie ścisnęła moją - „Dziękuję, że pozwoliłaś mi dziś pójść.”

Boże.

Poważnie!

Czy mógłby być lepszy?

„Dzięki, że zechciałeś pojechać”.

„I dzięki za to, że właśnie teraz doszedłem.”

Zaczęłam się śmiać, podniosłem głowę i przez to powiedziałam - „Z przyjemnością”.

Uśmiechnął - „Zauważyłem.”

„Mm-hmmm” - wymamrotałam, wciąż chichocząc.

Przejechał ręką przez moje włosy i odwrócił głowę, żeby spojrzeć na zegar.

Odwrócił się do mnie i powiedział - „Dzięki, kurwa, że jutro jest sobota.”

Przysunęłam bliżej i powiedziałam - „śpisz w środku?”

„Tak” - odpowiedział.

Otarłam ustami jego usta, wyśliznęłam go ze mnie i wytoczyłam się z łóżka. Zajęłam się sprawami i włożyłam koszulę nocną, ale nie majtki, zanim wślizgnęłam się z powrotem do łóżka obok niego.

Ren umieścił nas na łyżeczki.

„Maksymalny kontakt, ty to robisz, nie ja” - zauważyłam.

„Zeszłej nocy zagrzebałaś się we mnie” - zauważył.

To była prawda.

Nic więcej nie powiedziałam.

Wszędzie wokół czułam cichy śmiech Rena.

Wkręciłam się w to.

„Noc, kochanie” - szepnął.

„Noc, Ren”.

Pocałował mnie w szyję.

Zamknęłam oczy i po kilku sekundach zasnęłam.

 

3 komentarze: