niedziela, 11 kwietnia 2021

13 - Kwiat lotosu, na jeźdźca, nożyce i na pieska

 

ROZDZIAŁ XIII

Kwiat lotosu, na jeźdźca, nożyce i na pieska

 

 

 

Położyłam talerze na stole w jadalni i poprawiłam sztućce.

Zadzwoniłam do Rena dziesięć minut temu i okłamałam go, że jadę do domu z jedzeniem. To było kłamstwo, ponieważ zadzwoniłam, kiedy byłam już u niego.

Ważne jest, aby podkreślić, że było to małe białe kłamstwo. Jedno, które wybaczyłam sobie, ponieważ potrzebowałam czasu, aby zrobić wszystko, co musiałam zrobić (nie to, że nie wybaczyłam sobie wszystkie). Musiałam tylko wziąć szampana i świeczki czekoladowe, które kupiłam od Pasquiniego z lodówki, nakryć do stołu i ułożyć tam bukiet kwiatów i świece oraz umyć kupione przeze mnie kieliszki szampana.

Ustaliłam ten czas, żeby wszystko było gotowe, ale jedzenie nie było zimne i miałam nadzieję, że jemu uda się zakończyć wszystko w pracy i wrócić do domu na czas, aby dopasować się do mojego planu.

To była lipa, że nie miałam wspaniałej sukienki i szpilek, w których jeszcze mnie nie widział. Ale po opuszczeniu Narady Plemiennej Rockowych Lasek miałam tylko czas na załatwienie swoich planów na kolację, a za mało na zakupy.

Dobrą wiadomością było to, że obarczyłam Roxie, Toda i Steviego misją wyposażenia mnie w ubrania i inne rzeczy, których każda dziewczyna potrzebowała do istnienia i już się tym zajmowali. Podejrzewałam więc, że jutro będę mieć więcej niż dwie pary dżinsów.

Zła wiadomość była taka, że chociaż moja firma ubezpieczeniowa była na najlepszej drodze do przekazania mi czeku, kiedy zadzwoniłam do właściciela mojego mieszkania, powiedział mi, że nie jest wielkim fanem zatrzymywania mnie jako najemcy.

Przekazał to, mówiąc - „Ally, kochanie, płacisz czynsz na czas. Masz wielu gości, ale jesteś cicha. (Było to tylko częściowo prawdą i wskazywało mi, że żaden z moich sąsiadów nie narzekał, kiedy grałam mojego rock and rolla) Spodziewałem się tego. Ale muszę powiedzieć, że nie spodziewałem się, że będzie tak źle.”

Nie mogłam temu zaprzeczyć. Doszło do wielu porwań, a użycie paralizatora nie było czymś niezwykłym, ale tylko Stella i ja dzieliłyśmy akcje, kiedy wysadzili nas w powietrze.

„Dla bezpieczeństwa innych moich lokatorów, może uda nam się zorganizować dla ciebie wypuszczenie z umowy najmu.” - ciągnął - „Załatwię zwrot pełnej kaucji i nie musisz płacić czynszu w tym miesiącu, ponieważ nie ma mieszkania do wynajęcia.”

Przetłumaczyłam to w następujący sposób: Byłoby dobrym pomysłem, gdybyś pozwoliła mi wyjść z umowy najmu, abym nie musiał być dupkiem i cię eksmitować. Trzeba powiedzieć, że nie podobało mi się, kiedy dupki były normalnie dupkami (kto to robił?). Zmuszanie kogoś, kto starał się nie być jednym z nich, nie było moim występem. Zgodziłam się więc opuścić lokal. W przenośni, oczywiście, ponieważ obecnie nie było miejsca do opuszczenia, a ja nie miałam żadnego mienia, które mogłabym przenieść.

Ale to było do niczego. Nie mogłam powiedzieć, że byłam emocjonalnie przywiązana do mojego mieszkania, ale nie musiałam go szukać w tym momencie. Miałam mnóstwo innych rzeczy do zrobienia.

Nie mogłam też polemizować z jego rozumowaniem. Gdyby nieznany kretyn z Nowego Meksyku był trochę bardziej rozgarnięty, coś już złego mogłoby się potoczyć o wiele gorzej, a ja nie potrzebowałam tego na swoim sumieniu ani do wymuszania tego na kimś innym.

Więc może poszukałabym domu do wynajęcia. Takiego z ziemią. Tak dziesięć akrów. Na dziesięciu akrach Tex mógł ustawić mnóstwo pułapek.

Dlatego zaplanowałam fajną kolację z Renem, która byłaby czymś więcej niż tylko chińskim daniem na wynos, ponieważ potrzebowałam fajnej kolacji z Renem, ponieważ tego samego dnia zostałam zwolniona i bezdomna. Z naszego wcześniejszego telefonu wywnioskowałam, że on też potrzebuje miłej kolacji. Chciałam też złamać pieczęć na jego stole w jadalni, robiąc coś specjalnego.

Ale przede wszystkim chciałam zrobić coś wyjątkowego. Nie mieliśmy naszej pierwszej oficjalnej randki, a on najwyraźniej nie był w nastroju na dzisiejszy wieczór, ale to nie znaczyło, że nie mogliśmy świętować.

A prawie nas schrzaniłam i musiałam mu to wynagrodzić.

Był słodki. Musiał wiedzieć, nie rezygnując ze mnie, że to odzyska.

I nie zaszkodziłoby, żebym posmarowała go swoją słodyczą, aby mógł przyjąć wiadomość, że oficjalnie zostanę prywatnym detektywem bez tracenia swojego włosko-amerykańskiego zapalonego rozumu (za bardzo).

Usłyszałam, że ktoś stoi przy drzwiach wejściowych i szybko chwyciłam zapalniczkę ze stołu, abym zapalić świece. Skierowałam płomień na knot i spojrzałam w lewo.

Ren wchodził, wpatrując się we mnie, zrzucając marynarkę.

Mm.

Mniam.

Zgasiłam zapalniczkę i wyprostowałam się, kiedy dotarło do mnie, że Ren nie wchodził, patrząc na mnie, zdejmując marynarkę.

Wkradał się do środka, wpatrując się we mnie, zrzucając marynarkę.

Zdjął marynarkę, rzucił ją na krzesło, które mijał, nie odrywając ode mnie wzroku i dalej się skradał.

Upuściłam zapalniczkę, odwróciłam się do niego, a ponieważ jego chód nie zwalniał w najmniejszym stopniu, zaczęłam się cofać.

„Zano, co …?”

Wciąż się wycofywałam. Nadchodził, a ja przestałam mówić, kiedy potknęłam się o dywan, który był pod stołem w jadalni.

Rzucił się do przodu i złapał mnie w talii, zanim moje potknięcie zamieniło się w upadek, ale nie przestał się ruszać, dopóki moje plecy nie uderzyły o ścianę, a Ren uderzył we mnie.

Wbił palce w moje włosy, zacisnął je pięścią i przechylił moją głowę w jedną stronę, podczas gdy jego ramię zacisnęło się wokół mojej talii, jego głowa była pochylona, a usta mocno wylądowały na moich.

Potem mnie pocałował mokro, głęboko, długo i szorstko.

Wewnętrzna strona moich ud drżała, moje szczęśliwe miejsce cieszyło się, a moje ręce uniosły się, więc mogłam włożyć palce w jego włosy i przytulić go do siebie. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu (niestety) oderwał swoje usta od moich i bez tchu patrzyłam w jego rozgrzane oczy.

„Co to było?”  - zapytałam cichym głosem, głównie dlatego, że w piekle nie było możliwości, żebym mówiła głośniej, bo ledwo mogłam oddychać.

„To dlatego, że lubię, jak cholera, wszystkie powody, dla których mnie kochasz. Co więcej, podoba mi się to, że wyłożyłaś to bez wahania, wszystko było prawdziwe i nie zmusiłaś mnie do pracy.”

Zanotowałam w pamięci, żeby zrobić to ponownie, i to często, kiedy moje wnętrzności rozgrzewały się w sposób, który nie miał nic wspólnego z ciepłem wytworzonym przez jego pocałunek.

„Tylko po to, żeby ta dobroć nadchodziła, czy chcesz, żebym podała ci moją pierwszą dziesiątkę z twojej anatomii?” - zaoferowałam.

Uśmiechnął się, ale zrobił to, wciskając swoje ciało w moje (i, nawiasem mówiąc, oznaczało to, że prawie wszystkie jego najlepsze dziesiątki były do mnie mocno przyciśnięte, w tym mój numer jeden). A ponieważ stałam plecami do ściany, oznaczało to, że poczułam go głęboko.

Podobało mi się to uczucie.

Z drugiej strony zawsze tak było.

„Będziemy to robić, kiedy będziemy nadzy” - odpowiedział.

„Brzmi jak plan” - mruknęłam.

Jego uśmiech stał się większy, a moje szczęśliwe miejsce stało się szczęśliwsze. Przechylił głowę, dotknął ustami mojej szczęki i odciągnął nas od ściany, odwracając się.

Podniósł się twarzą do stołu i zatrzymał się jak wryty.

„Chryste” - szepnął.

Najwyraźniej tak był wstrzelony w to, by pokazać mi swoje wdzięczność za to, co powiedziałam wcześniej, że nie zauważył moich przygotowań do wieczoru.

„Mała, co…?” - drgnął, pochylając podbródek, by spojrzeć na mnie.

Przerwałam mu i zapytałam - „Czy ostatnia noc była jedyną, kiedy mogłam ci pokazać jak bardzo jest wyjątkowa?”

Nie powiedział ani jednego słowa. Po prostu patrzył na mnie, obejmując mnie ramieniem w talii, a jego ciało było nieruchome.

„Zano?” - zawołałam.

„Uwielbiam to. To jest piękne” - powiedział swoim słodkim głosem - „I posłuchaj mnie, Słonko, rozumiem to, co robisz, ale chcę, żebyś wiedziała, że nie masz za co wynagradzać. Dałaś mi siebie i to wszystko, czego potrzebuję.”

Boże!

Poważnie?

Ten facet był nierealny.

Uwielbiałam to, a jednocześnie niszczyło mnie. Rzecz w tym, że nie przeszkadzał mi pomysł, żebym się cofnęła i to mnie przeraziło.

Aby przekazać to Renowi, zwinęłam się w niego i wepchnęłam twarz w jego klatkę piersiową.

Jego ręka uniosła się i owinęła wokół mojej szyi.

Więcej słodkiego.

Nie dawałam sobie z tym rady.

„Muszę rozpocząć walkę” - powiedziałam do jego koszuli.

Jego ciało lekko drgnęło, a w głosie zabrzmiało poczucie humoru, kiedy zapytał - „Co?”

Odchyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

„Jestem Ally. Nie jestem rodzajem dziewczyny, która lubi romanse, blask świec, kwiaty, szampana, słodycze i łagodne słowa, które oznaczają wszystko. Musimy rozpocząć walkę. To mnie przeraża. Poza tym jesteś narwańcem alfa. Nie powinieneś zauważać kwiatów i blasku świec. I żaden narwaniec alfa nie jest w stanie powiedzieć właściwej rzeczy we właściwym czasie i robić tego wielokrotnie. Wiem. Od jakiegoś czasu jestem tego świadkiem. Licząc mojego tatę i tatę Indy, Toma, można śmiało powiedzieć, że uczyłam się przez całe życie.”

„Może twoje dziewczyny nie udostępniają wszystkiego” - zasugerował.

Najwyraźniej nie było go w pobliżu, żeby podsłuchać gadanie Rockowych Lasek. Postanowiłam nie odpowiadać, ponieważ ta informacja mogłaby go przerazić.

„Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby odtąd to ignorować” - zaproponował.

„Doceniam” - mruknęłam.

Uśmiechnął się, pochylił głowę, żeby musnąć moje usta, a potem puścił mnie i rozkazał - „Przyniosę szampana, a ty jedzenie”.

Ponieważ był to akceptowalny układ, zastosowałam się.

Przyniósł szampana. Podeszłam do stołu, żeby zapalić świecę, do której nie doszłam, kiedy na mnie szedł. Potem rozłożyłam jedzenie. Ren wyciągnął wiaderko z szampanem wypełnione lodem i otwartą butelkę. Podał mi mój kieliszek, gdy oboje siedzieliśmy.

Gapiłam się na wiaderko z szampanem.

„Mała” - zawołał, a moje oczy powędrowały do niego.

„Masz wiaderko na szampana” - powiedziałam mu coś, co wiedział, ponieważ to on napełnił je lodem i postawił na stole.

Jego głowa przechyliła się na bok - „Tak.”

„Nie wiem, co z tym zrobić” - powiedziałam.

„A ja nie jestem pewien, dlaczego miałabyś cokolwiek z tym zrobić” - odpowiedział.

„Hmmm… Chyba nie znam nikogo, kto miałby wiaderko do szampana, z wyjątkiem moich rodziców, którzy dostali swoje na prezent ślubny trzydzieści dziewięć lat temu.”

„Co może być powodem, dla którego to wiaderko, moja mama i tata dostali na ślubie trzydzieści osiem lat temu.”

„Och” - wymamrotałam. Przechyliłam głowę na bok i ostrożnie zaczęłam - „Dlaczego ty je masz?”

Wziął łyk szampana, odstawił kieliszek i podniósł widelec. Robił to wszystko, nie patrząc na mnie, co było bardzo dziwne w przypadku Rena. Mówił wprost i był wielkim fanem kontaktu wzrokowego.

A teraz zrobił to wszystko, odpowiadając - „Mama nie mogła puścić gówna, ale musiała się go pozbyć. Przez lata czekało na swój czas, zatrzymała to dla swoich dzieci, a kiedy opuściliśmy dom, podzieliła to. Dostałem wiaderko do szampana, którego nigdy wcześniej nie potrzebowałem, a ponieważ musiała rozładować to gówno, nie kłóciłem się. Zatrzymałem to na wypadek, gdyby zmieniła zdanie i chciała to z powrotem.”

Przypomniałem sobie, że podczas Brother’s, piwo i Burbon, powiedział, że jego matka nie mogła sobie poradzić, gdy zmarł jego tata i byłam ciekawa, chcąc dowiedzieć się więcej. Szczególnie tego, dlaczego Ren przekazał tę pozornie oswojoną, choć smutną informację, nie patrząc na mnie.

Ale czułam, że teraz nie czas się w to zagłębiać.

Więc powiedziałam tylko - „Dobrze”.

Upuścił widelec na talerz, wrócił do kieliszka i powiedział - „Toast, mała.”

O cholera. Toast może oznaczać wszystko, a wszystko mogło obejmować więcej mojej zguby.

Aby upewnić się, czy mam się przygotować, zapytałam - „Czy zamierzasz powiedzieć coś, co sprawi, że poczuję się ciepło w środku?”

Jego piękne oczy espresso rozjaśniły się, uniósł kąciki ust w uśmiechu i zapytał - „Powoduję, że ci ciepło w środku?”

Jakby potrzebował, żebym to potwierdziła.

Spojrzałam na niego w odpowiedzi.

Uśmiechnął się do mnie.

„Dobrze, a jak to?” - zaczął, unosząc trochę kieliszek - „Do mojej pierwszej dziesiątki. Oczy. Tyłek. Cipka. Włosy. Cycki. Usta. Szyja. Nogi. Tył kolan. Kostki. W tej kolejności.”

Uniosłam brwi, ponieważ byłam w szoku.

„Mój tyłek jest przed moim szczęśliwym miejscem?”

W tym momencie jego piękne oczy espresso faktycznie tańczyły (nie żartuję), jego ciało się trzęsło, a jego słowa dudniły ze śmiechu, gdy zapytał - „Twoje szczęśliwe miejsce?”

„Koleś, totalnie szczęśliwe”.

Opuścił kieliszek i wybuchnął śmiechem.

Oglądałam to i podobało mi się, a kiedy ucichł, podniosłam kieliszek i powiedziałam - „Za pierwszą dziesiątkę”.

Brzęknęliśmy. Wypiliśmy. Ale zanim odłożyliśmy kieliszki na bok, ręka Rena wysunęła się, zaczepiła mnie za szyję i przyciągnęła do siebie, żeby mocno pocałować w zamknięte usta.

Kiedy skończył, zwrócił swoją uwagę na swoje jedzenie, a ja poszłam za jego przykładem, myśląc, że naprawdę podobał mi się jego stół w jadalni.

Gryzłam, gdy zażądał - „Dobra, usuńmy z drogi to, co złe. Aktualizacja."

Nadziałam na widelec kawałek krewetki kung pao i dałam mu to, o czym wiedziałam, że chce, a czego właśnie dowiedziałam się z różnych telefonów, które odebrałam podczas zakupów.

Chociaż to nie było dużo.

„Bez hakowania. Brody był urażony, że w ogóle zasugerowano, że mogło się to zdarzyć. Ale tak się nie stało. Witryna autora jest zarejestrowana na nieistniejący adres gdzieś na zadupiu Wyoming. Nazwa, pod którą jest zarejestrowana, nie jest nazwiskiem autora, ale jest to także osoba, która nie istnieje.”

„Ślepe zaułki” - mruknął Ren, brzmiąc na niezadowolonego.

„Przykro mi, kochanie” - mruknęłam w odpowiedzi. Jego wzrok napotkał mój i skinął głową.

„Poszerzają sieć” - zapewniłam go.

Ponownie skinął głową, zwracając uwagę z powrotem na swój talerz.

Ugryzłam, przełknęłam i trzymałam się naszego aktualnego tematu usuwania z drogi, mówiąc - „Miałam dziś więcej złych wiadomości”.

Spojrzał na mnie i, poważnie, nie żartuję, przez rok mogłabym nic nie zrobić, tylko wpatrywać się w te oczy i byłbym totalnie zadowolona.

Może dwa lata.

Albo trzy.

„Co?” - zapytał, kiedy nic nie powiedziałam.

Przestałam skupiać się na jego oczach i skupiłam się na nim.

„Zadzwoniłam do właściciela mieszkania, żeby go sprawdzić. Zwalnia mnie z umowy najmu, co jest jego miłym sposobem na powiedzenie, że mnie eksmituje.”

Łatwość, w jakiej byliśmy razem, rozpadła się, gdy jego gniew uderzył w pokój z dużym ciężarem i poczułam, jak moje plecy się prostują.

„Powiedz to jeszcze raz” - polecił.

„To jest w porządku, Ren. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, żebym tu trochę siedziała, zanim znajdę nowe miejsce.”

„Nie, Ally, to nie jest w porządku. Wszystko, co posiadasz, to popiół powstały po eksplozji, za którą nie odpowiadasz. Nie miało to nic wspólnego z tobą, a wszystko, co miało związek z tym, co zrobił ten oszołomiony kretyn w Nowym Meksyku, którego nie widziałaś od dwóch lat. Więc nie jest w porządku, że płacisz więcej za tego faceta, który jest kretynem. Tolerowałaś zbyt wiele uderzeń w zbyt krótkim czasie. Właściciel twojego mieszkania nie będzie kolejnym.”

Sięgnął po swojego szampana, wlał w siebie trochę i dokończył swoją wypowiedź twardziela alfa, stawiając kieliszek na stole - „Porozmawiam z nim. Dobrze, że możesz tu zostać, dopóki nie naprawią szkód.”

„Ren, mogę wyjść z umowy najmu”.

Ponownie zwrócił na mnie wzrok - „Nie podoba mi się to. Powiem mu słowo.”

„Ale …”

„Ally, nie.”

Czekałam, aż powie coś więcej. Ale wydawało się, że doszedł do wniosku, że Ally, nie, to już koniec rozmowy, a wiedziałam o tym, ponieważ wznowił jedzenie. Wzięłam głęboki oddech. Potem zjadłam więcej krewetek. Potem wzięłam łyk szampana. Potem wzięłam kolejny głęboki oddech.

Nie.

Nic z tego nie zadziałało. Nie czułam spokoju. Miałam ochotę pyskować, mądrować się i robić zmasowany atak. Nie była to jednak dla mnie opcja otwarta podczas specjalnej kolacji z moim gorącym facetem.

Więc zwróciłam oczy na Rena i zrobiłam wszystko, co mogłam, aby złamać nasz wzorzec walki zamiast rozmowy.

To znaczy, że starałam się brzmieć spokojnie, kiedy powiedziałam - „Jest spoko i gorący ten występ, w którym chcesz mnie chronić i stawać w mojej obronie. Ale chcę tylko jasno powiedzieć, kochanie, że nie możesz zajmować się wszystkim i podejmować decyzji dotyczących mojego życia bez omówienia ich ze mną. Żeby było jasne, omawianie to grzeczność, którą ci przekazuję. Moje życie jest moim życiem i ostatecznie to ja podejmuję decyzje.”

Zwrócił do mnie głowę, kiedy mówiłam i byłam zadowolona z siebie, że upuściłam „kochanie” w moim oświadczeniu, myśląc, że to ładnie je złagodziło.

„Twoje życie nie jest twoim życiem” - odpowiedział, a ja spodziewałam się wielu rzeczy, zwłaszcza tego, że powie coś Mową Dupka lub odprawi mnie.

Tego się nie spodziewałam. Tego też nie rozumiałam.

„Nie nadążam” - powiedziałam mu.

Potrząsnął głową i stwierdził - „Zmieniłem zdanie. Nie będę rozmawiać z właścicielem.”

Tak było lepiej.

Zaskakujące. Zaskakująco łatwe. Ale lepiej.

Może też chciał przełamać schemat krzyczenia na siebie.

„Dzięki, kochanie” - powiedziałam cicho.

„Ponieważ wprowadzasz się do mnie.”

Zamrugałam.

„Co?”

Odłożył widelec i odwrócił się całkowicie do mnie, a ja podejrzewałam, że to nie wróży dobrych rzeczy.

Udowodnił mi, że miałam rację.

„Ally, twoje życie nie jest twoim życiem. Kochamy się, a jeśli tego nie zauważyłaś, oznacza to, że oddajemy się sobie nawzajem. Więc twoje życie i to, jak nim zarządzasz, wpływa na mnie. Więc tak, omawiamy różne rzeczy. Ale nie podejmujesz decyzji, co do których się nie zgadzamy, jeśli chodzi o gówno, które ma na mnie wpływ - innymi słowy, twoje życie. Musisz też wziąć pod uwagę moją potrzebę, aby cię chronić. Wiem, że to nie jest dla ciebie nowa wiadomość, że mam taką potrzebę. Kiedy mnie wybrałaś, pisałaś się na to. Ale to wszystko możemy poddawać dyskusji. Już zdecydowaliśmy, że zostaniesz tu na chwilę. Wczoraj straciłaś wszystko. Dzisiaj dowiedziałaś się, że nie możesz tam wrócić. Jesteś przyparta do muru przez okoliczności, ale pomyśl o tym, że gówno często dzieje się z jakiegoś powodu, a nawet złe gówno prowadzi do dobrych rzeczy. I to jest szczególnie dobra rzecz, więc nie ma absolutnie żadnego powodu, aby nie trwać w ustaleniach, które już uzgodniliśmy.”

„Zano, uczynienie tego trwałym to duży krok od tego, co mieliśmy od bycia współlokatorami.”

„Kochanie” - jego głos (i wyraz twarzy, dodam - podwójne mniam) stał się słodki - „nigdy nie byliśmy po prostu współlokatorami”.

Moje oczy zwęziły się, nie dlatego, że nie podobało mi się to, co powiedział (bardzo). Zwęziły się też, ponieważ zaczęłam podejrzewać, że włączył słodycz, aby osiągnąć cel. Uczyłam się tego od miesięcy, ponieważ zwykle, gdy włączał słodycze, krzyczeliśmy na siebie.

Teraz wszystko było jasne.

Starałam się nie dopuścić do tego sarkazmu - „Może myślę, że są absolutnie jakieś powody, by nie robić na stałe tego, co uzgodniliśmy.”

Należy zauważyć, że chociaż to powiedziałam, nie mogłam wymyślić żadnego powodu, aby nie uczynić tego trwałym.

Jeśli jednak będę naciskała, coś wymyślę.

Pochylił się do mnie - „Powiedz mi, od czasu sprawy Sadie, kiedy nie pracowałaś ani nie włóczyłaś się, kiedy byłaś w swoim mieszkaniu, czy mnie tam z tobą nie było?”

Ocho.

Miał sens.

I nie podobało mi się słowo „włóczyłaś się”. Jasne, można powiedzieć, że wychodziłam. Moja sieć nie była szeroka, ale rozglądałam się.

Nadal.

„I powiedz mi…” - kontynuował - „… kiedy w ogóle miałaś przestoje, kiedy nie było cię w swoim mieszkaniu, ze mną, albo cię nie było tu …” - Przerwał, by skierować swój wniosek do celu. Potem odwiózł go do domu. - „… ze mną.”

Więcej sensu.

Choroba!

„Mała, już razem mieszkamy i robimy to od ośmiu miesięcy. Po prostu nasze ubrania były w różnych szafach” - zakończył.

Jezu, zupełnie nie byliśmy kumplami do pieprzenia. Nic dziwnego, że Ren uznawał to za zabawne. Ta myśl i jego słowa oznaczały, że ciągle się na niego gapiłam, głównie dlatego, że miał rację i to było do niczego.

Ale kiedy to robiłam, coś mnie przeniknęło.

A było to tym, że Lee zasadniczo wprowadził Indy do siebie w dniu, w którym zaczęła się jej sprawa. Po tym nigdy się nie rozstali.

A teraz się pobrali.

Jet zdołała utrzymać ślad dystansu między nią a Eddiem przez około tydzień. Potem ją przeniósł do siebie, a ona nigdy się nie wyprowadziła.

A teraz byli małżeństwem, a ona była w ciąży.

Prawie to samo stało się z Roxie, Jules, Avą, Stellą i Sadie.

A kiedy powiedziałam „prawie to samo”, miałam na myśli, że było bardzo blisko.

O kurczę.

Nie byłam Rockową Laską.

Byłam Rockową Laską!

To znaczyło…

To znaczyło…

To oznaczało, że ja i Ren weźmiemy ślub!

O kurczę!

Walczyłam z hiperwentylacją i robiłam to, ssąc szampana.

To był głupi ruch, bo kiedy już to robiłam, zaczęłam się dusić.

„Ally? Mała?” - zawołał Ren i zobaczyłam, jak się porusza, a potem oparł się o mnie, pocierając dłońmi moje plecy - „Wszystko okej?”

Wciągnęłam tlen, odgięłam kark, żeby na niego spojrzeć i oświadczyłam - „Pobieramy się”.

Jego podbródek odskoczył do tyłu, a brwi uniosły się - „Teraz?”

„Nie teraz!” - płakałam, opadając na krzesło. Wyprostował się, by wstać, ale odchyliłam głowę, żeby nie odrywać wzroku od niego - „Podczas jej zabawy Indy i Lee zamieszkali razem. To samo z Jet i Eddiem. Roxie i Hankiem. Jules i Vance. Masz mój dryf. Teraz wszyscy są małżeństwem. Ava i Luke hajtają się w weekend. A trzy tygodnie temu Sadie weszła na Noc Wyjścia Dziewczyn z diamentem na palcu.” - wyciągnęłam się do niego i oznajmiłam - „Ren, mamy przerąbane”.

W tym momencie zmarszczył brwi.

„Nie chcesz wyjść za mąż?”

„Nie” - odpowiedziałam i całkowicie zignorowałam jego minę, która się zamknęła, by dalej mieć załamanie nerwowe - „Przez następne pięć lat chcę uprawiać maraton pieprzenia, aż mój zegar biologiczny zacznie tykać tak głośno, że nie będę mogła go dłużej ignorować. Następnie chcę zaangażować się w obfite ilości chusteczek, aby zajść w ciążę. Przed drugą częścią chcę wyjść za mąż.”

Usiadł, ale nie oderwał ode mnie oczu, mówiąc - „To nie brzmi jak zły plan”.

„To nie jest zły plan. To wspaniały plan.”

„Więc dlaczego jesteś przerażona?” - zapytał.

„Ponieważ nie ma mowy, żebym wpadła w schemat klopsa, Lettermana i pozycji misjonarza, a w praktyce jest to niemożliwe”.

Jego głowa podskoczyła, zanim zapytał - „Ally, co?”

„Lubię pieczeń, ale jest nudna” - wyjaśniłem. „O wiele bardziej lubię kurczaka z parmezanem. Letterman rządzi, ale wolałabym robić inne rzeczy, kiedy jest włączony. A misjonarz to moja piąta najbardziej ulubiona pozycja za kwiatem lotosu, na jeźdźca, nożycami i na pieska”.

Nadeszła kolej Rena, aby zamrugać.

Potem znowu wybuchnął śmiechem.

Kiedy skończył się śmiać, ale wciąż chichotał, spokojnie podniósł widelec i wbił trochę kurczaka z sezamem, zanim powiedział do swojego talerza - „Więc wprowadzasz się”.

Gówno.

„Tak” - odpowiedziałem, wbijając kolejną krewetkę.

„Mała?” - zawołał, a ja spojrzałam na niego.

O Boże.

Wyraz jego twarzy był nowym wyrazem. Odpowiadało to wcześniejszemu tego dnia tonowi jego głosu. I było tak piękne, że moje serce podskoczyło i straciłam zdolność myślenia.

I mówienia (głównie).

„Nigdy nie będziemy mieli pieczeni, Lettermana i misjonarza” - powiedział cicho.

„Dobra” - odpowiedziałam zdyszana.

„A jeśli potrafiłabyś skrócić ten pięcioletni okres maratonu pieprzenia do dwóch lub trzech, byłbym wdzięczny” - ciągnął.

„Dobra” - powtórzyłam.

„Chociaż podczas tych dwóch lat maratonu pieprzenia możesz mieć pierścionek, a potem moją obrączkę na palcu.”

O cholera.

Nawet mnie, Ally, Rockowej Lasce, nie zrobiło to ciepła w środku. To sprawiło, że się roztopiłam.

„Dobra” - odetchnęłam, a jego oczy rozgrzały się.

„Żeby dać ci coś, na co będziesz mogła czekać, powiem ci, że z maratonem pieprzenia zatrzymamy się, kiedy będziemy musieli, ale wrócimy do niego wkrótce, kiedy będziemy mogli, po tym, jak dasz mi zdrowe dzieci”.

O Boże.

Poczułam jak moje oczy robią się gorące.

Ren i ja braliśmy ślub.

Nie teraz.

Ale ewentualnie.

O.

Boże.

„Naprawdę mnie kochasz” - szepnęłam.

„Nigdy w to nie wątp” - szepnął.

„Jak to się stało?” - szeptałam.

„Kiedy zaakceptowałaś moje oddanie Bearsom, wydając tylko minimalne gówno”.

Był takim kłamcą.

Ale to, co powiedział, mówiło wszystko.

I to oznaczało wszystko.

Zaczął się we mnie zakochiwać, kiedy ja zakochałam się w nim.

Zamknęłam oczy.

Otworzyłam je, gdy poczułam, jak jego palce przesuwają się po mojej szczęce.

„Nie trzeba ci wiele, prawda?” - zapytałam, starając się być zabawną.

Nie uśmiechnął się. Jego oczy i wygląd stały się gorące.

„Wiele. To wymagało cholernie dużo.”

To też mówiło wszystko.

Jezu. Musiał przestać.

Zanim mogłam mu to powiedzieć, on to zrobił.

A zrobił to, mówiąc - „I większość tego cholernie ma związek z faktem, że jesteś kobietą, która stawia pozycje na jeźdźca na drugim miejscu, a na pieska na czwartym”.

Przestałam być dziewczyną z rozgwieżdżonym wzrokiem, zakochaną po uszy w gorącym facecie, zaczęłam się śmiać i przez to zapytałam - „Więc akceptujesz moje rankingi?”

Skierował swoją uwagę z powrotem na swój talerz, mówiąc - „Na jeźdźca pierwsza. Na pieska druga. Misjonarz trzy. Kwiat lotosu czwarta, ale jesteś wystarczająco blisko.”

Śmiałam się dalej i w trakcie tego patrzyłam, jak Ren uśmiecha się, zanim wziął łyk szampana. Przestałam się śmiać, wzięłam własnego szampana i pociągałam łyk, kiedy głos Rena - nie słodki, zamiast tego wszelkiego rodzaju seksowny, taki, który zwrócił moją całą uwagę, kiedy oświadczył - „Trzy, jeden, dwa”.

Spojrzałam na niego - „Powtórz?”

„Dziś w nocy” - odpowiedział - „Trzy, jeden, dwa. Może podczas jednego zrobimy też cztery, ale wykańczam cię na kolanach.”

Moje szczęśliwe miejsce drgnęło, piersi spuchły, a usta wyschły.

„To znaczy po tym, jak będziesz na mnie” - dokończył, sięgając po butelkę szampana.

Wtedy zaczęłam się ślinić.

Rozległo się pukanie do drzwi.

Przestałam się ślinić i byłam wdzięczna, że nie zaczęłam dyszeć, gdy spojrzałam na drzwi.

Ren odrzucił serwetkę i odsunął krzesło, mamrocząc - „Kurwa”.

„Spodziewasz się kogoś?” - zapytałam, kiedy odchodził.

„Jesteś w moim domu?” - zapytał jako odpowiedź.

„Tak” - zwróciłam uwagę na oczywiste.

Przy drzwiach, z ręką na klamce, odwrócił się do mnie i odpowiedział - „Tak”.

Co to miało znaczyć? Nigdy nie miałam gości w jego domu. Z drugiej strony często odwiedzali moje mieszkanie. Ren wiedział o tym, ponieważ często tam był, kiedy przychodzili. Tak więc najwyraźniej spodziewał się, że to będzie trwało i zanotowałam w pamięci, żeby coś z tym zrobić, ponieważ brzmiało to tak, jakby mu się to nie podobało.

I trzeba powiedzieć, że, kiedy to przerwało kolację i dyskusję na temat późniejszych pozycji, w których Ren miałby dać mi biznes, też mi się to nie podobało.

Spojrzał przez podwójny rząd trzech kwadratowych szyb umieszczonych wysoko w jego drzwiach. Usłyszałam jego westchnienie przez cały dom (jego westchnienie było tak duże) i otworzył je.

Nie mogłam nic zobaczyć, bo Ren stał w drzwiach i nie otworzył ich do końca, ale usłyszałam głęboki, nieco znajomy głos, którego nie mogłam umiejscowić, zadający pytanie - „Czy jest tu Ally Nightingale?”

Kiedy usłyszałam odpowiedź Rena - „Zechcesz mi wyjaśnić, dlaczego potrzebujesz tej informacji?” - odsunęłam krzesło i odrzuciłam własną serwetkę.

„Musimy porozmawiać” - odpowiedział znajomy głos.

Szłam do drzwi, gdy Ren odpowiedział - „I szukasz jej tutaj, jak? Jak to się dzieje, że jej tu szukasz? ”

Głos stał się ostrożny, prawdopodobnie z ostrożnością i może z lekką irytacją, kiedy odparł - „Człowieku, ona jest twoja, a jej mieszkanie to czarna dziura. Gdzie indziej miałbym jej szukać?”

Dotarłam do pleców Rena i położyłam tam rękę, ale było jasne, że odpowiedź głosu była do przyjęcia, ponieważ cofał się, aby otworzyć drzwi.

Wtedy zobaczyłam, skąd znałam ten głos.

Jacob Decker. Jacob Decker był przyjacielem Chace Keaton. A Chace Keaton był gorącym, twardzielem facetem mojej dziewczyny, Faye. Poznałam go na krótko podczas zamieszania w górach. A kiedy zobaczyłam tę górę mięśni, gęste ciemne włosy i inteligentne orzechowe oczy, żałowałam, że nie ma już Rockowej Laski, którą mogłabym mu rzucić na drogę. Wyglądał jak facet, który poradzi sobie z Rockową Laską. Nawet facet, który jej potrzebował.

Im bardziej by się spieprzyło jej życie, tym lepiej. A jeśli zostałaby jedna, to ja spowodowałabym chaos, żeby dla niej go zdobyć.

„Deck, hey” - przywitałam się, cofając, a Ren i Jacob Decker weszli.

Jego oczy powędrowały na stół, kwiaty, jedzenie i świece, a potem prześliznęły się po mnie i Renie.

„Przerywam. Przepraszam” - mruknął.

Ren przesunął ręką po moich ramionach, wprowadził nas do domu i wyszedł z przedpokoju, a Deck poszedł za nim.

Nie przyjął przeprosin Decka, chociaż jego wprowadzenie nas wszystkich prawdopodobnie nie wymagało słów. Podejrzewałam, że Jacob Decker mówił językiem macho alfa, więc prawdopodobnie nie poczuł się urażony.

„To nie potrwa długo” - zapewnił Deck, kiedy usiedliśmy w salonie, a jego oczy spoczęły na mnie - „Sprzątam w Carnal” - oznajmił.

Nie rozumiałam.

„Przepraszam?” - zapytałam.

„Sytuacja w Carnal. Sprzątam po odbiciu” - powiedział to samo Deck, dodając więcej słów.

Dlatego nadal nie rozumiałam.

„Uch… ci kolesie co pochowali Faye, żeby zmusić Chace’a do zebrania brudu, który trzymali na nich inni kolesie. Moja załoga ma ten brud. Odwróciliśmy to. Oni to mają. Nie jest konieczne czyszczenie.”

„Zrobiłaś to. Wystarczająco dużo też dałaś glinom, którzy zabili dwóch z tych facetów” - odparł Deck.

Zrobiłam to. Albo Brody, Darius i ja to zrobiliśmy.

Wzruszyłam ramionami.

„Oni są złamani” - stwierdziłam beztrosko. - „W każdym razie, dodałam innym zniechęcenie do tego, żeby nie spieprzyć. Wszystko powinno być dobre.”

Ren podszedł bliżej i jego ramię zacisnęło się, gdy twarz Decka stała się strasznie przerażająca.

„Nie rozumiesz mnie” - powiedział, warcząc - „Nic nie jest dobre. Kobieta mojego chłopca została pogrzebana żywcem. Posprzątałem po tej sytuacji w Carnal ”.

W końcu to zrozumiałam.

Tym kolesiom nie ujdzie na sucho pogrzebanie Faye żywcem. Zajmowałam się tym. Te pojeby zasłużyły na to, cokolwiek ten mężczyzna z gór miał w zapasie.

Zresztą oznaczało to, że mogłam odznaczyć jedną rzecz z listy obserwowanych. Nie mówiłam w alfie macho, dlatego nie mogłam komunikować się telepatycznie, poprzez uniesienie brody lub poprzez działania z innymi macho alfa, więc uznałam, że rozsądnie jest zgodzić się ustnie. Zrobiłam to, mamrocząc „wporząsiuniu”.

„Masz wszystko, co pomoże mi to zrobić w odpowiednim czasie” - stwierdził - „Byłbym wdzięczny, gdybyś mi to przekazała.”

„To, co mamy, będziesz mieć do jutra” - powiedziałem, dodając telefon do Brody'ego na mojej liście rzeczy do zrobienia na następny dzień.

Skinął głową, sięgnął do tylnej kieszeni, wyciągnął portfel, a potem wizytówkę, którą mi wręczył.

„E-mail” - powiedział.

To była moja kolej, by skinąć głową, kiedy włożyłam jego wizytówkę do tylnej kieszeni.

Deck spojrzał na Rena - „Bez urazy”.

Nie wiedziałam, dlaczego powiedział to Renowi, ale podejrzewałam, że to dlatego, że mam pochwę.

Postanowiłam nie wpadać w złość i zrobiłem to z dwóch powodów. Po pierwsze, to wymagałoby czasu, a chciałam skończyć kolację, wypić więcej szampana, zjeść moją czekoladową świeczkę, a potem zrobić trzy, jeden, dwa (a może cztery) z Renem.

Po drugie, Jacob Decker mógł mnie złamać na pół, a wydawało się, że jest zapalony do wykonania swojej misji, więc nie uważałam za mądre marnowanie jego czasu, co mogłoby uczynić go rozdrażnionym.

„Wdzięczny” - mruknął Ren.

Zwalczyłam przewracanie oczami.

„Zostawię was na kolacji” - powiedział Deck.

Skinął mi głową, kiwnął macho podbródkiem do Rena, po czym zniknął za drzwiami. Ren opuścił mnie na chwilę i przekręcić zamki. Znów mnie przyciągnął i zaprowadził z powrotem do stołu.

Tam, po odświeżeniu naszego szampana, powiedział - „Jacob Decker. Kwalifikuje się do Mensy. Zawód, mglisty. Reputacja, nie jest to facet, z którym się pieprzysz.”

Gapiłam się na Rena - „Sprawdziłeś go?”

„Sprawdziłem wszystkich blisko Faye Goodknight i Chace’a Keatona”.

Wciąż wpatrywałam się w Rena - „Kiedy miałeś okazję to zrobić?”

„Kiedy napisałem do Doma, żeby zajął nim dupę swoją, jakieś pięć minut po tym, jak Keaton uścisnął mi dłoń i powiedział Miło cię poznać, jestem Chace Keaton, czyli jakieś dwie sekundy przed tym, jak ja się w ciebie włożyłem”.

Wciąż wpatrywałam się w Rena - „Dobrze, a dlaczego to zrobiłeś?”

„Ponieważ masz swój tyłek na radarze dla tego faceta i jego kobiety, a ponieważ twój tyłek jest moim tyłkiem, chronię go, zarówno proaktywnie, jak i retrospektywnie. Robię to, zbierając wszelkie informacje na temat każdego, kto mógłby być zamieszany, nawet nieumyślnie, w grożenie temu tyłkowi” - Spojrzał z powrotem na swój talerz, mrucząc - „Chociaż wolę proaktywnie lub wcale nie musząc tego robić.”

Nie wiedziałam, co z tym zrobić. Tak naprawdę to nie była niespodzianka. To też nie była dokładnie inwazja. Zanim mogłam podjąć decyzję, co z tym zrobić, Ren przełknął kęs i kontynuował przemowę.

„Jedna dobra rzecz, ponieważ ty jesteś ze mną, całe to gówno się skończyło.”

Ocho.

Sięgnął po kieliszek, ale zanim wziął łyk, spojrzał na mnie i stwierdził - „A wizyta Deckera oznacza, że gówno zostanie zamknięte. Jego zawód może być niejasny, ale jego reputacja mówi również, że kończy swoją pracę.” - Upił łyk, odstawił kieliszek i dokończył - „W końcu stało się dzisiaj coś dobrego. Linia narysowana nad tym bałaganem. A jeśli masz jakieś inne gówno, pracujesz z Tuckerem i Dunne, aby to skończyć, wtedy możesz znaleźć prawdziwą pracę i osiedlić się ze mną.”

O rany.

Podniósł widelec.

„Uch… Zano” - zawołałam.

„Tak, Słonko?” - odpowiedział swojemu kurczakowi.

Gówno.

Gapiłam się na jego profil, kwadratową szczękę, linię pełnych ust, grube rzęsy. Potem moje oczy prześliznęły się po jedzeniu, wiaderku z szampanem, kwiatach, świecach.

Zrozumiałam to wszystko, ale moja głowa była wypełniona obietnicami trzy, jeden, dwa (z możliwym włączeniem cztery) i tym, jak się czułam, kiedy tego ranka wyciągnął mój wisiorek do ust.

Wtedy zdecydowałam, że oboje mamy dość na cały dzień i jutro będzie lepszy czas, aby wyjaśnić Renowi, jaką „prawdziwą pracę” znajdowałam.

Więc zgarnęłam kilka orzeszków i wymamrotałam - „Nic”.

Gówno!

 

 

4 komentarze: