ROZDZIAŁ VI
Kumple do
pieprzenia dają sobie prezenty na Gwiazdkę?
Przewijanie
wstecz – Rockowe Laski
Wigilia
Do ucha dotarł mi Głos
Rena - „Jezu, narąbałaś się na weselu swojego brata”.
Odwróciłam oczy, żeby
zobaczyć go blisko. Tak blisko, że kiedy się odwróciłam, musiał się lekko
odsunąć.
Ale odsunął się tylko
nieznacznie.
Byliśmy na ślubie Roxie
i Hanka. Nie pytaj mnie, dlaczego Roxie zaprosiła Rena na swój ślub. Chociaż,
prawdę mówiąc, nawet jeśli wydawało się, że jest to sprzeczne ze wszystkimi
prawami wszechświata (a przynajmniej moim wszechświatem, oczywiście z wyjątkiem
kumplowaniem się z Renem), w jakiś sposób po drodze plemię Rockowych Lasek zbliżyło
się do Zano. Ale nie sądziłam, że aż tak blisko.
Wiedziałam tylko, że Tod
powiedział, że każdy ślub potrzebuje wszystkich gorących facetów, jakich może
dostać, ponieważ miłość unosi się w powietrzu podczas ślubu, a dziewczyna,
która złapała bukiet, potrzebowała czegoś, o czym mogłaby marzyć. A Ren był
niezaprzeczalnie gorącym facetem, o którym można marzyć.
Nawiasem mówiąc, kiedy
Roxie rzuciła bukiet, ja piłam tequilę przy barze.
Dlatego czułam się
bardzo szczęśliwa i nie dotyczyło to tylko szotów do tequili. Wynikało to z
faktu, że mój starszy brat i moja dobra przyjaciółka byli cholernie szczęśliwi.
To, czym nie byłam, to narąbana.
Postanowiłam
poinformować Rena o tym fakcie.
„Daleko mi do narąbania,
Zano”.
„Jesteś nietrzeźwa” –
odpowiedział.
Nietrzeźwa to nie narąbana.
Byłam barmanką i żyłam jak gwiazda rocka, wiedziałabym. Badałam poziomy
nietrzeźwości zarówno praktycznie, jak i obserwacyjnie. Nietrzeźwa znajdował
się trzy stopnie od narąbania. Było jeszcze uwalona, przymulona i ululana, aby
się przedostać. Miałam co najmniej sześć szotów tequili do wypicia, zanim w
ogóle zbliżyłabym się do narąbania.
Nie poświęciłam czasu,
aby edukować Rena w tym kierunku.
Zamiast tego
zdecydowałam się zirytować (jak to było w moim zwyczaju w przypadku Rena) i
zmrużyłam na niego oczy.
Zgodnie ze swoim
zwyczajem, to znaczy całkowicie nieświadomy mojego niebezpiecznego zwężenia
oczu, stwierdził - „Musimy porozmawiać”.
Często musieliśmy porozmawiać. Rozmowy Rena
stawały się częścią naszego codziennego repertuaru. Chociaż należy zauważyć, że
rozmowa z Renem i rozmowa z Renem to
dwie różne rzeczy.
Rozmawialiśmy, kiedy
jedliśmy u niego, albo na wynos u mnie, zanim rżnęliśmy się do nieprzytomności.
Rozmawialiśmy również, kiedy jadłam śniadania, które Ren gotował dla mnie (w jego
miejscu) lub on jadł tosty, które ja dla niego robiłam (w moim miejscu), zanim
oboje ruszaliśmy rozpocząć nasze dni.
Rozmawialiśmy, kiedy Ren dowiedział się o jakiejś sprawie, którą się zajmowałam
i nie podobało mu się to. Te Rozmowy miały miejsce po kłótni na ten sam temat i
doprowadzały do seksu bez trzymanki, spania zaplątanego w siebie i po tym, jak
się budziliśmy i byliśmy w łóżku.
Ale po tonie jego głosu
mogłam stwierdzić, że to nie była rozmowa, ale Rozmowa. Wiedziałam na podstawie
szczegółów otrzymywanych od Rockowych Lasek, że one również rozmawiały ze
swoimi twardzielami. Jet nazywała to Pogadanki Eddiego. Roxie nazywała te,
które miała z Hankiem Konwersacje.
Te rozmowy zawsze
skupiały się wokół danego twardziela, który chciał, aby jego Rockowa Laska w
jakiś sposób nagięła się do jego woli. Zwykle udawało im się dostać to, czego
chcieli, chociaż nie zawsze dostawali to w wyniku rozmowy. Mieli tendencję do
zmiany taktyki i sposobu, w jaki to osiągali. Dawało to zwykle również Rockowej
Lasce to, czego chciała, więc chociaż narzekała, nie spierała się.
Rozmowy Rena były inne.
Zmienił taktykę podczas poprzedniej walki, aby ją zakończyć, inicjując
oszałamiający seks i mógł zmieniać taktykę podczas rozmowy, ale tylko wtedy,
gdy rozmowa przeradzała się w walkę. I chociaż Rozmowy Rena zdarzały się często,
zawsze odbywały się w tym samym czasie w tym samym miejscu i nigdy nie dostał
tego, czego chciał.
Częściowo dlatego, że
byłam uparta.
Okej, głównie dlatego.
Miałam szczęście, że Rozmowy Rena były inne. Pogadanki Jet i Konwersacje Roxie mogły się zdarzyć w dowolnym momencie, więc, chcąc nie chcąc, mogły być nieprzygotowane.
Ja zawsze wiedziałam,
kiedy to nadchodzi.
To sugerowało, że ta
Rozmowa był poza normą i to na weselu mojego brata. Dlatego moim zdaniem uważałam
to za wysoce nieodpowiedni atak z ukrycia.
„Nie będziemy teraz rozmawiać”
- zaprzeczyłam.
Jak zwykle mnie
zignorował.
„Robisz coś z Kevinem
Jamesem”.
To była prawda. Robiłam.
Kevin „Kevster” James
był głupcem. Był przezabawny. Był bezmyślny. Jego ulubionym filmem był Wielki Lebowski, który mówił o nim
wszystko i wszystko, co powinno być powiedziane, było dobre. Był przyjacielem.
Jednak ostatnio nie
spędzałem czasu z Kevster jako przyjacielem, siedząc z miskami przekąsek,
podczas gdy Kevster palił maryśkę i oglądaliśmy Jeffa Bridgesa unoszącego się
nad Los Angeles.
Robiliśmy coś celowego.
„Kevster to przyjaciel”
- podzieliłem się z Renem.
Na moje słowa, Ren
zmarszczył brwi i zapytał - „Kevster?”
„Jego ulubiona fajka” -
wyjaśniłam.
Ren spojrzał w sufit.
Pomyślałam, że zrobił to, ponieważ Ren mógł być członkiem rodziny przestępczej,
ale śmierdział klasą. Prawdopodobnie nie miał przyjaciół z „fajkami”. Albo palących
maryśkę. I nie zapytałam, ponieważ bałam się odpowiedzi, ale było duże prawdopodobieństwo,
że Ren nie lubił Wielkiego Lebowskiego, a to może oznaczać, że będę musiała
kwestionować jego gust. Ponieważ bardzo lubił mój smak, nie chciałam tego
robić.
„Jesteśmy przyjaciółmi
od lat” - kontynuowałam, a Ren spojrzał na mnie, teraz z podniesionymi brwiami.
„Więc nie pomaga ci
znaleźć domu dla uprawy, o którym kolega siostry twojego innego przyjaciela
sądzi, że jej syn założył w Littleton?”
Jezu, jak on się
dowiedział o tym całym gównie?
Postanowiłam, że nie
chcę wiedzieć i postanowiłam też nie odpowiadać.
Podszedł bliżej i
przypomniał mi - „Ally, mieliśmy umowę. Jak robisz to gówno dla ludzi, trzymasz
się z dala od handlu narkotykami.”
W pewnym sensie mieliśmy
tak jakby umowę. „Tak jakby” polegało na tym, że podczas wykładu zgodziłam się
na to, ale kłamałam, kiedy się zgodziłam.
„Marihuana to nie
narkotyki” – zauważyłam - „To flora. To naturalne. I jest teraz legalne.”
„Ten dom do uprawy,
którego szukasz, nie jest legalny” - odparł.
To była prawda.
Znowu nie odpowiedziałam.
Podszedł jeszcze bliżej
i rozkazał - „Mała, zostaw tę sprawę”.
Ocho.
Robił się apodyktyczny. Nie
byłam wielką fanką apodyktyczności.
„Zano, zawarłam umowę” –
odparłam - „Nie porzucę tej sprawy. Zwłaszcza, że jesteśmy blisko zakończenia.
”
„Zostaw to” - powtórzył
częściowo.
„Nie zostawię tego” -
warknęłam.
„Ten dzieciak, dla którego
to robisz, właśnie usiadł z kilkoma poważnymi graczami, aby zaspokoić ich
popyt. Zabiera go z konieczności radzenia sobie z handlem. Po prostu rośnie, a
on zarabia pieniądze. To jest eskalacja dla niego, a w jego wieku z jego
brakiem doświadczenia jest to wszelkiego rodzaju niebezpieczne. Nie chcesz się
w to mieszać.”
To nie były dobre wiadomości.
Ale jak powiedział mi
Darius (niejednokrotnie), to też nie był mój problem - „Masz rację. Ja nie”-
zgodziłam się (na tę część) - „Ale zaangażowanie się w to nie jest częścią
umowy, którą zawarłam. Ma dziewiętnaście lat i jego matka chce wiedzieć, czy
uprawia zioło. Dowiaduję się, zdobywam dowód, przekazuję go jej, robi z nim, co
chce, a ja wypadam.”
„I myślisz, że jak da nauczkę
swojemu dziecku, aby dać mu lekcję, jego umowa idzie na marne, to ci gracze nie
będą szukać ciebie, bo stałaś się instrumentem tej utraty dochodów?”
„Gówno zdarza się w
przestępczości, Zano, a jeśli są doświadczonymi graczami, wiedzą, że potrafią przyjmować
ciosy.”
Jego twarz zastygła, a
szczęka stała się twarda - „Jestem pewien, że tak. Po prostu wolałbym, żebyś to
nie ty przyjmowała te ciosy.”
Straciłam więcej
cierpliwości.
„Nic mi nie będzie” -
powiedziałam po raz dziesięciotysięczny.
„Tak, ze względu na twoich
braci i ich chłopców uznali cię za nietykalną. Ale nadejdzie czas, kiedy wkurzysz
kogoś, kto nie obchodzi, jaką masz siłę ognia za plecami.”
Wiedziałam, że to
prawda. Darius mi powiedział.
Nie wkurzyło mnie to, że
Lee i Gorąca Drużyna dali jasno do zrozumienia na ulicach, że mam ich ochronę.
Działo się tak głównie dlatego, że trzymali się z daleka i nie wchodzili w moje
interesy. A także dlatego, że było słodkie.
Ale nie byłam głupia, a
to ciągłe powstrzymywanie się od Rena było wnioskiem, jaka byłam.
„Powiedz mi, Zano, czy gdyby
Lee węszył w tym dla klienta, czy pomyślałbyś, że zrobienie tego było
lekkomyślne?”
„Myślę, że jesteś
przekonana, że jesteś kuloodporna jak twój brat i jego chłopcy, ale tak nie
jest. Stark, który został postrzelony, to udowodnił. Zdecydowanie nie jesteś,
ponieważ nie obchodzi mnie, jak często strzelasz do celu u Zipa, nie masz doświadczenia
na polu.”
Wiedziałam, że to
donikąd nas nie prowadzi i bardzo mnie to irytowało, więc wiedziałam też, że
czas to zamknąć.
„Nie rozmawiamy o tym,
Zano” - oświadczyłam.
„Ally, rozmawiamy o tym,
dopóki nie zrozumiesz powodu.”
„Nie jestem nierozsądna”
- mój głos stawał się wyższy i głośniejszy - „To moje życie i to, co lubię
robić. I to nie twoja sprawa.”
Jego oczy szybko
przesunęły się po mojej zielonej aksamitnej sukni bez ramiączek (Roxie,
totalnie stylizowała swoje suknie druhny; to były gówno), a potem wróciły do
mojej twarzy i zaczął przechodzić na Mowę Dupkiem.
„To ciało jest moje i
nie chcę, żeby było wypełnione kulami i wrzucone do Platte. Więc po raz setny,
kurwa, mówię, że to moja sprawa.”
„Moje ciało nie jest
twoje” - warknęłam.
„Prawie dałbym się
nabrać, ale po sposobie, w jaki oszalałaś dla mnie zeszłej nocy i pozwoliłaś mi
zrobić wszystko, co chciałem ci zrobić, w tym stać się kreatywnym, a liczba wzdychających
Ren, które dostałem, oznaczała, że
poważnie to cię pociągało.”
Całkowita Mowa Dupkiem.
Nic mnie nie nakręcało
jak Mowa Dupkiem.
A mając niewielką ilość
tequili w moim organizmie, nawet w sukni druhny, na ślubie mojego brata, nie radziłam
sobie z Mowa Dupkiem i byłam Ally Nightingale. Więc zamierzałam coś z tym
zrobić.
Dlatego cofnęłam się o
krok, uniosłam ramię z zaciśniętą pięścią, krzycząc - „Idź do diabła, Renie
Zano!”
Niestety, Ren złapał
mnie za pięść, trzymał mocno i przekręcił ją za moimi plecami. Doprowadziło to
do dalszego niefortunnego skutku, kiedy moje ciało uderzyło w Rena, a kiedy byłam
wystarczająco blisko, przyłożył usta do mojego ucha.
„Wyzwanie przyjęte” -
szepnął.
O cholera.
Walczyłam z jego
uściskiem.
Poważnie. Kiedy miałam
sobie przypomnieć, że był włoskim gorąco krwistym macho alfa i powinnam być
przebiegła, a nie reaktywna? Chociaż prawdopodobnie wymagałoby to odstawienia
tequili, a ja lubiłam moją tequilę.
Przekręcił się na moją
stronę, trzymając swoje i moje ramię za moimi plecami i wyprowadził mnie z sali
balowej w Denver Performing Arts Complex, gdzie odbywało się przyjęcie Hanka i
Roxie.
„Puść mnie, Zano” -
syknęłam, częściowo upokorzona (winna byłam tylko ja; nadal winiłam Rena),
głównie wściekła.
„Nie ma szansy.”
Szarpnęłam się za ramię
bezskutecznie, kiedy wypchnął nas na zewnątrz na zimne powietrze.
Kiedy już tam byliśmy,
gdy nikogo nie było w pobliżu i dlatego nie mogłam zrobić (dalszej) sceny, szarpnęłam
ramię, aby się uwolnić, krzycząc - „Puść!” i stwierdziłem, że pchał mnie
szerokim chodnikiem. Zostałam wciśnięta w ścianę budynku z ustami Rena na
moich, jego językiem w moich ustach i obiema jego rękami na moim tyłku.
Piekło.
Oznaczało to, że Ren
skończył walczyć i był gotowy na inne rzeczy. A to oznaczało również, że Ren
mógł niewerbalnie namówić mnie, bym była gotowa na te inne rzeczy.
Robił to w zimnym
grudniowym powietrzu Kolorado, używając ust, języka i rąk.
Spędził na tym trochę
czasu. Spędziłam ten czas na cieszeniu się. A kiedy jego usta w końcu oderwały
się od moich, tak bardzo mi się to podobało, że poszłam za nim, żeby je
zatrzymać.
Kiedy ich nie odzyskałam,
powoli otworzyłam oczy i zauważyłam, że mam ręce pod jego marynarką. Jedna była
mocno przyciśnięta do mięśni jego pleców. Druga była mocno przyciśnięta do jego
twardego tyłka.
Miło.
Zauważyłam też, że jego
usta drgają.
Denerwujący.
„To ciało nie jest
moje?” - zaszeptał.
Nie odpowiedziałam i to
nie tylko dlatego, że oddychałam zbyt ciężko, by mówić.
„Najmniej te usta są” - Ren szeptał.
Wtedy odnalazłam swój
głos.
„Pocałuj mnie w dupę,
Zano” - szepnęłam w odpowiedzi.
To wywołało u niego
uśmiech, co oznaczało, że ścisnęłam Rena.
Jego uśmiech stał się
większy. Moje serce podskoczyło.
„Mogę to zrobić” - stwierdził.
Przewróciłam oczami,
nawet gdy moje szczęśliwe miejsce zadrżało, ponieważ mógł, robił to i podobało
mi się. Wciąż się uśmiechając, pochylił głowę i pocałował mnie w szyję.
Przesuwając usta do mojego ucha, mruknął - „Chodźmy do domu”.
Zanim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, złapał mnie za rękę i szybko odprowadził do swojego jaguara
(poważnie, był apodyktycznym palantem, ale jego jazda była słodka).
Zauważysz, że nie
protestowałam.
Ponieważ mogłam strzec
swojego serca.
Ale absolutnie nie
strzegłam swojego ciała.
*****
Poranek w pierwszy dzień Bożego Narodzenia…
Obudziłam się naga,
zaplątana w Rena w jego łóżku.
Wsadziłam twarz w bok
szyi Rena, rękę zarzuciłam na jego brzuch, a nogę miałam zarzuconą na jego udo.
Otoczył mnie ramieniem,
a, gdy się obudziłam, zacisnął je, a jego głęboki głos zagrzmiał - „Wesołych
Świąt, mała”.
Mocno zamknęłam oczy.
Co ja do cholery robiłam?
Tak szybko, jak zadałam
to sobie pytanie, zdecydowałam, że Boże Narodzenie to nie czas na zgłębianie
tego.
Otworzyłam oczy, a będąc
świąteczną, rodzinną i osobą, która znajdowała wszelkie możliwe powody do
imprezowania i / lub świętowania, nie miałam w sobie chęci wyznaczania granic
podczas najradośniejszego dnia w roku.
Nie z Renem blisko i
jego głosem ciepłym i dudniącym w bożonarodzeniowy poranek.
Dlatego podniosłam
głowę, spojrzałam w jego piękne oczy i cicho odpowiedziałam - „Wesołych Świąt,
Ren”.
Spojrzał na moje usta,
gdy jego ramię objęło mnie jeszcze mocniej i pociągnął mnie w górę jego klatki
piersiowej.
Ale kiedy byliśmy twarzą
w twarz, to ja podeszłam po bożonarodzeniowy pocałunek. I to był pocałunek,
którego nie byłam pewna, czy Jezus by pochwalił, ale dla mnie był niebiański.
Kiedy przerwaliśmy
pocałunek, Ren podniósł rękę do mojej szczęki i powiedział - „Skończmy z tą
częścią, Słonko”.
O cholera.
Zanim zdążyłam
zainterweniować, aby powstrzymać go przed rozpoczęciem radosnego dnia w sposób
nie radosny, mówił dalej - „Zanim dam ci prezent i wyruszysz, aby być z
rodziną, obiecaj mi teraz i miej na myśli to, że będziesz trzymać się z daleka
od dealerów, hodowców, producentów, dostawców i przewoźników”.
O mój Boże!
Miał dla mnie prezent?
„Ally” - zawołał, a ja
skupiłam się na nim. Wzięłam oddech, trzymając blisko świątecznego ducha. Innymi
słowy, odpowiedziałam spokojnie - „Ren, kiedy obiecuję pomóc, muszę zrobić
wszystko, aby wykonać tę pracę”.
Studiował mnie. Czekałam,
aż rozpocznie Rozmowę lub od razu przystąpi do walki.
Najwyraźniej Ren też
czuł świątecznego ducha, ponieważ nie rozpoczął tego. Zamiast tego przytulił
mnie do siebie i wymamrotał - „Nie mam zamiaru wdawać się w to gówno w Boże
Narodzenie” - i obrócił się w stronę stolika nocnego.
Otworzył szufladę.
Wstrzymałam oddech. Następnie wyjął małe, pięknie zapakowane w torebkę pudełko
prezentowe w komplecie z kokardą.
Biżuteria.
Byłam Rockowa Laską.
Przyjmowałam prezenty we wszystkich formach.
Dawałam je też w ten sam
sposób.
Ale nigdy nie myślałam,
że będę dziewczyną, która czuła się tak, jak się czułam, kiedy mężczyzna dawał mi biżuterię. I
nawet nie obchodziło mnie, co było w tej torebeczce.
To rzeczywiście była
myśl, która miała znaczenie.
A biżuteria od
mężczyzny, tego mężczyzny jak Ren, wiele mówiła o tym, co o mnie myślał.
Zacisnęłam usta.
Ren oparł się na plecach
i zaoferował mi prezent - „Otwórz to, Słonko.”
Przełknęłam, spojrzałam
mu w oczy i wzięłam.
Najspokojniej, jak mogłam
pochyliłam się jeszcze bardziej na niego, wzięłam, rozchyliłam torebkę i odkryłam
znajome niebieskie pudełko z białą wstążką.
O kurczę.
W gardle zrobiło mi się
drapanie, kiedy odwiązałam wstążkę i otworzyłam pudełko.
W środku był srebrny
wisiorek na łańcuszku.
Przywieszka miała
kształt gitary.
O kurczę.
Tiffany nie tylko
wyróżniała się elegancją. To było fajne.
Całkowicie najwspanialsze.
„Ren” - szepnęłam.
„Przyjmę to, że ci się
podoba.”
Nie podobało mi się to.
Kochałam to. To było dla
mnie idealne.
Moje oczy przeniosły się
z wisiorka na niego – „Dziękuję.”
Jego oczy były na mnie
miękkie i słodkie – „Nie ma za co, Słonko.”
Ponownie zacisnęłam usta,
po czym pochyliłam się i przycisnęłam je do jego ust. Zanim się odsunęłam,
dotknął językiem mojej dolnej wargi, co sprawiło, że zadrżałam zarówno
wewnętrznie, jak i zewnętrznie.
To był rodzaj dreszczu,
który Ren zwykle czuł i coś z tym zrobił. Ale zanim zdążył, odsunęłam się,
oparłam się o niego, aby położyć wisiorek na jego szafce nocnej, a następnie
przesunęłam się dalej, tak że moje biodra znalazły się na jego brzuchu, a ja
zwisałam z boku łóżka.
Sięgnęłam tak do
miejsca, w którym ukryłam swój prezent dni temu (nie ekscytuj się - od tamtej
pory nie nauczyłam się otwierać zamka - Ren dał mi swój klucz i kod do alarmu).
Wyciągnęłam go, podniosłam
i usiadłam na jego biodrach, kładąc prezent na jego brzuchu.
„Kurwa” - mruknął,
patrząc na swój prezent.
„Cóż, to nie była
oczekiwana reakcja” - zauważyłam.
Podniósł się i oparł o
wezgłowie, ale patrzył na mnie, jego oczy były ciepłe, ale usta wykrzywiły się
w uśmiechu, kiedy zapytał - „Więc kumple do pieprzenia dają prezenty
świąteczne?”
To było Boże Narodzenie.
Nie zamierzałam się denerwować.
Powiedziałam to sobie, uśmiechnęłam
się i powiedziałam - „Zamknij się”
Odwzajemnił uśmiech.
Moje serce ścisnęło się i otworzył swój prezent.
Potem wybuchnął
śmiechem, gdy otrząsnął się z tego, co było w środku.
„Nie traktuj tego tak,
jak to, że wspieram twój nałóg Bears” - ostrzegłam, a jego ciepłe, tańczące
oczy spoczęły na mnie - „Ale słodycz jest słodyczą i każdemu wolno oddawać
cześć w świątyni Waltera Paytona1”.
Udowodniłam to, dając mu
koszulkę Bears z numerem 34.
Ręka Rena wystrzeliła i
owinęła się wokół mojej szyi i przyciągnął mnie do siebie, by mocno pocałować w
zamknięte usta.
Kiedy pozwolił mi się
cofnąć, powiedział cicho - „Dziękuję, Słonko”.
Sposób, w jaki to
powiedział, uderzył mnie gdzieś głęboko, gdzie mieszkał we mnie, gdzie go
trzymałam i kim chciałam, żebyśmy mogli być.
Zatrzymałam to tam.
Zamknęłam to tam. A część mnie miała nadzieję, że będę mieć razem te kawałki
naszych czasów na wieczność.
„Nie ma za co” -
wymamrotałam.
Potem koszulka została
zmiażdżona między nami, ponieważ Ren był na mnie, jego ręce były na mnie, a ja
leżałam na plecach w jego łóżku.
„Świąteczny szybki
numerek” - mruknął w moją szyję.
Doskonale.
Moje ręce zaczęły
poruszać się po jego skórze.
Podniósł głowę, a jego
oczy, rozświetlone humorem, złapały moje - „I, tylko tak mówię, mała, jeśli schowasz
mój wisiorek, bo nie zechcesz pytań, które zadałyby ci Rockowe Laski, kiedy
zobaczyłyby mój prezent na twojej szyi, to spoko. Poczekam, aż mnie wpuścisz,
żebyś to założyła.”
Tyle o mnie wiedział.
Wszystko.
To było trochę
przerażające.
Bardziej przerażające
było to, że znał mnie w całym moim upartym szaleństwie i wydawało mu się to
zabawne.
Przypomniałam sobie, że
są Święta Bożego Narodzenia i nie zamierzam się denerwować.
Ale nawet jeśli były
Święta Bożego Narodzenia, nie mogłam sobie pozwolić na nadzieję.
Więc tylko przewróciłam
oczami.
Podczas przechylania się,
całował mnie. Robiąc to, niezwykle sprawny wielozadaniowiec w łóżku, zaczął
robić ze mną inne rzeczy.
To był najlepszy
początek świąt.
Jak marzenie.
*****
Reszta dnia nie
przebiegła tak dobrze, ponieważ Rockowe Laski, Gorąca Drużyna, Tex, Duke i
wiele innych osób było świadkami mojej sceny z Renem na weselu Roxie i Hanka i gadali
o tym.
Miałam pewne
doświadczenie w powstrzymywaniu takich dochodzeń, więc nie było trudno
powstrzymać wilki.
Problem polegał na tym,
że po tej scenie Rockowe Laski były na tropie.
A to nie było dobre.
Ale nie mogłam się na
tym koncentrować. Więc odłożyłam to (i odłożyłam, a potem jeszcze bardziej
odkładałam) i postanowiłam zmierzyć się z tą konkretną muzyką, jeśli nadejdzie
czas.
Miałam dość pracy z
Renem i mną, będąc kumplami do pieprzenia.
Albo, jak Ren to
widział, że Ren i ja jesteśmy Renem i mną.
Gra, w której ja grałam,
a Ren robił swoje.
Gra, w której nasze gry
były takie same, nawet gdy próbowałam przekonać siebie, że są inne.
Gra, która zakończy się
rankiem w maju w niedrogim motelu w małym miasteczku w Colorado Mountain.
I skończy się
zdecydowanie.
Szybko do przodu – wciskam „Play”
Dziękuję ❤ Czy tylko ja mam wrażenie ze ta książka jakoś mega się spieszy ? Po Sadie gdzie dzień potrafił się ciągnąć na kilka rozdziałów tak tu trochę brakuje mi aby się zatrzymać i nabrać tchu😅 ale coś czuje ze się tak stanie za niedługo 😅
OdpowiedzUsuńJak piszesz kilka części o tym samym, a dokładnie nawet w kilku jest ta sama scena robisz to odruchowo. Szukasz nowych scen tylko dla tej jednej historii. Tak to działa 😉
UsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie 😘❤️ serduszko mi się raduje.
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńJak słodko (póki co) 😂 dzięki za rozdział ❤️
OdpowiedzUsuń