ROZDZIAŁ
XIII
Kwiat lotosu,
na jeźdźca, nożyce i na pieska
Położyłam talerze na
stole w jadalni i poprawiłam sztućce.
Zadzwoniłam do Rena
dziesięć minut temu i okłamałam go, że jadę do domu z jedzeniem. To było
kłamstwo, ponieważ zadzwoniłam, kiedy byłam już u niego.
Ważne jest, aby
podkreślić, że było to małe białe kłamstwo. Jedno, które wybaczyłam sobie,
ponieważ potrzebowałam czasu, aby zrobić wszystko, co musiałam zrobić (nie to,
że nie wybaczyłam sobie wszystkie). Musiałam tylko wziąć szampana i świeczki
czekoladowe, które kupiłam od Pasquiniego z lodówki, nakryć do stołu i ułożyć
tam bukiet kwiatów i świece oraz umyć kupione przeze mnie kieliszki szampana.
Ustaliłam ten czas, żeby
wszystko było gotowe, ale jedzenie nie było zimne i miałam nadzieję, że jemu
uda się zakończyć wszystko w pracy i wrócić do domu na czas, aby dopasować się
do mojego planu.
To była lipa, że nie
miałam wspaniałej sukienki i szpilek, w których jeszcze mnie nie widział. Ale
po opuszczeniu Narady Plemiennej Rockowych Lasek miałam tylko czas na
załatwienie swoich planów na kolację, a za mało na zakupy.
Dobrą wiadomością było
to, że obarczyłam Roxie, Toda i Steviego misją wyposażenia mnie w ubrania i
inne rzeczy, których każda dziewczyna potrzebowała do istnienia i już się tym
zajmowali. Podejrzewałam więc, że jutro będę mieć więcej niż dwie pary dżinsów.
Zła wiadomość była taka,
że chociaż moja firma ubezpieczeniowa była na najlepszej drodze do przekazania
mi czeku, kiedy zadzwoniłam do właściciela mojego mieszkania, powiedział mi, że
nie jest wielkim fanem zatrzymywania mnie jako najemcy.
Przekazał to, mówiąc -
„Ally, kochanie, płacisz czynsz na czas. Masz wielu gości, ale jesteś cicha.
(Było to tylko częściowo prawdą i wskazywało mi, że żaden z moich sąsiadów nie
narzekał, kiedy grałam mojego rock and rolla) Spodziewałem się tego. Ale muszę
powiedzieć, że nie spodziewałem się, że będzie tak źle.”
Nie mogłam temu
zaprzeczyć. Doszło do wielu porwań, a użycie paralizatora nie było czymś
niezwykłym, ale tylko Stella i ja dzieliłyśmy akcje, kiedy wysadzili nas w
powietrze.
„Dla bezpieczeństwa
innych moich lokatorów, może uda nam się zorganizować dla ciebie wypuszczenie z
umowy najmu.” - ciągnął - „Załatwię zwrot pełnej kaucji i nie musisz płacić
czynszu w tym miesiącu, ponieważ nie ma mieszkania do wynajęcia.”
Przetłumaczyłam to w
następujący sposób: Byłoby dobrym pomysłem, gdybyś pozwoliła mi wyjść z umowy
najmu, abym nie musiał być dupkiem i cię eksmitować. Trzeba powiedzieć, że nie
podobało mi się, kiedy dupki były normalnie dupkami (kto to robił?). Zmuszanie
kogoś, kto starał się nie być jednym z nich, nie było moim występem. Zgodziłam
się więc opuścić lokal. W przenośni, oczywiście, ponieważ obecnie nie było
miejsca do opuszczenia, a ja nie miałam żadnego mienia, które mogłabym przenieść.
Ale to było do niczego.
Nie mogłam powiedzieć, że byłam emocjonalnie przywiązana do mojego mieszkania,
ale nie musiałam go szukać w tym momencie. Miałam mnóstwo innych rzeczy do
zrobienia.
Nie mogłam też
polemizować z jego rozumowaniem. Gdyby nieznany kretyn z Nowego Meksyku był
trochę bardziej rozgarnięty, coś już złego mogłoby się potoczyć o wiele gorzej,
a ja nie potrzebowałam tego na swoim sumieniu ani do wymuszania tego na kimś
innym.
Więc może poszukałabym
domu do wynajęcia. Takiego z ziemią. Tak dziesięć akrów. Na dziesięciu akrach
Tex mógł ustawić mnóstwo pułapek.
Dlatego zaplanowałam
fajną kolację z Renem, która byłaby czymś więcej niż tylko chińskim daniem na
wynos, ponieważ potrzebowałam fajnej kolacji z Renem, ponieważ tego samego dnia
zostałam zwolniona i bezdomna. Z naszego wcześniejszego telefonu wywnioskowałam,
że on też potrzebuje miłej kolacji. Chciałam też złamać pieczęć na jego stole w
jadalni, robiąc coś specjalnego.
Ale przede wszystkim
chciałam zrobić coś wyjątkowego. Nie mieliśmy naszej pierwszej oficjalnej
randki, a on najwyraźniej nie był w nastroju na dzisiejszy wieczór, ale to nie
znaczyło, że nie mogliśmy świętować.
A prawie nas schrzaniłam
i musiałam mu to wynagrodzić.
Był słodki. Musiał
wiedzieć, nie rezygnując ze mnie, że to odzyska.
I nie zaszkodziłoby, żebym
posmarowała go swoją słodyczą, aby mógł przyjąć wiadomość, że oficjalnie
zostanę prywatnym detektywem bez tracenia swojego włosko-amerykańskiego
zapalonego rozumu (za bardzo).
Usłyszałam, że ktoś stoi
przy drzwiach wejściowych i szybko chwyciłam zapalniczkę ze stołu, abym zapalić
świece. Skierowałam płomień na knot i spojrzałam w lewo.
Ren wchodził, wpatrując
się we mnie, zrzucając marynarkę.
Mm.
Mniam.
Zgasiłam zapalniczkę i
wyprostowałam się, kiedy dotarło do mnie, że Ren nie wchodził, patrząc na mnie,
zdejmując marynarkę.
Wkradał się do środka,
wpatrując się we mnie, zrzucając marynarkę.
Zdjął marynarkę, rzucił
ją na krzesło, które mijał, nie odrywając ode mnie wzroku i dalej się skradał.
Upuściłam zapalniczkę,
odwróciłam się do niego, a ponieważ jego chód nie zwalniał w najmniejszym
stopniu, zaczęłam się cofać.
„Zano, co …?”
Wciąż się wycofywałam.
Nadchodził, a ja przestałam mówić, kiedy potknęłam się o dywan, który był pod
stołem w jadalni.
Rzucił się do przodu i
złapał mnie w talii, zanim moje potknięcie zamieniło się w upadek, ale nie
przestał się ruszać, dopóki moje plecy nie uderzyły o ścianę, a Ren uderzył we
mnie.
Wbił palce w moje włosy,
zacisnął je pięścią i przechylił moją głowę w jedną stronę, podczas gdy jego
ramię zacisnęło się wokół mojej talii, jego głowa była pochylona, a usta mocno
wylądowały na moich.
Potem mnie pocałował
mokro, głęboko, długo i szorstko.
Wewnętrzna strona moich
ud drżała, moje szczęśliwe miejsce cieszyło się, a moje ręce uniosły się, więc
mogłam włożyć palce w jego włosy i przytulić go do siebie. Zajęło to trochę
czasu, ale w końcu (niestety) oderwał swoje usta od moich i bez tchu patrzyłam
w jego rozgrzane oczy.
„Co to było?” - zapytałam cichym głosem, głównie dlatego, że
w piekle nie było możliwości, żebym mówiła głośniej, bo ledwo mogłam oddychać.
„To dlatego, że lubię, jak
cholera, wszystkie powody, dla których mnie kochasz. Co więcej, podoba mi się
to, że wyłożyłaś to bez wahania, wszystko było prawdziwe i nie zmusiłaś mnie do
pracy.”
Zanotowałam w pamięci,
żeby zrobić to ponownie, i to często, kiedy moje wnętrzności rozgrzewały się w
sposób, który nie miał nic wspólnego z ciepłem wytworzonym przez jego
pocałunek.
„Tylko po to, żeby ta
dobroć nadchodziła, czy chcesz, żebym podała ci moją pierwszą dziesiątkę z
twojej anatomii?” - zaoferowałam.
Uśmiechnął się, ale
zrobił to, wciskając swoje ciało w moje (i, nawiasem mówiąc, oznaczało to, że
prawie wszystkie jego najlepsze dziesiątki były do mnie mocno przyciśnięte, w
tym mój numer jeden). A ponieważ stałam plecami do ściany, oznaczało to, że
poczułam go głęboko.
Podobało mi się to
uczucie.
Z drugiej strony zawsze
tak było.
„Będziemy to robić,
kiedy będziemy nadzy” - odpowiedział.
„Brzmi jak plan” -
mruknęłam.
Jego uśmiech stał się
większy, a moje szczęśliwe miejsce stało się szczęśliwsze. Przechylił głowę,
dotknął ustami mojej szczęki i odciągnął nas od ściany, odwracając się.
Podniósł się twarzą do
stołu i zatrzymał się jak wryty.
„Chryste” - szepnął.
Najwyraźniej tak był wstrzelony
w to, by pokazać mi swoje wdzięczność za to, co powiedziałam wcześniej, że nie
zauważył moich przygotowań do wieczoru.
„Mała, co…?” - drgnął,
pochylając podbródek, by spojrzeć na mnie.
Przerwałam mu i zapytałam
- „Czy ostatnia noc była jedyną, kiedy mogłam ci pokazać jak bardzo jest
wyjątkowa?”
Nie powiedział ani
jednego słowa. Po prostu patrzył na mnie, obejmując mnie ramieniem w talii, a
jego ciało było nieruchome.
„Zano?” - zawołałam.
„Uwielbiam to. To jest
piękne” - powiedział swoim słodkim głosem - „I posłuchaj mnie, Słonko, rozumiem
to, co robisz, ale chcę, żebyś wiedziała, że nie masz za co wynagradzać. Dałaś
mi siebie i to wszystko, czego potrzebuję.”
Boże!
Poważnie?
Ten facet był nierealny.
Uwielbiałam to, a
jednocześnie niszczyło mnie. Rzecz w tym, że nie przeszkadzał mi pomysł, żebym
się cofnęła i to mnie przeraziło.
Aby przekazać to Renowi,
zwinęłam się w niego i wepchnęłam twarz w jego klatkę piersiową.
Jego ręka uniosła się i
owinęła wokół mojej szyi.
Więcej słodkiego.
Nie dawałam sobie z tym
rady.
„Muszę rozpocząć walkę”
- powiedziałam do jego koszuli.
Jego ciało lekko
drgnęło, a w głosie zabrzmiało poczucie humoru, kiedy zapytał - „Co?”
Odchyliłam głowę, żeby
na niego spojrzeć.
„Jestem Ally. Nie jestem
rodzajem dziewczyny, która lubi romanse, blask świec, kwiaty, szampana, słodycze
i łagodne słowa, które oznaczają wszystko. Musimy rozpocząć walkę. To mnie
przeraża. Poza tym jesteś narwańcem alfa. Nie powinieneś zauważać kwiatów i
blasku świec. I żaden narwaniec alfa nie jest w stanie powiedzieć właściwej
rzeczy we właściwym czasie i robić tego wielokrotnie. Wiem. Od jakiegoś czasu
jestem tego świadkiem. Licząc mojego tatę i tatę Indy, Toma, można śmiało
powiedzieć, że uczyłam się przez całe życie.”
„Może twoje dziewczyny
nie udostępniają wszystkiego” - zasugerował.
Najwyraźniej nie było go
w pobliżu, żeby podsłuchać gadanie Rockowych Lasek. Postanowiłam nie odpowiadać,
ponieważ ta informacja mogłaby go przerazić.
„Zrobię wszystko, co w
mojej mocy, aby odtąd to ignorować” - zaproponował.
„Doceniam” - mruknęłam.
Uśmiechnął się, pochylił
głowę, żeby musnąć moje usta, a potem puścił mnie i rozkazał - „Przyniosę
szampana, a ty jedzenie”.
Ponieważ był to
akceptowalny układ, zastosowałam się.
Przyniósł szampana.
Podeszłam do stołu, żeby zapalić świecę, do której nie doszłam, kiedy na mnie szedł.
Potem rozłożyłam jedzenie. Ren wyciągnął wiaderko z szampanem wypełnione lodem
i otwartą butelkę. Podał mi mój kieliszek, gdy oboje siedzieliśmy.
Gapiłam się na wiaderko
z szampanem.
„Mała” - zawołał, a moje
oczy powędrowały do niego.
„Masz wiaderko na szampana”
- powiedziałam mu coś, co wiedział, ponieważ to on napełnił je lodem i postawił
na stole.
Jego głowa przechyliła
się na bok - „Tak.”
„Nie wiem, co z tym
zrobić” - powiedziałam.
„A ja nie jestem pewien,
dlaczego miałabyś cokolwiek z tym zrobić” - odpowiedział.
„Hmmm… Chyba nie znam
nikogo, kto miałby wiaderko do szampana, z wyjątkiem moich rodziców, którzy
dostali swoje na prezent ślubny trzydzieści dziewięć lat temu.”
„Co może być powodem,
dla którego to wiaderko, moja mama i tata dostali na ślubie trzydzieści osiem
lat temu.”
„Och” - wymamrotałam.
Przechyliłam głowę na bok i ostrożnie zaczęłam - „Dlaczego ty je masz?”
Wziął łyk szampana,
odstawił kieliszek i podniósł widelec. Robił to wszystko, nie patrząc na mnie,
co było bardzo dziwne w przypadku Rena. Mówił wprost i był wielkim fanem
kontaktu wzrokowego.
A teraz zrobił to wszystko,
odpowiadając - „Mama nie mogła puścić gówna, ale musiała się go pozbyć. Przez
lata czekało na swój czas, zatrzymała to dla swoich dzieci, a kiedy opuściliśmy
dom, podzieliła to. Dostałem wiaderko do szampana, którego nigdy wcześniej nie
potrzebowałem, a ponieważ musiała rozładować to gówno, nie kłóciłem się.
Zatrzymałem to na wypadek, gdyby zmieniła zdanie i chciała to z powrotem.”
Przypomniałem sobie, że
podczas Brother’s, piwo i Burbon, powiedział, że jego matka nie mogła sobie
poradzić, gdy zmarł jego tata i byłam ciekawa, chcąc dowiedzieć się więcej.
Szczególnie tego, dlaczego Ren przekazał tę pozornie oswojoną, choć smutną
informację, nie patrząc na mnie.
Ale czułam, że teraz nie
czas się w to zagłębiać.
Więc powiedziałam tylko
- „Dobrze”.
Upuścił widelec na
talerz, wrócił do kieliszka i powiedział - „Toast, mała.”
O cholera. Toast może oznaczać
wszystko, a wszystko mogło obejmować więcej mojej zguby.
Aby upewnić się, czy mam
się przygotować, zapytałam - „Czy zamierzasz powiedzieć coś, co sprawi, że
poczuję się ciepło w środku?”
Jego piękne oczy
espresso rozjaśniły się, uniósł kąciki ust w uśmiechu i zapytał - „Powoduję, że
ci ciepło w środku?”
Jakby potrzebował, żebym
to potwierdziła.
Spojrzałam na niego w
odpowiedzi.
Uśmiechnął się do mnie.
„Dobrze, a jak to?” -
zaczął, unosząc trochę kieliszek - „Do mojej pierwszej dziesiątki. Oczy. Tyłek.
Cipka. Włosy. Cycki. Usta. Szyja. Nogi. Tył kolan. Kostki. W tej kolejności.”
Uniosłam brwi, ponieważ
byłam w szoku.
„Mój tyłek jest przed
moim szczęśliwym miejscem?”
W tym momencie jego
piękne oczy espresso faktycznie tańczyły (nie żartuję), jego ciało się trzęsło,
a jego słowa dudniły ze śmiechu, gdy zapytał - „Twoje szczęśliwe miejsce?”
„Koleś, totalnie
szczęśliwe”.
Opuścił kieliszek i
wybuchnął śmiechem.
Oglądałam to i podobało
mi się, a kiedy ucichł, podniosłam kieliszek i powiedziałam - „Za pierwszą
dziesiątkę”.
Brzęknęliśmy. Wypiliśmy.
Ale zanim odłożyliśmy kieliszki na bok, ręka Rena wysunęła się, zaczepiła mnie
za szyję i przyciągnęła do siebie, żeby mocno pocałować w zamknięte usta.
Kiedy skończył, zwrócił
swoją uwagę na swoje jedzenie, a ja poszłam za jego przykładem, myśląc, że
naprawdę podobał mi się jego stół w jadalni.
Gryzłam, gdy zażądał -
„Dobra, usuńmy z drogi to, co złe. Aktualizacja."
Nadziałam na widelec
kawałek krewetki kung pao i dałam mu to, o czym wiedziałam, że chce, a czego właśnie
dowiedziałam się z różnych telefonów, które odebrałam podczas zakupów.
Chociaż to nie było
dużo.
„Bez hakowania. Brody
był urażony, że w ogóle zasugerowano, że mogło się to zdarzyć. Ale tak się nie
stało. Witryna autora jest zarejestrowana na nieistniejący adres gdzieś na
zadupiu Wyoming. Nazwa, pod którą jest zarejestrowana, nie jest nazwiskiem
autora, ale jest to także osoba, która nie istnieje.”
„Ślepe zaułki” - mruknął
Ren, brzmiąc na niezadowolonego.
„Przykro mi, kochanie” -
mruknęłam w odpowiedzi. Jego wzrok napotkał mój i skinął głową.
„Poszerzają sieć” -
zapewniłam go.
Ponownie skinął głową,
zwracając uwagę z powrotem na swój talerz.
Ugryzłam, przełknęłam i trzymałam
się naszego aktualnego tematu usuwania z drogi, mówiąc - „Miałam dziś więcej
złych wiadomości”.
Spojrzał na mnie i,
poważnie, nie żartuję, przez rok mogłabym nic nie zrobić, tylko wpatrywać się w
te oczy i byłbym totalnie zadowolona.
Może dwa lata.
Albo trzy.
„Co?” - zapytał, kiedy
nic nie powiedziałam.
Przestałam skupiać się
na jego oczach i skupiłam się na nim.
„Zadzwoniłam do
właściciela mieszkania, żeby go sprawdzić. Zwalnia mnie z umowy najmu, co jest
jego miłym sposobem na powiedzenie, że mnie eksmituje.”
Łatwość, w jakiej
byliśmy razem, rozpadła się, gdy jego gniew uderzył w pokój z dużym ciężarem i
poczułam, jak moje plecy się prostują.
„Powiedz to jeszcze raz”
- polecił.
„To jest w porządku,
Ren. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, żebym tu trochę siedziała, zanim znajdę
nowe miejsce.”
„Nie, Ally, to nie jest
w porządku. Wszystko, co posiadasz, to popiół powstały po eksplozji, za którą
nie odpowiadasz. Nie miało to nic wspólnego z tobą, a wszystko, co miało
związek z tym, co zrobił ten oszołomiony kretyn w Nowym Meksyku, którego nie
widziałaś od dwóch lat. Więc nie jest w porządku, że płacisz więcej za tego
faceta, który jest kretynem. Tolerowałaś zbyt wiele uderzeń w zbyt krótkim
czasie. Właściciel twojego mieszkania nie będzie kolejnym.”
Sięgnął po swojego
szampana, wlał w siebie trochę i dokończył swoją wypowiedź twardziela alfa,
stawiając kieliszek na stole - „Porozmawiam z nim. Dobrze, że możesz tu zostać,
dopóki nie naprawią szkód.”
„Ren, mogę wyjść z umowy
najmu”.
Ponownie zwrócił na mnie
wzrok - „Nie podoba mi się to. Powiem mu słowo.”
„Ale …”
„Ally, nie.”
Czekałam, aż powie coś więcej.
Ale wydawało się, że doszedł do wniosku, że Ally,
nie, to już koniec rozmowy, a wiedziałam o tym, ponieważ wznowił jedzenie. Wzięłam
głęboki oddech. Potem zjadłam więcej krewetek. Potem wzięłam łyk szampana.
Potem wzięłam kolejny głęboki oddech.
Nie.
Nic z tego nie zadziałało.
Nie czułam spokoju. Miałam ochotę pyskować, mądrować się i robić zmasowany atak.
Nie była to jednak dla mnie opcja otwarta podczas specjalnej kolacji z moim
gorącym facetem.
Więc zwróciłam oczy na
Rena i zrobiłam wszystko, co mogłam, aby złamać nasz wzorzec walki zamiast rozmowy.
To znaczy, że starałam
się brzmieć spokojnie, kiedy powiedziałam - „Jest spoko i gorący ten występ, w
którym chcesz mnie chronić i stawać w mojej obronie. Ale chcę tylko jasno
powiedzieć, kochanie, że nie możesz zajmować się wszystkim i podejmować decyzji
dotyczących mojego życia bez omówienia ich ze mną. Żeby było jasne, omawianie
to grzeczność, którą ci przekazuję. Moje życie jest moim życiem i ostatecznie
to ja podejmuję decyzje.”
Zwrócił do mnie głowę,
kiedy mówiłam i byłam zadowolona z siebie, że upuściłam „kochanie” w moim
oświadczeniu, myśląc, że to ładnie je złagodziło.
„Twoje życie nie jest
twoim życiem” - odpowiedział, a ja spodziewałam się wielu rzeczy, zwłaszcza
tego, że powie coś Mową Dupka lub odprawi mnie.
Tego się nie spodziewałam. Tego też nie rozumiałam.
„Nie nadążam” -
powiedziałam mu.
Potrząsnął głową i
stwierdził - „Zmieniłem zdanie. Nie będę rozmawiać z właścicielem.”
Tak było lepiej.
Zaskakujące. Zaskakująco
łatwe. Ale lepiej.
Może też chciał
przełamać schemat krzyczenia na siebie.
„Dzięki, kochanie” -
powiedziałam cicho.
„Ponieważ wprowadzasz
się do mnie.”
Zamrugałam.
„Co?”
Odłożył widelec i
odwrócił się całkowicie do mnie, a ja podejrzewałam, że to nie wróży dobrych rzeczy.
Udowodnił mi, że miałam
rację.
„Ally, twoje życie nie
jest twoim życiem. Kochamy się, a
jeśli tego nie zauważyłaś, oznacza to, że oddajemy się sobie nawzajem. Więc
twoje życie i to, jak nim zarządzasz, wpływa na mnie. Więc tak, omawiamy różne
rzeczy. Ale nie podejmujesz decyzji, co do których się nie zgadzamy, jeśli
chodzi o gówno, które ma na mnie wpływ - innymi słowy, twoje życie. Musisz też
wziąć pod uwagę moją potrzebę, aby cię chronić. Wiem, że to nie jest dla ciebie
nowa wiadomość, że mam taką potrzebę. Kiedy mnie wybrałaś, pisałaś się na to.
Ale to wszystko możemy poddawać dyskusji. Już zdecydowaliśmy, że zostaniesz tu
na chwilę. Wczoraj straciłaś wszystko. Dzisiaj dowiedziałaś się, że nie możesz tam
wrócić. Jesteś przyparta do muru przez okoliczności, ale pomyśl o tym, że gówno
często dzieje się z jakiegoś powodu, a nawet złe gówno prowadzi do dobrych
rzeczy. I to jest szczególnie dobra rzecz, więc nie ma absolutnie żadnego
powodu, aby nie trwać w ustaleniach, które już uzgodniliśmy.”
„Zano, uczynienie tego
trwałym to duży krok od tego, co mieliśmy od bycia współlokatorami.”
„Kochanie” - jego głos
(i wyraz twarzy, dodam - podwójne mniam) stał się słodki - „nigdy nie byliśmy
po prostu współlokatorami”.
Moje oczy zwęziły się,
nie dlatego, że nie podobało mi się to, co powiedział (bardzo). Zwęziły się też,
ponieważ zaczęłam podejrzewać, że włączył słodycz, aby osiągnąć cel. Uczyłam
się tego od miesięcy, ponieważ zwykle, gdy włączał słodycze, krzyczeliśmy na
siebie.
Teraz wszystko było
jasne.
Starałam się nie
dopuścić do tego sarkazmu - „Może myślę, że są absolutnie jakieś powody, by nie
robić na stałe tego, co uzgodniliśmy.”
Należy zauważyć, że
chociaż to powiedziałam, nie mogłam wymyślić żadnego powodu, aby nie uczynić
tego trwałym.
Jeśli jednak będę naciskała,
coś wymyślę.
Pochylił się do mnie -
„Powiedz mi, od czasu sprawy Sadie, kiedy nie pracowałaś ani nie włóczyłaś się,
kiedy byłaś w swoim mieszkaniu, czy mnie tam z tobą nie było?”
Ocho.
Miał sens.
I nie podobało mi się
słowo „włóczyłaś się”. Jasne, można powiedzieć, że wychodziłam. Moja sieć nie
była szeroka, ale rozglądałam się.
Nadal.
„I powiedz mi…” -
kontynuował - „… kiedy w ogóle miałaś przestoje, kiedy nie było cię w swoim
mieszkaniu, ze mną, albo cię nie było tu …” - Przerwał, by skierować swój
wniosek do celu. Potem odwiózł go do domu. - „… ze mną.”
Więcej sensu.
Choroba!
„Mała, już razem
mieszkamy i robimy to od ośmiu miesięcy. Po prostu nasze ubrania były w różnych
szafach” - zakończył.
Jezu, zupełnie nie
byliśmy kumplami do pieprzenia. Nic dziwnego, że Ren uznawał to za zabawne. Ta
myśl i jego słowa oznaczały, że ciągle się na niego gapiłam, głównie dlatego,
że miał rację i to było do niczego.
Ale kiedy to robiłam,
coś mnie przeniknęło.
A było to tym, że Lee
zasadniczo wprowadził Indy do siebie w dniu, w którym zaczęła się jej sprawa.
Po tym nigdy się nie rozstali.
A teraz się pobrali.
Jet zdołała utrzymać
ślad dystansu między nią a Eddiem przez około tydzień. Potem ją przeniósł do
siebie, a ona nigdy się nie wyprowadziła.
A teraz byli
małżeństwem, a ona była w ciąży.
Prawie to samo stało się
z Roxie, Jules, Avą, Stellą i Sadie.
A kiedy powiedziałam
„prawie to samo”, miałam na myśli, że było bardzo blisko.
O kurczę.
Nie byłam Rockową Laską.
Byłam Rockową Laską!
To znaczyło…
To znaczyło…
To oznaczało, że ja i
Ren weźmiemy ślub!
O kurczę!
Walczyłam z
hiperwentylacją i robiłam to, ssąc szampana.
To był głupi ruch, bo
kiedy już to robiłam, zaczęłam się dusić.
„Ally? Mała?” - zawołał
Ren i zobaczyłam, jak się porusza, a potem oparł się o mnie, pocierając dłońmi
moje plecy - „Wszystko okej?”
Wciągnęłam tlen, odgięłam
kark, żeby na niego spojrzeć i oświadczyłam - „Pobieramy się”.
Jego podbródek odskoczył
do tyłu, a brwi uniosły się - „Teraz?”
„Nie teraz!” - płakałam,
opadając na krzesło. Wyprostował się, by wstać, ale odchyliłam głowę, żeby nie
odrywać wzroku od niego - „Podczas jej zabawy Indy i Lee zamieszkali razem. To
samo z Jet i Eddiem. Roxie i Hankiem. Jules i Vance. Masz mój dryf. Teraz wszyscy
są małżeństwem. Ava i Luke hajtają się w weekend. A trzy tygodnie temu Sadie
weszła na Noc Wyjścia Dziewczyn z diamentem na palcu.” - wyciągnęłam się do
niego i oznajmiłam - „Ren, mamy przerąbane”.
W tym momencie
zmarszczył brwi.
„Nie chcesz wyjść za mąż?”
„Nie” - odpowiedziałam i
całkowicie zignorowałam jego minę, która się zamknęła, by dalej mieć załamanie
nerwowe - „Przez następne pięć lat chcę uprawiać maraton pieprzenia, aż mój
zegar biologiczny zacznie tykać tak głośno, że nie będę mogła go dłużej
ignorować. Następnie chcę zaangażować się w obfite ilości chusteczek, aby zajść
w ciążę. Przed drugą częścią chcę wyjść za mąż.”
Usiadł, ale nie oderwał
ode mnie oczu, mówiąc - „To nie brzmi jak zły plan”.
„To nie jest zły plan.
To wspaniały plan.”
„Więc dlaczego jesteś
przerażona?” - zapytał.
„Ponieważ nie ma mowy,
żebym wpadła w schemat klopsa, Lettermana i pozycji misjonarza, a w praktyce
jest to niemożliwe”.
Jego głowa podskoczyła,
zanim zapytał - „Ally, co?”
„Lubię pieczeń, ale jest
nudna” - wyjaśniłem. „O wiele bardziej lubię kurczaka z parmezanem. Letterman
rządzi, ale wolałabym robić inne rzeczy, kiedy jest włączony. A misjonarz to
moja piąta najbardziej ulubiona pozycja za kwiatem lotosu, na jeźdźca, nożycami i na pieska”.
Nadeszła kolej Rena, aby
zamrugać.
Potem znowu wybuchnął
śmiechem.
Kiedy skończył się
śmiać, ale wciąż chichotał, spokojnie podniósł widelec i wbił trochę kurczaka z
sezamem, zanim powiedział do swojego talerza - „Więc wprowadzasz się”.
Gówno.
„Tak” - odpowiedziałem,
wbijając kolejną krewetkę.
„Mała?” - zawołał, a ja
spojrzałam na niego.
O Boże.
Wyraz jego twarzy był
nowym wyrazem. Odpowiadało to wcześniejszemu tego dnia tonowi jego głosu. I
było tak piękne, że moje serce podskoczyło i straciłam zdolność myślenia.
I mówienia (głównie).
„Nigdy nie będziemy
mieli pieczeni, Lettermana i misjonarza” - powiedział cicho.
„Dobra” - odpowiedziałam
zdyszana.
„A jeśli potrafiłabyś
skrócić ten pięcioletni okres maratonu pieprzenia do dwóch lub trzech, byłbym
wdzięczny” - ciągnął.
„Dobra” - powtórzyłam.
„Chociaż podczas tych
dwóch lat maratonu pieprzenia możesz mieć pierścionek, a potem moją obrączkę na
palcu.”
O cholera.
Nawet mnie, Ally, Rockowej
Lasce, nie zrobiło to ciepła w środku. To sprawiło, że się roztopiłam.
„Dobra” - odetchnęłam, a
jego oczy rozgrzały się.
„Żeby dać ci coś, na co
będziesz mogła czekać, powiem ci, że z maratonem pieprzenia zatrzymamy się,
kiedy będziemy musieli, ale wrócimy do niego wkrótce, kiedy będziemy mogli, po
tym, jak dasz mi zdrowe dzieci”.
O Boże.
Poczułam jak moje oczy
robią się gorące.
Ren i ja braliśmy ślub.
Nie teraz.
Ale ewentualnie.
O.
Boże.
„Naprawdę mnie kochasz”
- szepnęłam.
„Nigdy w to nie wątp” -
szepnął.
„Jak to się stało?” - szeptałam.
„Kiedy zaakceptowałaś
moje oddanie Bearsom, wydając tylko minimalne gówno”.
Był takim kłamcą.
Ale to, co powiedział,
mówiło wszystko.
I to oznaczało wszystko.
Zaczął się we mnie
zakochiwać, kiedy ja zakochałam się w nim.
Zamknęłam oczy.
Otworzyłam je, gdy
poczułam, jak jego palce przesuwają się po mojej szczęce.
„Nie trzeba ci wiele,
prawda?” - zapytałam, starając się być zabawną.
Nie uśmiechnął się. Jego
oczy i wygląd stały się gorące.
„Wiele. To wymagało cholernie
dużo.”
To też mówiło wszystko.
Jezu. Musiał przestać.
Zanim mogłam mu to
powiedzieć, on to zrobił.
A zrobił to, mówiąc - „I
większość tego cholernie ma związek z faktem, że jesteś kobietą, która stawia
pozycje na jeźdźca na drugim miejscu, a na pieska na czwartym”.
Przestałam być dziewczyną
z rozgwieżdżonym wzrokiem, zakochaną po uszy w gorącym facecie, zaczęłam się
śmiać i przez to zapytałam - „Więc akceptujesz moje rankingi?”
Skierował swoją uwagę z
powrotem na swój talerz, mówiąc - „Na jeźdźca pierwsza. Na pieska druga.
Misjonarz trzy. Kwiat lotosu czwarta, ale jesteś wystarczająco blisko.”
Śmiałam się dalej i w
trakcie tego patrzyłam, jak Ren uśmiecha się, zanim wziął łyk szampana. Przestałam
się śmiać, wzięłam własnego szampana i pociągałam łyk, kiedy głos Rena - nie
słodki, zamiast tego wszelkiego rodzaju seksowny, taki, który zwrócił moją całą
uwagę, kiedy oświadczył - „Trzy, jeden, dwa”.
Spojrzałam na niego -
„Powtórz?”
„Dziś w nocy” -
odpowiedział - „Trzy, jeden, dwa. Może podczas jednego zrobimy też cztery, ale
wykańczam cię na kolanach.”
Moje szczęśliwe miejsce
drgnęło, piersi spuchły, a usta wyschły.
„To znaczy po tym, jak będziesz
na mnie” - dokończył, sięgając po butelkę szampana.
Wtedy zaczęłam się
ślinić.
Rozległo się pukanie do
drzwi.
Przestałam się ślinić i
byłam wdzięczna, że nie zaczęłam dyszeć, gdy spojrzałam na drzwi.
Ren odrzucił serwetkę i
odsunął krzesło, mamrocząc - „Kurwa”.
„Spodziewasz się kogoś?”
- zapytałam, kiedy odchodził.
„Jesteś w moim domu?” - zapytał
jako odpowiedź.
„Tak” - zwróciłam uwagę
na oczywiste.
Przy drzwiach, z ręką na
klamce, odwrócił się do mnie i odpowiedział - „Tak”.
Co to miało znaczyć?
Nigdy nie miałam gości w jego domu. Z drugiej strony często odwiedzali moje
mieszkanie. Ren wiedział o tym, ponieważ często tam był, kiedy przychodzili.
Tak więc najwyraźniej spodziewał się, że to będzie trwało i zanotowałam w
pamięci, żeby coś z tym zrobić, ponieważ brzmiało to tak, jakby mu się to nie
podobało.
I trzeba powiedzieć, że,
kiedy to przerwało kolację i dyskusję na temat późniejszych pozycji, w których
Ren miałby dać mi biznes, też mi się to nie podobało.
Spojrzał przez podwójny
rząd trzech kwadratowych szyb umieszczonych wysoko w jego drzwiach. Usłyszałam
jego westchnienie przez cały dom (jego westchnienie było tak duże) i otworzył
je.
Nie mogłam nic zobaczyć,
bo Ren stał w drzwiach i nie otworzył ich do końca, ale usłyszałam głęboki, nieco
znajomy głos, którego nie mogłam umiejscowić, zadający pytanie - „Czy jest tu
Ally Nightingale?”
Kiedy usłyszałam
odpowiedź Rena - „Zechcesz mi wyjaśnić, dlaczego potrzebujesz tej informacji?” -
odsunęłam krzesło i odrzuciłam własną serwetkę.
„Musimy porozmawiać” -
odpowiedział znajomy głos.
Szłam do drzwi, gdy Ren
odpowiedział - „I szukasz jej tutaj, jak? Jak to się dzieje, że jej tu szukasz?
”
Głos stał się ostrożny,
prawdopodobnie z ostrożnością i może z lekką irytacją, kiedy odparł -
„Człowieku, ona jest twoja, a jej mieszkanie to czarna dziura. Gdzie indziej
miałbym jej szukać?”
Dotarłam do pleców Rena
i położyłam tam rękę, ale było jasne, że odpowiedź głosu była do przyjęcia,
ponieważ cofał się, aby otworzyć drzwi.
Wtedy zobaczyłam, skąd
znałam ten głos.
Jacob Decker. Jacob
Decker był przyjacielem Chace Keaton. A Chace Keaton był gorącym, twardzielem
facetem mojej dziewczyny, Faye. Poznałam go na krótko podczas zamieszania w
górach. A kiedy zobaczyłam tę górę mięśni, gęste ciemne włosy i inteligentne
orzechowe oczy, żałowałam, że nie ma już Rockowej Laski, którą mogłabym mu
rzucić na drogę. Wyglądał jak facet, który poradzi sobie z Rockową Laską. Nawet
facet, który jej potrzebował.
Im bardziej by się spieprzyło
jej życie, tym lepiej. A jeśli zostałaby jedna, to ja spowodowałabym chaos,
żeby dla niej go zdobyć.
„Deck, hey” - przywitałam
się, cofając, a Ren i Jacob Decker weszli.
Jego oczy powędrowały na
stół, kwiaty, jedzenie i świece, a potem prześliznęły się po mnie i Renie.
„Przerywam. Przepraszam”
- mruknął.
Ren przesunął ręką po
moich ramionach, wprowadził nas do domu i wyszedł z przedpokoju, a Deck poszedł
za nim.
Nie przyjął przeprosin
Decka, chociaż jego wprowadzenie nas wszystkich prawdopodobnie nie wymagało
słów. Podejrzewałam, że Jacob Decker mówił językiem macho alfa, więc
prawdopodobnie nie poczuł się urażony.
„To nie potrwa długo” -
zapewnił Deck, kiedy usiedliśmy w salonie, a jego oczy spoczęły na mnie -
„Sprzątam w Carnal” - oznajmił.
Nie rozumiałam.
„Przepraszam?” - zapytałam.
„Sytuacja w Carnal.
Sprzątam po odbiciu” - powiedział to samo Deck, dodając więcej słów.
Dlatego nadal nie rozumiałam.
„Uch… ci kolesie co pochowali
Faye, żeby zmusić Chace’a do zebrania brudu, który trzymali na nich inni
kolesie. Moja załoga ma ten brud. Odwróciliśmy to. Oni to mają. Nie jest
konieczne czyszczenie.”
„Zrobiłaś to.
Wystarczająco dużo też dałaś glinom, którzy zabili dwóch z tych facetów” -
odparł Deck.
Zrobiłam to. Albo Brody,
Darius i ja to zrobiliśmy.
Wzruszyłam ramionami.
„Oni są złamani” - stwierdziłam
beztrosko. - „W każdym razie, dodałam innym zniechęcenie do tego, żeby nie
spieprzyć. Wszystko powinno być dobre.”
Ren podszedł bliżej i
jego ramię zacisnęło się, gdy twarz Decka stała się strasznie przerażająca.
„Nie rozumiesz mnie” -
powiedział, warcząc - „Nic nie jest dobre. Kobieta mojego chłopca została
pogrzebana żywcem. Posprzątałem po tej sytuacji w Carnal ”.
W końcu to zrozumiałam.
Tym kolesiom nie ujdzie
na sucho pogrzebanie Faye żywcem. Zajmowałam się tym. Te pojeby zasłużyły na
to, cokolwiek ten mężczyzna z gór miał w zapasie.
Zresztą oznaczało to, że
mogłam odznaczyć jedną rzecz z listy obserwowanych. Nie mówiłam w alfie macho,
dlatego nie mogłam komunikować się telepatycznie, poprzez uniesienie brody lub
poprzez działania z innymi macho alfa, więc uznałam, że rozsądnie jest zgodzić
się ustnie. Zrobiłam to, mamrocząc „wporząsiuniu”.
„Masz wszystko, co
pomoże mi to zrobić w odpowiednim czasie” - stwierdził - „Byłbym wdzięczny,
gdybyś mi to przekazała.”
„To, co mamy, będziesz
mieć do jutra” - powiedziałem, dodając telefon do Brody'ego na mojej liście
rzeczy do zrobienia na następny dzień.
Skinął głową, sięgnął do
tylnej kieszeni, wyciągnął portfel, a potem wizytówkę, którą mi wręczył.
„E-mail” - powiedział.
To była moja kolej, by
skinąć głową, kiedy włożyłam jego wizytówkę do tylnej kieszeni.
Deck spojrzał na Rena -
„Bez urazy”.
Nie wiedziałam, dlaczego
powiedział to Renowi, ale podejrzewałam, że to dlatego, że mam pochwę.
Postanowiłam nie wpadać
w złość i zrobiłem to z dwóch powodów. Po pierwsze, to wymagałoby czasu, a
chciałam skończyć kolację, wypić więcej szampana, zjeść moją czekoladową
świeczkę, a potem zrobić trzy, jeden, dwa (a może cztery) z Renem.
Po drugie, Jacob Decker
mógł mnie złamać na pół, a wydawało się, że jest zapalony do wykonania swojej
misji, więc nie uważałam za mądre marnowanie jego czasu, co mogłoby uczynić go
rozdrażnionym.
„Wdzięczny” - mruknął
Ren.
Zwalczyłam przewracanie
oczami.
„Zostawię was na kolacji”
- powiedział Deck.
Skinął mi głową, kiwnął macho
podbródkiem do Rena, po czym zniknął za drzwiami. Ren opuścił mnie na chwilę i
przekręcić zamki. Znów mnie przyciągnął i zaprowadził z powrotem do stołu.
Tam, po odświeżeniu
naszego szampana, powiedział - „Jacob Decker. Kwalifikuje się do Mensy. Zawód,
mglisty. Reputacja, nie jest to facet, z którym się pieprzysz.”
Gapiłam się na Rena - „Sprawdziłeś
go?”
„Sprawdziłem wszystkich
blisko Faye Goodknight i Chace’a Keatona”.
Wciąż wpatrywałam się w
Rena - „Kiedy miałeś okazję to zrobić?”
„Kiedy napisałem do
Doma, żeby zajął nim dupę swoją, jakieś pięć minut po tym, jak Keaton uścisnął
mi dłoń i powiedział Miło cię poznać,
jestem Chace Keaton, czyli jakieś dwie sekundy przed tym, jak ja się w
ciebie włożyłem”.
Wciąż wpatrywałam się w
Rena - „Dobrze, a dlaczego to zrobiłeś?”
„Ponieważ masz swój
tyłek na radarze dla tego faceta i jego kobiety, a ponieważ twój tyłek jest moim tyłkiem, chronię go, zarówno
proaktywnie, jak i retrospektywnie. Robię to, zbierając wszelkie informacje na
temat każdego, kto mógłby być zamieszany, nawet nieumyślnie, w grożenie temu
tyłkowi” - Spojrzał z powrotem na swój talerz, mrucząc - „Chociaż wolę
proaktywnie lub wcale nie musząc tego robić.”
Nie wiedziałam, co z tym
zrobić. Tak naprawdę to nie była niespodzianka. To też nie była dokładnie
inwazja. Zanim mogłam podjąć decyzję, co z tym zrobić, Ren przełknął kęs i
kontynuował przemowę.
„Jedna dobra rzecz, ponieważ
ty jesteś ze mną, całe to gówno się skończyło.”
Ocho.
Sięgnął po kieliszek,
ale zanim wziął łyk, spojrzał na mnie i stwierdził - „A wizyta Deckera oznacza,
że gówno zostanie zamknięte. Jego zawód może być niejasny, ale jego reputacja
mówi również, że kończy swoją pracę.” - Upił łyk, odstawił kieliszek i
dokończył - „W końcu stało się dzisiaj coś dobrego. Linia narysowana nad tym
bałaganem. A jeśli masz jakieś inne gówno, pracujesz z Tuckerem i Dunne, aby to
skończyć, wtedy możesz znaleźć prawdziwą pracę i osiedlić się ze mną.”
O rany.
Podniósł widelec.
„Uch… Zano” - zawołałam.
„Tak, Słonko?” - odpowiedział
swojemu kurczakowi.
Gówno.
Gapiłam się na jego
profil, kwadratową szczękę, linię pełnych ust, grube rzęsy. Potem moje oczy
prześliznęły się po jedzeniu, wiaderku z szampanem, kwiatach, świecach.
Zrozumiałam to wszystko,
ale moja głowa była wypełniona obietnicami trzy, jeden, dwa (z możliwym
włączeniem cztery) i tym, jak się czułam, kiedy tego ranka wyciągnął mój
wisiorek do ust.
Wtedy zdecydowałam, że
oboje mamy dość na cały dzień i jutro będzie lepszy czas, aby wyjaśnić Renowi, jaką
„prawdziwą pracę” znajdowałam.
Więc zgarnęłam kilka
orzeszków i wymamrotałam - „Nic”.
Gówno!
Zarąbisty rozdział 😊 dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że się wprowadzi do niego 😂 dzięki za rozdział ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję za rozdział
OdpowiedzUsuńDzięki! Węszę inną serię 😮😍
OdpowiedzUsuń